#1

2.4K 67 18
                                    

- Sophia! Sophiaaaa! Rodzice Evy Simpson wyjechali na tydzień do Grecji, a ona urządza imprezę! - krzyczy na cały dom Marie, która dopiero co pojawiła się u mnie w progu. To właśnie cała Marie. Nie obchodzi ją, że ktoś może cokolwiek usłyszeć. Jest sobą - głośną sobą - i za to ją chyba lubię.

- Ucisz się - odpowiadam na jej wrzaski. W naszym duecie to ja jestem tą spokojniejszą.

- Chyba nie chcesz, żeby ktoś z moich domowników to usłyszał - besztam ją za jej porywcze zachowanie.

- Co usłyszał? - pyta pośpiesznie wracający już z pracy tata, a ja posyłam Marie groźne spojrzenie i zaciskam zęby. Wiem, że jest już za późno na jakiekolwiek wyjaśnienia.

- Yyy... nic takiego - mruczy Marie. Wiem, że teraz będzie się starała wszystko wycofać, ale niestety przed moim tatą nie ma takiej możliwości.

- Sophia?? - spogląda na mnie pytająco. - Masz mi coś do powiedzenia? Hmm? - pyta, pocierając zmęczone powieki.

- Eva Simpson robi imprezę w swoim domu - nie potrafię kłamać, więc mówię mu całą prawdę, a przede wszystkim mam dość przeciągania tej rozmowy w nieskończoność.

- Niech pan pozwoli Sophie iść, panie Thompson - prosi błagalnie Marie. Modlę się w myślach, żeby tylko nie zaczęła przed nim klęczyć. Znam ją i wiem, do czego jest zdolna.
Kiedy miałyśmy 12 lat, rozpłakała się przed moim tatą, żeby ten pozwolił mi zostać u niej na noc. Oczywiście się zgodził, bo płacz Marie był bardziej irytujący niż współczujący. Tata zapewne miał go wtedy dość. Uśmiecham się pod nosem na myśl o tych wydarzeniach. To było sześć lat temu, a ja pamiętam wszystko bardzo dokładnie.

- Dobrze - odpowiada spokojnie. Wydaje mi się, że on również przypomniał sobie tamten błagalny płacz Marie Rodriguez, bo jego kąciki ust nieco podnoszą się do góry. Dostrzegam to tylko ja. Po śmierci mamy tata rzadko się uśmiecha, tak prawdziwie uśmiecha. Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam go ze łzami w oczach spowodowanymi przez głośny i szczery śmiech. Ach, no tak, to było około osiem lat temu. Kiedy mama żyła.

- Ale jak to? Naprawdę się zgadzasz? - pytam, niedowierzając. Zaraz. Czy mój tata właśnie zgodził się na imprezę? To się nie dzieje naprawdę.

- Oczywiście. Rozerwij się trochę z przyjaciółmi. Wiecznie tylko siedzisz w tych książkach - mówi.

-Tylko jest jeden warunek: musisz wrócić do domu przed północą - kontynuuje. Jasne, że wrócę przed północą. Idę tam tylko ze względu na Marie i wcale nie muszę się dobrze bawić. Nie zależy mi na tym.
Nigdy nie kręciły mnie takie sposoby spędzania wolnego czasu w piątkowe wieczory. Wolę spędzać czas w domu, w swoim pokoju, przykryta grubą warstwą kołdry z laptopem w ręku lub dobrą książką.

- Dobrze tato! Dziękuję - odpowiadam i całuję zmęczone czoło taty. Marie posyła mi szeroki uśmiech i pewnie czeka, aż zacznę jej dziękować. Może myśli, że to dzięki niej mój tata się zgodził.

- Kto ostatni w twoim pokoju ten gapa! - krzyczy Marie. Mamy po osiemnaście lat, a w głowach wciąż głupie zabawy. Takie już jesteśmy. Po prostu lubię czuć ten delikatny przypływ adrenaliny, kiedy biegnę po schodach, walcząc z moją najlepszą przyjaciółką o... sama nie mam pojęcia o co tak naprawdę. Być może chodzi tu tylko o dobrą zabawę albo o satysfakcję. Nigdy się wcześniej nad tym nie zastanawiałam.

A Boy From Childhood | Hero Fiennes Tiffin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz