#25

407 29 5
                                    

Nathan rzeczywiście dotrzymał słowa i obejrzeliśmy wszystkie moje zaległe odcinki, a później odwiózł mnie do domu.

- Cześć, chciałaś, żebym zadzwoniła - mówię szeptem do telefonu.

- I? Jak było? - pyta pośpiesznie Marie.

- W sumie to w porządku. Oglądaliśmy Riverdale - mówię, ciesząc się, że nie ma jej przy mnie. Od razu wyczytałaby z moich oczu, że coś się wydarzyło, albo miało wydarzyć.

- Na pewno? - pyta. W jej głosie wyczuwam nutkę ciekawości. Wyobrażam sobie Marie, jak leży na łóżku i bawi się swoimi włosami, patrząc na sufit. Jest ubrana w swoją śmieszną piżamę z kocim ogonkiem i uszkami, którą dostała ode mnie na siedemnaste urodziny.

- Tak, dlaczego pytasz? - mruczę pod nosem.

- Słuchaj się, Sophia, ty coś kręcisz - odzywa się nagle. - Daj mi pięć minut, zaraz u ciebie będę - dodaje i rozłącza się. Ekstra, brakuje mi jeszcze tłumaczyć się przed Marie.

Po pięciu minutach Marie rzeczywiście się zjawia. Nie zdążyła nawet przebrać jednoczęściowej piżamy, założyła tylko trampki i czarną bluzę.

- Masz szczęście, że dzieli nas zaledwie te kilkaset metrów. - Skanuję ją wzrokiem. - Biegłaś do mnie, prawda? Przyznaj się - rozkazuję jej, po czym wybucham donośnym śmiechem.

Wyobrażenie biegnącej Marie w różowej piżamie z ogonem, unikającej samochodów, bardzo mnie rozśmieszyło.

- Co się tak szczerzysz? - prycha, posyłając mi groźne spojrzenie. Milknę i siadam na łóżku, a ona robi to samo.

- Chciałam pogadać. - Zakłada kosmyk włosu za ucho. - Szczerze - dodaje.

- O czym? - pytam ją, chociaż dobrze wiem, po co tutaj przyszła, a właściwie przybiegła.

- O Tobie i Nathanie. Czy wy... no wiesz... Robiliście to? - Marie! Dlaczego ty musisz być taka dociekliwa?!

- Nie - odpowiadam krótko, unikając jej wzroku.

- Sophia, jesteś moją przyjaciółką. - Głaszcze moje ramię, a drugą dłonią chwyta za rękę. - Wiedz, że możesz  mówić mi o wszystkim.

- Mówię prawdę, Marie. Nie robiliśmy tego - szepczę, nie chcę, żeby Mike lub tata usłyszał naszą rozmowę. - Tylko się całowaliśmy - dodaję w pośpiechu.

- Okej. - Wzrusza ramionami. - Pamiętaj, że musisz być w stu procentach pewna, że chcesz to zrobić.

- A ty byłaś? - pytam, a Marie cała się czerwieni.

- Tak, byłam i nie żałuję.

- Sophia, chodzi mi o to, że widzę, jak patrzysz na tego... Na Hero.

- Co? Wcale na niego nie patrzę! - bronię się, a Marie potrząsa głową, wcale mnie nie słucha.

- Nie jestem ślepa, ten facet na ciebie leci, a ty... On też ci się podoba. - Hero Fiennes Tiffin mi się podoba? Nigdy o tym tak poważnie nie myślałam.

Owszem, jest przystojny, lubię z nimi czasami porozmawiać, ale to chyba tyle.

- Jest przystojny, ale to wszystko. Patrzę na niego tak, bo on jeden wie o naszej tajemnicy, on był ze mną w tym lesie wtedy, kiedy Lisę... zamordowano.

- Ciszej! - nakazuje. - Bo jeszcze ktoś usłyszy.

- Masz rację - szepczę.

- Niech ci będzie - odzywa się po chwili.

A Boy From Childhood | Hero Fiennes Tiffin Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz