Rozdział 7 - Niezapomniane urodziny

348 31 11
                                    

Sophie

Przykleiłam ostatni kawałek taśmy, kończąc tym samym pakowanie prezentów w ozdobny papier. Spojrzałam na swoje dzieła i uśmiechnęłam się z satysfakcją. Dwie godziny pakowania najnowszego sprzętu od Zonka, ale się opłacało. Już nie mogłam doczekać się min bliźniaków, jak tylko zobaczą swoje prezenty.

Dziś był pierwszy kwietnia, czyli święto żartów i wszelakich kawałów. Innymi słowy – święto bliźniaków Weasley w całej okazałości. Nie dziwił mnie nawet fakt, że urodzili się właśnie w tym dniu. To było tak, jakby on został stworzony specjalnie dla nich, by choć przez te dwadzieścia cztery godziny w ciągu roku, mogli mieć jakąś wymówkę do siania wokoło zamętu i robienia żartów każdemu, kto tylko się nawinął pod różdżkę. Nie to żeby kiedykolwiek potrzebowali jakiejś wymówki.

— Widzę, że pakunki gotowe. — Zacisnęłam oczy słysząc huk otwieranych drzwi. Lucy rzuciła się na moje łóżko dosłownie chwilę po tym, jak zgarnęłam stamtąd prezenty. Posłałam jej mrożące krew w żyłach spojrzenie, ale zdawała się tym nie przejmować. — Teraz tylko potrzeba jakiejś kiecki i śmiało możesz iść na imprezę dziś wieczorem.

— Już o tym rozmawiałyśmy, Lu. — Westchnęłam, odkładając paczki w bezpiecznej odległości od dziewczyny. — Nigdzie nie idę. Fred dał mi jasno do zrozumienia, że nie życzy sobie mojej obecności w swoim życiu. Niby dlaczego miałabym pójść i świętować coś, czego ten nie chce?

— Bo jest idiotą, który nie potrafi docenić tego co ma? — odparła, przewracając się na plecy. Rzuciłam jej ostrzegające spojrzenie, ale trudno było mi się z nią spierać. Fred rzeczywiście ostatnio był strasznym idiotą. — Daj spokój, Soph. To w końcu też urodziny George'a. Między wami przecież już jest wszystko dobrze.

Pokiwałam głową, przygryzając lekko wargę. Racja, że z Georgem w końcu wszystko wróciło do normy, choć nawet on stał się bardziej tajemniczy niż do tej pory. Przyznam, że trochę mnie to martwiło, ale co mogłam zrobić? Dopóki on sam nie zechce mi wyjawić co mu chodzi po głowie nigdy się nie dowiem prawdy, choćbym wymyśliła tysiące scenariuszy.

— Dobrze — powiedziałam w końcu. — Ale idę tam tylko ze względu na George'a.

— A więc po co ci są dwa prezenty?

Lucy uśmiechnęła się szeroko. Zacisnęłam usta w wąską linię i zgromiłam ją wzrokiem. Odetchnęłam parę razy głęboko nim postanowiłam się odezwać.

— To, że Fred mnie nienawidzi, nie powstrzyma mnie od podarowania mu prezentu. Nie po to wiem o ich marzeniu, by teraz totalnie to olać.

— O matko, uważaj, bo zaraz się wzruszę. — Parsknęłam, gdy blondynka udawała, że ociera spod oka niewidzialną łzę. — Chciałbym mieć taką przyjaciółkę. A zamiast tego mam nieznośnego leprechauna.

— Ej! Przypominam ci, że ostatnio to ja zapłaciłam za twoje zachcianki co do alkoholu, a wierz mi, że tanie to nie nie były. Poza tym wciąż czekam na swoje czekoladowe żaby.

Założyłam ręce na piersiach.

— A ty jak zawsze tylko o sobie, zero empatii — Blondynka przekręciła oczami. — Jak tak bardzo chcesz te żaby to zaraz mogę ci jakieś wyczarować.

— Powiedziałam, że chcę czekoladowe, nie żyjące. Zresztą i tak co najwyżej udałoby ci się wyczarować gąsienice aniżeli ropuchę.

— Rzucasz mi wyzwanie? — Uniosła do góry brew. Usiadła na łóżku posyłając mi wyzywające spojrzenie, a ja nie byłam jej dłużna.

Dark • Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz