Sophie
— Co on zrobił?! — Byłam pewna, że głośny krzyk Lucy było słychać nawet po drugiej stronie zamku. Dziewczyna wytrzeszczyła na mnie swoje oczy i kręcąc głową w niedowierzaniu. Sama nie miałam pojęcia jak do tego doszło, a co ważniejsze: dlaczego?
— No przecież mówię ci, że mi pomógł — odparłam. Spojrzałam za okno, na zmieniającą się pogodę. Na terenach Hogwartu zaczynały pojawiać się pierwsze oznaki wiosny, choć marzec dopiero się zaczynał. Kilkoro uczniów odważyło się wyjść na zewnątrz. Teraz spokojnie spacerowali po błoniach, śmiejąc się co jakiś czas z tylko sobie znanych żartów. Pamiętałam, jak ja również tak robiłam. Jeszcze nim wszystko tak bardzo się skomplikowało...
— Tak wiem — odezwała się Lucy, ale jej głowa przeczyła jej słowom. — Po prostu nie rozumiem.
Usiadła z westchnieniem na fotelu naprzeciwko mnie. W Pokoju Wspólnym Gryffindoru również było luźniej niż przez ostatnie tygodnie. Uczniowie poznikali, jakby zmiana pogody dała im nowe życie.
— A myślisz, że ja to rozumiem? — Zapytałam, wzdychając cicho. — To Fred, jego nie da się zrozumieć.
Minął tydzień. Dokładnie tyle czasu spędziłam na rozmyślaniu o sytuacji podczas drugiego zadania. Każdą minutę poświęciłam Fredowi i jego ostatnim słowom do mnie. Już nie było to uprzejme pytanie o rozmowę z bratem, jak podczas balu, a jawna niechęć do mojej osoby. Nie wiedziałam tylko, co takiego zrobiłam, że Fred z dnia na dzień przestał mnie lubić.
— A George?
Pokręciłam przecząco głową, sprawiając, że ostatnia nadzieja Lucy, by poznać odpowiedzi na nurtujące ją pytania, legła w gruzach. Już kilka razy pytałam się drugiego bliźniaka, czy wie o co chodzi w tej całej dziwnej sytuacji, jednak za każdym razem odpowiadał mi tym samym, mówiąc, że on sam nie wie dlaczego jego brat to zrobił, a ja miałam wrażenie, że tym razem mówi prawdę.
— On chyba wie jeszcze mniej niż ja. — Westchnęłam. Tak bardzo chciałam się dowiedzieć co chodziło po głowie Fredowi. Może to pomogłoby mi zrozumieć jego zachowanie. Może nawet mogłabym mu pomóc.
— No to musimy wziąć sprawy w swoje ręce — powiedziała dziewczyna, gdy cisza się przeciągała. Spojrzałam na nią w niezrozumieniu. Ta jednak jedynie uśmiechnęła się przebiegle i potarła ręce, jak zawsze robiła, gdy zaczynała coś planować.
— Co masz na myśli? — zapytałam. Nie wiedziałam czy byłam bardziej zainteresowana jej pomysłem czy też przerażona. Nie chciałam czekać aż Fred ponownie postanowi rozkruszyć moje serce. Musiałam wziąć się w garść i sama wykonać ruch.
— Mam pewien pomysł...
~*~
Z każdą mijającą sekundą czułam, jak serce coraz szybciej bije mi w klatce piersiowej. Było jak ptak uwięziony z kartami. Ale przecież każdy ptak jest tam dlatego, by móc go chronić. Tak samo ja chciałam chronić swoje serce przed zranieniem, ale ono zawsze odnajdywało własny klucz i wychodziło z bezpiecznej strefy, choćby nie wiem ile razy wymieniała zamki w kłódce. Nie jeden raz kończyło się to tragicznie.
Lucy kazała mi czekać w tej części zamku, dopóki nie pojawi się tu Fred. Nie wiedziałam jak zamierza go tutaj sprowadzić, ale wolałam w to nie wnikać. Już dawno nauczyłam się, że lepiej nie wiedzieć wszystkiego o zdarzeniach w jakie wplątywała się McCartney. Ta dziewczyna była jak magnes na kłopoty.
Opierałam się o chłodną ścianę, która była wybawieniem dla mojego zgrzanego ciała. Stresowałam się a przez to zaczynało mi być również gorąco.
CZYTASZ
Dark • Fred Weasley
FanfictionPodobno miłość to coś pięknego. Podobno ma mnóstwo kolorów, a świat jest lepszy. Jeżeli tak jest, dlaczego ja wciąż czuję ten okropny ból zawsze gdy go widzę? Dlaczego to tak boli? Powiedz mi dlaczego? Sophie Clark jest nieszczęśliwie zakochana w na...