Rozdział 8 - Najgorszy błąd

335 31 15
                                    

Sophie

Z trudem wtargałam niemal bezwładne ciało chłopaka po schodach prowadzących do dormitoriów chłopców. Przeklinałam w myślach niemal każdego znajomego, który mógłby mi pomóc, ale oczywiście nikogo nie było i jak zawsze byłam zdana na siebie.

Z ust Freda wydobył się jakiś dźwięk, którego nie potrafiłam zidentyfikować, więc nawet nie zareagowałam. Stęknęłam cicho, gdy w końcu stanęłam przed drzwiami do pokoju bliźniaków i Lee.

— Poradzisz sobie? — zapytałam rudowłosego, wypuszczając go ze swoich objęć. Chłopak zatoczył się i na nowo się na mnie uwiesił, przez co moje nogi lekko ugięły się pod wpływem jego ciężaru. — Czyli nie — mruknęłam pod nosem.

Z trudem otworzyłam drzwi i z jeszcze większym wysiłkiem przeszłam przez próg. Jakimś cudem udało mi się doczłapać do najbliższego łóżka. Nawet nie zastanawiałam się do kogo może ono należeć i po prostu posadziłam na nim Freda, który niemal natychmiast padł na plecy. Typowo.

Stałam chwilę przed nim, zastanawiając się co teraz powinnam zrobić. Stan chłopaka nie był najlepszy i w zasadzie nie powinien być teraz sam, bo jeszcze odwali coś głupiego, ale nie mogłam pilnować go całą noc.

W końcu westchnęłam w myślach i już zamierzałam ruszyć w stronę wyjścia, gdy chłopak się odezwał.

— Idziesz? — Odwróciłam się z powrotem w stronę łóżka. Fred już nie leżał jak długi, a podpierał jedną ręką głowę i wpatrywał się we mnie nieokreślonym wzrokiem.

— Tak — powiedziałam po chwili, czując się nieco niezręcznie pod wpływem intensywności jego spojrzenia. Zerknęłam w bok, nie chcąc dłużej patrzeć w jego brązowe oczy. — Powinnam sprawdzić co z Lucy.

— Nie chcę żebyś szła — powiedział, a jego głos przepełniała powaga.

Kątem oka widziałam, jak ustawia się do pozycji siedzącej i próbuje się w niej utrzymać, kiwając się przy tym na boki.

Zmarszczyłam lekko brwi. Z każdą mijającą sekundą coraz mniej rozumiałam chłopaka. Był jak chorągiewka na wietrze. Raz wiał w jedną stronę, mówiąc mi jak bardzo mnie nienawidzi, by w następnej chwili zmienić swoje położenie o sto osiemdziesiąt stopni, wmawiając mi, że jednak mu zależy. Sama nie wiedziałam, w którą wersję Freda powinnam wierzyć.

— Muszę iść — powiedziałam, gdy cisza między nami się przeciągała, a żadne z nas nie kwapiło się, by ją przerwać.

— Nie! — Fred nagle poderwał się z łóżka. Chwiejnym krokiem podszedł w moją stronę. Jak dla mnie to, że w ogóle udało mu się wstać o własnych siłach było niemałym osiągnięciem. Zwłaszcza w jego aktualnym stanie.

Złapał mnie za ramiona, a w moje nozdrza natychmiast uderzył ostry zapach alkoholu. Ile ty wypiłeś, Fred?

— Musisz tu zostać — powiedział wolno, starając się, aby każde słowo było dokładne i wyraźne, ale przy tym marszczył brwi, jakby sprawiało mu to niemały wysiłek. Spojrzałam mu w oczy, ale nadal widziałam tylko nieobecny wzrok pijanego chłopaka.

— Fred... — spróbowałam ponownie, próbując dotrzeć do tych ostatnich komórek jego mózgu, które jeszcze w miarę poprawnie działały. Nim zdążyłam powiedzieć coś więcej, chłopak nagle stracił siłę w nogach i zatoczył się wprost na mnie. O mały włos a oboje wylądowalibyśmy plackiem na podłodze. Wątpiłam by po tym którekolwiek z nas potrafiło wstać.

— Twoje włosy ładnie pachną — mruknął, chowając głowę w zagłębieniu mojej szyi.

— Co? — odparłam zdziwiona słowami chłopaka. Chyba zaczynał już bredzić.

Dark • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz