Rozdział 6 - Plan idealny

357 27 9
                                    

Sophie

Czarna kropla atramentu spadła na czysty pergamin leżący przede mną. Mruknęłam pod nosem odpowiednie zaklęcie, a plama natychmiast zniknęła. Odłożyłam pióro na bok. Odchyliłam się na oparciu krzesła, wzdychając. Próbowałam napisać coś sensownego od jakiejś godziny, ale kompletnie nie wiedziałam co takiego powinnam powiedzieć w liście. Nie chciałam obarczać swoimi problemami więcej ludzi niż do tej pory.

— Co tak wzdychasz? — Radosny głos Lucy wyrwał mnie z otępienia. Odwróciłam się w jej stronę i zobaczyłam szeroki uśmiech, jaki widniał na jej twarzy.

— A ty co się tak szczerzysz? — zapytałam, unosząc do góry brew.

— To już nie można być tak po prostu szczęśliwym?

— Można, ale ten uśmiech wygląda przerażająco. — Parsknęłam.

— Nawet twój wredny charakter nie zepsuje mi humoru. — Dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Nie jestem wredna — obruszyłam się. — Przynajmniej nie dla wszystkich.

— Powinnam poczuć się wyjątkowo?

— Nie wiem, rób co chcesz. — Ledwo wypowiedziałam do zdanie, a natychmiast przypomniało mi się o Fredzie. Nie chciałam o nim myśleć. Miałam już dość jego twarzy, którą widywałam za każdym razem, gdy zamykałam oczy, chcąc zasnąć. W nocy, choć nie wiadomo jak bardzo byłabym zmęczona, moje myśli momentalnie mknęły w stronę tego Weasley'a i naszej ostatniej rozmowy. Nie chciałam o niej pamiętać. Najchętniej wypiłabym jakiś eliksir na zapomnienie, ale nikt by mi go nie dał.

— Lucy wciąż lubisz robić kawały? — zapytałam, ponownie wzdychając, ale tym razem dziewczyna tego nie skomentowała. Spojrzała na mnie. Widziałam jak w jej oczach pojawiają się psotne iskierki, a uśmiech staje się jeszcze szerszy.

— Kto nie lubi? — odpowiedziała tylko. — Chodź.

Wstała ze swojego miejsca. Podeszła do mnie i pociągnęła w górę, zmuszając do wstania.

— Nie chodziło mi, że mamy zrobić go w tej chwili — powiedziałam.

— I tak nic nie robisz. — Spojrzała sceptycznie na pusty kawałek pergaminu.

— No dobra. — Westchnęłam. — Mów co masz w planach. Podrasuję to trochę.

— Oho, mała Sophie się rozkręca. Ciocia Lucy jest dumna.

— To, że jesteś starsza nie oznacza, że możesz nazywać mnie małą. — Założyłam ręce na piersiach. — Przypominam, że szybciej umrzesz.

— Co to ma do rzeczy? — zaśmiała się, a kąciki moich ust delikatnie drgnęły.

— Jeszcze nie wiem, ale kiedyś coś wymyślę — odparłam.

— No dobra koniec żartów. — Lucy zatarła ręce, przygotowując się do żartu, który zamierzałyśmy wykonać. — Pora na coś większego, niż słowne utarczki.

— Dlaczego mam wrażenie, że będę tego później żałować? — Uśmiechnęłam się nerwowo, podczas gdy blondynka szukała czegoś w swojej torbie. Po chwili wyciągnęła z niego mały, czarny notes. Przełknęłam ślinę na jego widok. To ten mały przedmiot był winien wszystkich kłopotów, w które McCartney się wpakowywała, a teraz i ja miałam dołączyć do wąskiego grona osób, które go wykorzystały.

— Kto nie ryzykuje, tan nic nie zyskuje, a jego życie jest nudne — powiedziała.

George

Dark • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz