Rozdział 9 - Pierwsza próba

338 34 12
                                    

Lucy

Patrzyłam na dwóch identycznych chłopców spod uniesionych brwi, przenosząc swój kpiący wzrok z jednego na drugiego.

— Czyli mam pomóc Fredowi — zaczęłam, powtarzając te słowa już chyba trzeci raz, ale nadal śmieszyła mnie cała ta sytuacja. Staliśmy w Pokoju Wspólnym jak jakieś kołki od dziesięciu minut, próbując się dogadać między sobą. W zasadzie to oni stali nade mną, bo ja wygodnie siedziałam w jednym z czerwonych foteli. — Gościowi, który tyle razy powiedział Sophie, że nie chce mieć z nią nic wspólnego, który wytykał jej wady i mówił jaka to ona jest nie warta od jakiś czterech miesięcy. Mam pomóc TOBIE w próbie pogodzenia się z najlepszą dziewczyną pod słońcem?

Chłopak mierzył mnie zrozpaczonym wzrokiem podczas gdy mi chciało się śmiać z całej tej sytuacji. Tyle knowań jak to zrobić, by Sophie na nowo była szczęśliwa, tyle pracy, by Weasley w końcu rozumiał co stracił. Wszystko to teraz mogło iść w niepamięć razem z moim idealnym planem, bo szanowny Fred Weasley w końcu postanowił dopuścić do siebie myśl, że nie jest pępkiem świata.

— Lucy, proszę cię — odezwał się George, wzdychając. On wiedział o całym moim planie i być może to była jego zasługa, że właśnie prowadziliśmy tę rozmowę, ale jemu wcale nie było do śmiechu. Szkoda, bo ja się bawiłam wyśmienicie.

— Powiedz mi po co. — Odchyliłam się lekko w fotelu, nie spuszczając wzroku z Freda. Przekrzywiłam lekko głowę, czekając aż raczy się odezwać. Odkąd wypalił w moją stronę, że chce pogodzić się z Sophie już nic nie powiedział. Jedynie wysyłał w moją stronę nieme sygnały, które ja ignorowałam. Jeżeli naprawdę chciał mojej pomocy musiałam wiedzieć, że jest ze mną szczery. — Po co mam narażać Sophie na kolejne załamania nerwowe z twojej strony, podczas gdy najzwyczajniej można tego uniknąć. Ja będę mieć spokój, ona będzie mieć spokój i ty będziesz mieć spokój. Każdy będzie zadowolony, więc po co to niszczyć?

Patrzyłam na niego czekając na jego reakcję. Chłopak wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał, a ja już nie chciałam mu przeszkadzać, bo to samo w sobie było niezłym wyczynem w jego przypadku.

— Wiem, że ta sytuacja jest naprawdę beznadziejnie przeciwko mnie — zaczął wolno, uważając na słowa. Pokiwałam energicznie głową, przyznając mu rację. Tak sytuacja była zdecydowanie beznadziejna. — Sam na nią zapracowałem, jednak naprawdę chcę ją odzyskać.

Patrzyłam w jego oczy, szukając jakiejś luki w jego słowach, czegoś co mogłoby skłonić mnie do odrzucenia prośby Weasley'a. Gdybym znalazła choćby cień wahana od razu bym mu odmówiła. Ale niczego takiego się nie doszukałam, więc wolno kiwnęłam głową.

— Jeżeli ponownie ją zranisz... — zaczęłam, mierząc go groźnym spojrzeniem.

— Nie zranię — odparł szybko. — Obiecuję.

Westchnęłam. Chyba pora wpakować się w bagno.

— Czeka cię do tego długa droga - powiedziałam poważnie. — Sophie właśnie wybija sobie ciebie z głowy. Zresztą ja nawet nie myślę by ci pomóc ją odzyskać.

— Przecież powiedziałaś...

— Wiem co mówiłam, Weasley — warknęłam. — Teraz nie mam powodu by ci pomóc. Pokaż jej najpierw sam, że ci zależy, a później poproś mnie o radę. Nie chcę się z nią przez ciebie pokłócić, a to się na pewno stanie, gdy tylko dowie się, że ci pomagam. A wierz mi, dowie się.

Chłopak pokiwał głową i odszedł bez słowa. George mruknął w moją stronę ciche "Dzięki" i zaraz ruszył za bratem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Mój plan w końcu mógł zacząć działać.

Dark • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz