Sophie
— Dziękuję, że mi pomagasz, George — powiedziałam, idąc przez wąski korytarz wydrążony w ziemi. W jednej ręce przed sobą trzymałam zapaloną różdżkę, by widzieć coś wśród ciemności, a w drugiej torbę pełną jedzenia. Nie szłam tym tajemnym przejściem od lat. Od czasu, gdy jeden z takich tuneli się przez nas zawalił, zrezygnowałam. Bezpieczniej było chodzić wraz z innymi, kiedy wyjścia były zapowiedziane.
— Nie ma sprawy. W końcu od czego ma się przyjaciół. — Na chwilę spojrzał na mnie z uśmiechem, ale zaraz powrócił twarzą przed siebie. — Tak właściwie po co chcesz iść do Hogsmeade? Niedługo znowu możemy to robić legalnie, a nie po kryjomu.
George miał racje. W najbliższą sobotę miał być wypad do miasteczka. Bywały niestety takie sytuacje, które wymagały poświęceń i wyrzeczeń, a także nieco ryzyka. Ta, w którą byłam wplątana wymagała każdej z tych rzeczy i była ponad coś z czym mogłabym dyskutować.
— Tak, tylko... Umówiłam się z kimś.
Nie było to kłamstwo. Dzisiejszego ranka otrzymałam list od Hugo, z prośbą o spotkanie. Mówił, że wszystko wymknęło się trochę spod kontroli, ale nie napisał szczegółów. Dał tylko wzmiankę, że chce ze mną porozmawiać i dobrze by było gdybym zabrała ze sobą co nieco do jedzenia. Dlatego teraz, z torbą pełną smakołyków, które dostałam z kuchni od skrzatów domowych, wyglądałam jakbym uciekała z zamku na co najmniej miesiąc.
— Jasne, rozumiem — odparł chłopak, ale jego głos nie brzmiał, jakby się tym cieszył. Ja też się nie cieszyła, a raczej nerwy zżerały mnie od środka, ale George raczej nie był w złym humorze z tego samego powodu co ja. Nikt w Hogwarcie, poza Lucy, nie wiedział o tym co zdarzyło się podczas wakacji. — Poczekać na ciebie, czy dasz radę wrócić sama?
Dopiero teraz zauważyłam, że znajdowaliśmy się u stóp wydeptanych kamiennych schodków. Coś ścisnęło mnie na wspomnienie ile to razy wchodziłam po nich wraz z bliźniakami, by wykraść nieco słodyczy. Oczywiście nigdy nie były to wielkie ilości, tylko parę cukierków czy innych smakołyków, a wśród tylu różności trudno było zauważyć, że trochę towaru ubyło.
— Myślę, że znajdę drogę powrotną — mruknęłam. — Jeszcze raz dzięki, George. Jestem twoją dłużniczką.
— Kiedyś się do ciebie zgłoszę. — Mrugnął do mnie, na co niemrawo się uśmiechnęłam. — Powodzenia na randce.
— To nie jest randka! — powiedziałam po chwilowym szoku, patrząc jak chłopak znika w ciemnościach tunelu. Nie miałam pojęcia skąd w ogóle wpadło mu do głowy coś takiego, że idę na randkę. Przecież z nikim się nie umawiałam!
Westchnęłam, kręcąc głową i zaczęłam wspinać się po stopniach, ostrożnie stawiając stopy. Kiedyś próbowałam policzyć ile kroków trzeba zrobić, by dostać się do klapy z podłodze Miodowego Królestwa, jednak po dotarciu do dwustu straciłam rachubę i zrezygnowałam.
Torba teraz swobodnie zwisała na moim ramieniu, każąc mi jeszcze bardziej wytężać mięśnie. W lewej dłoni wciąż trzymałam różdżkę, a prawą unosiłam do góry, by uchronić się przed uderzeniem głową o klapę, jak nieraz mi się zdarzało.
W końcu moja dłoń natrafiła na coś twardego, co natychmiast zidentyfikowałam jako ową klapę. Chyba tylko dla zasady, gdyż teraz zapewne dochodziła północ i nikogo nie powinno być w sklepie, zatrzymałam się i nasłuchiwałam odgłosów z góry. Kiedy, tak jak się spodziewałam, nie usłyszałam żadnego dźwięku, powoli uchyliłam klapę i wyszłam przez otwór do piwnicy pełnej pak i drewnianych skrzyń. Zamknęłam ją za sobą. Pasowała tak idealnie, że po zamknięciu nawet w świetle dnia nie dało jej się dostrzec w zakurzonej podłodze.
CZYTASZ
Dark • Fred Weasley
FanfictionPodobno miłość to coś pięknego. Podobno ma mnóstwo kolorów, a świat jest lepszy. Jeżeli tak jest, dlaczego ja wciąż czuję ten okropny ból zawsze gdy go widzę? Dlaczego to tak boli? Powiedz mi dlaczego? Sophie Clark jest nieszczęśliwie zakochana w na...