#32

396 22 7
                                    

– Hero, opowiedz nam, co widziałeś tamtej nocy – głos Scotta już kolejny raz tego dnia przywraca mnie na ziemię.
Milczę.
Nic im nie powiem.

– W takim razie nie dajesz mi wyboru. – Dedektyw spogląda w stronę swoich goryli, którzy cały czas stoją za mną.

– Wiecie, co robić, chłopaki – zwraca się w ich stronę, a mnie przechodzą dreszcze, kiedy dwóch mężczyzn podchodzi do mnie, łapie za barki i wynosi z sali.

– Puście mnie! Nic nie zrobiłem! – jęczę w ich stronę, starając się wyrwać z ich objęć.

Dwóch facetów prowadzi mnie przez ciasny, ciemny korytarz. Prawie nic nie widzę, więc nie wiem dokąd idę.
Cholera, ja tutaj nic nie widzę.

Nagle zatrzymują mnie przed stalowymi drzwiami z niewielkim okienkiem. Ten wyższy z nich otwiera drzwi i wpycha mnie do środka ciasnego pomieszczenia.
Włącza światło i dopiero teraz dostrzegam, że mężczyzna ma na szyi tatuaże. Jest lepiej zbudowany od swojego wspólnika, ma groźny wygląd i jest ogolony na łyso.

Podchodzi w moją stronę, co sprawia, że głośnio przełykam ślinę.

– Może to miejsce sprawi, że sobie coś przypomnisz – żartuje ze mnie, po czym zwraca się w stronę tego drugiego i razem odchodzą.

Zostałem sam w tym ponurym pomieszczeniu. Nie mogę z nikim porozmawiać. Jedyną opcją są ściany, bo podobno "mają uszy".
Myślę o Sophii... Jestem ciekawy, czy uwierzyła w moją niewinność... Co teraz robi? Czy mój tata wie, gdzie jestem? A, co z Leną? Kto ją odebrał ze szkoły? Dlaczego tyle pytań naraz nurtuje mój umysł?

Siedzę sam w tej klitce już godzinę.
Minęła druga. I trzecia.
Staram się zasnąć, ale to łóżko jest tak niewygodne, że prędzej uda mi się zasnąć na stojąco.





Sophia



Już pięć godzin nie widziałam się z Hero. Gdzie teraz jest? Czy mówił wtedy prawdę, że jest niewinny?
Tyle pytań a brak odpowiedzi.

– Na szczęście już jesteś! Gdzie się tyle podziewałaś? – Tata podbiega do mnie, a ja nawet nie zdążyłam porządnie przejść przez próg.

– Przepraszam. Mogłam dać ci znać, że się spóźnię na obiad – mruczę w jego stronę.

– Chciałam pobyć chwilę sama. – Wchodzę do salonu i rzucam się na kanapę. Tata siada obok.

– Słyszałem, co się stało. Tak mi przykro, Sophia? – Jak to? Słowa taty mnie śmieszą, bo przecież kilka tygodni temu zabronił mi się z nim spotykać.

– Przykro ci? Przecież go nie lubiłeś – syczę w jego stronę.

– Powinieneś się cieszyć, że go zabrali – dodaję. Wiem, że nie powinnam tego mówić, ale w tej chwili nic dla mnie nie ma już znaczenia.
Czuję się jak balon, z którego uchodzi całe powietrze. To dość nie przyjemnie uczucie.

– Tego nie powiedziałem. Słuchaj, córcia, Hero jest niewinny – mówi najłagodniej, jak potrafi.

– Skąd ta pewność? – pytam, powstrzymując się przed wybuchem płaczu.

– Znam go od tylu lat, więc wiem, że nigdy nie dopuściłby się do czegoś takiego – pociesza mnie.

– Jesteś pewny? – dopytuję się. Ktoś musi mnie przekonać do niewinności Hero, bo ja sama już nie wiem, w co wierzyć.

– Jak najbardziej – mówi spokojnym tonem, po czym całuje mnie w czoło tak, jak robiła to kiedyś mama. Brakowało mi tego.

– Tato? Powiedz, że wszystko będzie dobrze – szepczę, opierając głowę o jego ramię.

– Wszystko będzie dobrze – mówi, a ja chcę być znów tą małą Sophią, która wierzyła we wszystko i we wszystkim pokładała nadzieję.



Hero


Sophia prowadzi mnie na łóżko, siada mi na kolanach głową zwróconą w moją twarz i zaczyna składać delikatne pocałunki na moich ustach. Jej wargi przechodzą z twarzy na szyję. Uwielbiam, kiedy to robi w tej części mojego ciała. Kiedy kończy z szyją, zaczyna dobierać się do mojej koszuli i tak, jak w kantorku zwinnie odpina każdy z guzików.
Jej spojrzenie sprawia, że przez chwilę nie wiem, jak mam się zachować. Wiem, że mnie pragnie i ta świadomość jest cholernie podniecająca. Chowam jej kilka kosmyków za uszy i przyciągam ją bliżej siebie tak, że niemal leży na mnie całym ciałem.
Jęczy, kiedy pieszczę jej szyję ustami, a chwilę później dobieram się do jej bluzki. Pomaga mi ją z siebie ściągnąć. Teraz zostały już tylko jeansy i stanik...
Sophia przysuwa się bliżej mojej twarzy i delikatnie szepcze mi do ucha:

– Jesteś mordercą, Hero.

Budzę się cały zalany potem. A jednak udało mi się zasnąć... Dyszę ciężko, nie mogąc złapać powietrza.

Jesteś mordercą, Hero – te słowa wciąż brzęczą mi w uszach i sprawiają, że całe ciało przeszywa dreszcz.

Nagle stalowe drzwi otwierają się i moim oczom ukazuje się sylwetka dedektywa Scotta.

– Przeszukaliśmy twój telefon, Hero – mówi pewnym siebie tonem.

– Byłeś tam... Widziałeś, kto zabił Lisę Green – mówi bez ogródek. Niech to szlag!

Na myśl o tym, że policja ma moje wiadomości, pliki i dane w kieszeni, robi mi się niedobrze. Wiem, że to ta chwila. Muszę im powiedzieć prawdę.

– To prawda... Widziałem coś, o czym staram się zapomnieć – zaczynam.

– Lisa kłóciła się z jedną dziewczyną w lesie podczas tej imprezy. Cholera! Do tej pory żałuję, że znalazłem się wtedy w tym miejscu!

– Hero... – głos Scotta zamazuje mi obraz twarzy Lisy... Była biała jak śnieg i oczy miała zwrócone ku górze, cały czas otwarte...

– Tak? – odpowiadam na jego wezwanie.

– Kim była ta dziewczyna? – Tego pytania obawiałem się najbardziej.

– Tą dziewczyną była... – mruczę pod nosem.

– Kto to był? – dopytuje się. Jego zawziętość powoli zaczyna działać mi na nerwy.

– To Elizabeth Woodstock – mówię krótko i spoglądam na twarz dedektywa, mając tylko nadzieję, że Sophia Thompson będzie bezpieczna.


PRZEPRASZAM, ŻE DOPIERO DZISIAJ WRZUCAM TĘ CZĘŚĆ.
JAK WAM SIĘ PODOBA? DAJCE ZNAĆ W KOMENTARZU! CAŁUSKI XX❤️

A Boy From Childhood | Hero Fiennes Tiffin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz