Rozdział 17 - Bez skazy

236 21 7
                                    

Sophie

Głośny dzwonek do drzwi przerwał w połowie zdania Melanie, która to właśnie opowiadała o swoim ostatnim wyjeździe służbowym, kiedy to przez przypadek pomyliła loty i zamiast znaleźć się w Stanach wylądowała w Japonii.

— Matko, Sophie idź w końcu otworzyć te drzwi, bo dźwięk tego dzwonka irytuje mnie bardziej niż twarz Jake'a.

Bruno złapał się za głowę, próbując jednocześnie zasłonić uszy i posłał w moją stronę wymowne spojrzenie, na które to przekręciłam oczami, a donośny dzwonek drzwi wejściowych po raz kolejny rozniósł się po domu.

Dzisiejszego dnia kuzyni uparli się, że pomimo wszystko, w końcu wypadałoby uczcić jakoś moją pełnoletność i tak oto w siódemkę siedzieliśmy w ten piątkowy wieczór przy okrągłym stole na środku salonu, który przenieśliśmy z ogrodu za pomocą czarów. Każde z nas miało wystarczającą ilość miejsca i bardzo dobry widok na wszystkich wokół. Hugo I Charles byli właśnie w pracy i mieli skończyć dopiero późnym wieczorem, a Amanda udała się w odwiedziny do starej koleżanki z Hogwartu.

— Zaraz to ja rozwalę ci twoją mordę, jak się nie zamkniesz — wycedził Hopkins, mierząc szatyna miażdżącym spojrzeniem prawie czarnych tęczówek.

Handert już otwierał usta z kpiącym uśmiechem na ustach, chcąc zareagować na uwagę Jake'a, gdy trzeci raz w ciągu tych dwóch minut usłyszeliśmy ten irytująco głośny dzwonek. Komuś bardzo zależało by dostać się do środka, a ja tak bardzo nie miałam dziś ochoty na niezaproszonych gości. Bardzo dobrze bawiłam się z kuzynami, którzy użyli swojej wyobraźni w całkiem niezły sposób i wymyślili grę polegającą głównie na przebieraniu się i wczuwaniu w dane role. Mieliśmy już swoje lata, a większość z nas była już nawet pełnoletnia, jednak pokusa ponownego zdziecinnienia była zbyt silna.

Jakimś cudem udało nam się namówić mniejsze dzieci, by zajęły się planszówkami, bądź układaniem puzzli i nam nie przeszkadzały, a sami rozpoczęliśmy grę. Już po chwili Dominic trzymał w dłoni długi kawałek bagietki z beretem na głowie i domalowanymi wąsami, gdy wypadło mu na Francuza; Dave miał na sobie różową sukienkę z mojej szafy, plastikową tiarę Amalie i mocno fioletową parasolkę dziewczynki - był księżniczką i odnalazł się w tej roli jak nigdy, co chwilę wydając komuś rozkazy by coś zrobił, a Melanie właśnie przebrała się za pirata, opowiadającego o przygodach morskich. Teraz kolej wypadła na mnie, ale...

Ten irytujący dźwięk dzwonka rozległ się po raz czwarty, a wzrok wszystkich spoczął na mnie. Z ciężkim bólem postanowiłam w końcu ruszyć się z miejsca, by otworzyć te przeklęte drzwi. Westchnęłam, wstając z całkiem wygodnego krzesła i z miną męczennika ruszyłam na korytarz, wymijając uprzednio rozłożone gry dzieci.

— Sophie, uważaj, prawie nadepnęłaś na księcia Jocasta.

Spojrzałam w lewo, gdzie Amalie na klęczkach właśnie poprawiała plastikową figurkę chłopaka. Wystawiała lekko język I mrużyła oczy, jak zawsze gdy nad czymś się skupiała.

— Przepraszam — mruknęłam, chociaż nie miałam pojęcia kim ten cały książę był. — Gdzie...

— Oscar i Marcus poszli na chwilę do ogrodu — odparła nawet na mnie nie patrząc. — Rollan szuka koca, a Iris peleryny.

Oscar Wenist i Marcus Williams byli siedmioletnimi chłopcami, którzy podobnie jak Rollan Slora i Iris Pussett trzymali się bardzo blisko mojej najmłodszej siostry, praktycznie wszystko robiąc razem i nie odstępując siebie na krok, choć każde z nich posiadało innych rodziców, rodzeństwo i nazwisko; praktycznie wszyscy byli z innych światów.

Dark • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz