4

8.7K 561 605
                                    

Na jego twarzy malował się szok. Przez dobre kilkanaście sekund wpatrywał się we mnie oszołomiony. Patrzyłem mu w oczy i to pierwszy raz on odwrócił wzrok. Coś mruknął pod nosem i bez słowa ruszył szybkim krokiem do budynku.

-Wow- szepnął Shoto, a ja popatrzyłem na niego z lekkim uśmiechem.

-Chyba jednak nie musisz mnie uczyć bronić się przed Bakugo- odparłem, i zaśmiałem się trochę wrednie.

-Taak nie muszę. Może wreszcie się opamięta, i szczerze w to nie wątpię, bo powiedziałeś mu takie słowa, ze na pewno coś do niego dotarło- kiwnąłem głową uśmiechnięty, ale nie czułem zadowolenia, ani satysfakcji.

Czułem dziwny uścisk w sercu i wiedziałem, że po moich słowach nic już nie będzie takie samo. Po jakimś czasie stania w miejscu, otrzasnąłem się i ruszyłem w kierunku szkoły, a Shoto za mną.

-Wszystko w porządku, Izuku?

-Jak w najlepszym.

Otworzyłem drzwi i wpuściłem go pierwszego do środka. Następnie sam wszedłem i poszliśmy do klasy.

Weszliśmy, wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, ale nauczyciela na szczęście nie było. Usiadłem na swoim miejscu, zerkając na blondyna, który zrobił to w tym samym momencie od razu odwracając głowę. Westchnąłem czując dziwne wyrzuty sumienia. Przecież powinienem się cieszyć. Wreszcie utarłem mu nosa, on mnie wyzywał kilka lat i nigdy nawet nie przeprosił.

To dlaczego sam mam ochotę go przeprosić? Wyciągnąłem karteczkę, gdzie zapisałem następujące słowa:
"Spotkajmy się po lekcjach, za szkołą"

Rzuciłem ją na ławkę Bakugo. Lekko zdziwiony ją otworzył, ale po chwili kiwnął lekko głową. Wszystkie lekcje minęły szybciej, niż się spodziewałem.

-Shoto?

-Tak?

-Mógłbyś chwilę poczekać na mnie przed szkołą? Później pójdziemy do mnie- złapałem za ramię chłopaka.

-Um pewnie.

Rozejrzałem się wokół, Bakugo już nie było, więc sam ruszyłem w miejsce spotkania. Kiedy już dotarłem, stał tam, oparty o ścianę. Kiedy usłyszał kroki, odwrócił głowę w moją stronę. W jego oczach nie było nienawiści, która była jeszcze kilka godzin temu. Był teraz tam tylko smutek i niechęć do życia.

Nie wiem co mną kierowało, ale szybkim krokiem podeszłem do niego. Zakrył się rękoma, myśląc, że chce go uderzyć. W jego oczach czaiło się przerażenie, którego nigdy nie widziałem. Ale ja zrobiłem coś co wprawiło go w osłupienie.

Objąłem jego talię, a głowę położyłem na jego klatce piersiowej, obok serca, które biło w nie naturalnym tempie. Kilka dobrych sekund stał, napinając wszystkie mięśnie, ale widząc, że nie chce nic mu zrobić, lekko mnie objął, a twarz schował w zagłębieniu mojej szyi.

-Przepraszam, że nazwałem cię potworem. Nie sądzę tak, po prostu w złości mi się wymsknęło. Ale to prawda. Chociaż bardzo chcę, nie potrafię cię znienawidzić. Szkoda, że nasza przyjaźń się rozpadła. Byłeś i jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu, tylko przykro mi, że ja nie- szepnąłem, lekko się odsuwając od chłopaka.

Musiałem stąd odejść, bo bałem się, że długo nie wytrzymam i się poryczę, a nie chciałem znowu pokazywać swojej słabości przy nim. Popatrzył mi w oczy. To uczucie było niesamowite. Jakbym palił się w ogniu, ale nie był on gorący, tylko przyjemnie ciepły i otulał mnie do snu.

-Ja też Deku, nigdy cię nie nienawidziłem- szepnął i zniknął z zasięgu mojego wzroku tak szybko jak się pojawił.

Nie nienawidził mnie? Jak to możliwe? Przecież pokazywał to na każdym kroku. Mieszał mnie z błotem, wyzywał od najgorszych. Przypomniawszy sobie, że Shoto na mnie czeka, szybko ruszyłem w to miejsce.

-Jestem- mruknąłem i stanąłem koło niego- długo czekałeś?

-Nie, spokojnie. A jeśli mogę spytać... co robiłeś?

-Spotkałem się z... Bakugo- jego nazwisko w moich ustach, brzmiało tak obco- kurwa- szepnąłem, a łzy zaczęły lecieć po moich policzkach.

Stałem jak sparaliżowany nie mogąc się ruszyć. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa przez co upadłem na beton. Schowałem twarz w rękach i krzyknąłem z bezsilności. Czułem się, jakby ogień palił mnie żywcem od środka. W tej chwili miałem ochotę zniknąć. Nie, nie popełnić samobójstwo, nie zostać zabitym, po prostu zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu.

Słyszałem jak Shoto klęka i zdejmuje moje ręce z twarzy i patrzy na mnie z przerażeniem, czułem jak chwyta mnie i podnosi, jak prowadzi mnie do domu, otwiera drzwi... Pamiętam jak siadam na łóżku i patrzę pusto w przestrzeń. Jak Todoroki mnie obejmuje, a ja nadal nie ruszam się z miejsca, nawet nie mogąc. Pamiętam jak każe mi się położyć, co robię posłusznie, automatycznie jak pies. Zamykam oczy i zasypiam czując ciepłe ciało koło siebie, które teraz wydaje się być zimne jak lód.

Co się ze mną dzieje? Czy wraca depresja? A może ona nigdy nie odeszła i czekała na okazję, żeby znowu mnie niszczyć? Jeśli tak, to kto mi pomoże? Czy znajdzie się osoba, która będzie wstanie mnie całkowicie wyciągnąć z otchłani w którą wpadłem? Czy będzie wstanie spowodować, że wypowiem słowa "jestem szczęśliwy"?

Proszę o opinie. Do następnego!

Niespodziewane uczucia- BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz