5

3.7K 189 40
                                    

Wiem, że mnie dawno nie było i wgl...
Aleeee...
Tak jeszcze z jeden rozdział i akcja sie rozkręci
Obiecuje
Wtedy będzie mi sie już przyjemniej pisało

***

Wśliznąłem sie do domu i od razu skierowałem do swojego pokoju. Jeśli kiedykolwiek miałem nadzieje, że chłopak w magiczny sposób wyparuje podczas mojej nieobecnosi, to się zdecydowanie myliłem.
Stał teraz dumnie wyprostowany ze skrzyżowanymi ramionami i wlepiał we mnie wzrok. Jego oczy dosłownie ciskały piorunami w moją strone.
Najwyraźniej nie był szczególnie zadowolony, kiedy wcześniej po mistrzowsku zignorowałem jego istnienie i po prostu wyszedłem z domu podczas gdy on stał milimetry odemnie z rozdziabioną gębą i patrzył mi w oczy zszokowany moją bezczelnością.
Zaśmiałem się nerwowo zamykając za sobą drzwi i również wyprostowałem się nie dając po sobie poznać, że byłem co najmniej zaskoczony jego postawą... w której wytrzymał niecałą minute, bo już po chwili jego oblicze złagodniało, a oczy zaszły łzami.

- Jeju w końcu wróciłeś,tak się cieszę, że już jesteś, już myślałem, że nigdy nie wrócisz, wiesz ile cię nie było? Ja też nie wiem, ale myśle, że minęła cała wieczność, wiesz ile to wiecznosć? To bardzo długo, nie rób mi tak więcej ... - z jego ust z ogromną prędkością wylał się potok słów, a ja oczami wyobraźni widziałem małego szczeniaczka, który biegał wokół mnie i mówił ludzką mową.

Spojrzałem na iskierki w jego oczach i ogromny uśmiech, brakowało jeszcze tylko żeby się posikał ze szczęścia, albo zaczął lizać mnie po twarzy.
Chłopak przerwał moje rozmyślania przyklejając się do mnie. Wstrzymałem oddech czując przyjemne mrowienie, nawet pomimo tego, że cała ta sytuacja mnie irytowała. Zaciskał swoje ramiona mocniej i mocniej, jakby bał się, że mu uciekne, a ja tylko czułem jak resztki powietrza uciekają z moich płuc. Przesadził.... za dużo tulenia jak na jeden dzień .... miałem tego serdecznie dosyć.

Spiąłem wszystkie mięśnie i udało mi się wyrwać, opadłem na podłogę łapczywie łapiąc powietrze. Jego dalsze pozostawanie w moim otoczeniu groziło poważnym uszczerbkiem na moim zdrowiu... a przynajmnjej na mojej dumie i godności mężczyzny... a to przecież bardzo poważna sprawa. Domyśliłem się już dawno, że zwykła prośba o opuszczenie mojego domu nic nie da, więc musiałem znaleźć inny sposób by się go pozbyć.

Wysunąłem z kieszeni telefon i włączyłem przeglądarkę. Nie zwracając uwagi na  chłopaka, ktory doskonale widział co robię zacząłem wpisywać "jak pozbyć się ducha".
Nie zdążyłem jednak nawet skończyć, a powietrze wokół mnie zgęstniało.  Po plecach przeszły mi dreszcze, poczułem jak trzymany przeze mnie telefon robi cię coraz cieplejszy i po chwili wydobywa się z niego syk, jak gdyby ktoś położył go na wypełnioną tłuszczem rozgrzaną patelnię. Upuściłem  urządzenie, które paliło moją dłoń żywym ogniem i zszokowany przyglądałem się jak wyświetlacz w jednej chwili staje się całkowicie czarny. Czy on właśnie rozjebał mi telefon? Podniosłem głowę i napotkałem wściekły wzrok.... kurwa.
Jestem debilem, jeśli myślałem,że to będzie takie proste.

Od tamtego dnia minął tydzień i przez ten cały czas zdążyłem dojść do jednego wniosku - Labion był jak mucha...

Jak wkurwiająca mała jebana mucha, która bezczelnje lata ci nad głową i doprowadza do szewskiej pasji swoim bzyczeniem, a której, choć byś się najbardziej  starał nie jesteś w stanie zabić co irytuje cie jeszcze bardziej.

Powiedziałem jedna mucha? Otóż nie była jeszcze jedna i miała na imię Majka.

Ta kobieta była niemożliwa, nie dość, że jakimś sposobem ponownie zdobyła mój numer telefonu, nawet po mimo tego, że musiałem go zmienić po tym jak Labion zepsuł go w mistrzowski sposób to jeszcze bezczelnie wpraszała się do mojego domu. 

Miałem wrażenie, że ubzdurała sobie, że skoro ją wtedy uratowałem oznacza, że zostanę również jej chłopakiem...
Nie no super co jeszcze?

Miałem ochtę zakopać się pod ziemię zrobić cokolwiek by móc choć na chwilę odpocząć od tej dwójki.
Były dwie nieuniknione opcje, oni rozpierdolą mnie psychicznie, albo przynajmniej wykończą fizycznie. Nie wiem która z nich była lepsza.

Zagrzebałem się głębiej pod kołdrę i nacisnąłem na głowę poduszkę próbując zasnąć, jednak nieprzerwany potok słów wydobywający się z ust Labiona skutecznie mi to uniemożliwiał.
Jęknąłem głośno niczym więzień na torturach i przewróciłem się na drugi bok, jak gdyby to miało przynieść jakiekolwiek ukojenie.  Nie przyniosło, moja męka trwała nadal, wstrzymałem oddech czując jak z każdą chwilą moje ciało opuszczają wszystkie siły, a ja tracę cierpliwość.

Jeszcze chwila i napewno przestanie gadać, jeszcze chwila i na pewno się zamknie... kiedyś napewno się zmęczy...nie może przecież mielić językiem całe życie... westchnąłem - przecież on nie żyje, nie powinienem oczekiwać cudu.

W wrzaskiem podniosłem się z łóżka i rzuciłem przed siebie poduszką. Pomimo zmęczenia udało mi sie trafić chłopaka.

- Zamknij się wreszcie do kur... - ziewnąłem psując cały efekt

Odwrócił się w moją stronę zmieszany, a ja, ignorując nieznośnie opadające powieki, wbiłem w niego wzrok wściekły na siebie, a jeszcze na niego.

Otworzył usta, ale zanim zdążył wydobyć się z nich jakikolwiek dźwięk, wyciągnąłem przed siebie rękę zabraniając mu cokolwiek powiedzieć.

- Nawet nie próbuj - zagroziłem

Moje wymęczone ciało desperacko pragneło tylko tego bym przyłożył głowę do poduszki i zamknął oczy, wydawało sie to bardzo kuszące ale najpierw musiałem wyjaśnić coś bardzo ważnego insektowi siedzącemu przede mną.

- Jeśli jeszcze raz otworzysz gębę pożałujesz.

Nie miałem pojęcia jaką zastosowałbym karę, , dlatego byłem wdzięczny widząc zdezorietowanie i strach w oczach chłopaka,
mój mózg byłby zbyt przyćmiony by zdobyć się na ten wysiłek i wymyśleć cokolwiek.

Czy  przez ten cały tydzieć, chodź raz udało mi się zasnąć? - przeleciało mi przez myśl, gdy opadłem z powrotem na łóżko.

Nie byłem pewnien, wszystko zlewało się w jedną całość. Gdyby teraz ktoś o coś mnie zapytał nie byłbym w stanie ułożyć logicznej odpowiedzi, w sumie nie byłbym w stanie powiedzieć nawet jak mam na imię.

Poczułem jak materac ugina się pod ciężarem innego ciała i czyjeś ramiona przyciągają mnie w swoją stronę. Nie podobało mi się to, ale nie miałem siły by zaprotestować.

( ͡° ͜ʖ ͡°) Kochanie, wróciłem ( ͡° ͜ʖ ͡°) (bxb)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz