29

4.6K 318 144
                                    

Z emocji i bólu chwilę potem zemdlałem. Nie wiem ile czasu minęło kiedy obudziłem się, ale biel pomieszczenia sprawiła, że musiałem znowu zamknąć oczy. Nie czułem nic, ale kiedy spróbowałem wstać, mój brzuch zaprzeczył, a ja zwinąłem się z bólu. Przypomniałem sobie wszystkie wydarzenia i rozejrzałem się dookoła. Na drugim łóżku, około dwa metry dalej leżał Kacchan. Ignorując pieczenie, wstałem, odpinając kabelki i usiadłem, biorąc jego rękę w swoją.

Była zimna, więc zacząłem ją ocieplać. Był blady, ale powoli odzyskiwał kolory z czego bardzo się cieszyłem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, jak bardzo mi na nim zależy. Kocham go. I chętnie spędzę całe życie u jego boku.

Ale czy będzie mi to dane?

Drzwi zaskrzypiały i ukazała się głowa doktora. Tego samego, który zajmował się mną.

-Witam Midoriya. Wiesz, że nie powinieneś wychodzić z łóżka? Jak się czujesz?

-Nawet dobrze. Tylko trochę jeszcze boli mnie brzuch, udo i głowa. Nie mogę leżeć- wskazałem na blondyna głową, a lekarz smutno westchnął.

-Tak wiem... Niedawno widziałem tu ciebie, a teraz jego. Chyba macie pecha.

-Nie on. Ja. Chciał mnie uratować, ale wpadł w pułapkę. Oddałbym wszystko, żeby być na jego miejscu i nie musiał cierpieć.

Mężczyzna szybko podszedł do mnie i usiadł po drugiej stronie łóżka.

-Posłuchaj. Bakugo na pewno cię kocha i się cieszy, że w jakiś sposób mógł cię uratować. Nie powinieneś tak myśleć, bo zrobił to dla ciebie i nie żałuje. Wyjdzie z tego. Jego wyniki są w normie, wątroba powoli odzyskuje swoje "siły", kości się zrosną. Daje mu trzy dni i się obudzi. Nie martw się- uśmiechnął się lekko.

-Dziękuję... Po prostu... - głos mi się załamał- Ciężko mi było patrzeć jak cierpi. Robiła mu krzywdę, a ja nie mogłem nic zrobić, tylko patrzeć... - łzy popłynęły po moich policzkach.

Położył mi rękę na ramieniu w pocieszającym geście.

-Czasami nie jesteśmy w stanie pomóc, nawet jeśli tego bardzo chcemy. Nic na to niestety nie można poradzić i musisz się pogodzić, że nie uratujesz każdego- odparł i zaczął badać Kacchana- Już o wiele lepiej. Jeśli by coś się działo to naciśnij ten guzik- wyszedł.

Siedziałem tak z godzinę, aż drzwi się otworzyły i wszedł przez nie Izak. Uśmiechnął się lekko w moim kierunku i usiadł tam gdzie wcześniej doktor.

-Co u niego?- spytał i wskazał głową na blondyna.

-Jest o wiele lepiej. Powinien wybudzić się za max trzy dni. Wszystko się mu goi, ale potrzeba czasu- mruknąłem.

Kiwnął głową.

-To dobrze...

-A teraz mi opowiedz jak dotarłeś do All Mighta- spojrzałem na niego wyczekująco. Westchnął pocierając czoło.

Dopiero teraz zauważyłem, że ma wory pod oczami i ogólnie wygląda jak zombie. Chyba wyrzuty sumienia go męczą. Ale czemu on jest winien? Pomógł bardzo. Gdyby nie on, mogłoby być za późno i moglibyśmy być już martwi, a tak nie jest. Mam dług u niego.

-Przepraszam, że ci przerwę, ale chciałbym Ci bardzo podziękować. Gdyby nie ty... Moglibyśmy być już martwi. Dziękuję, że nas uratowałeś- uśmiechnął się szczerze.

-Nie masz za co dziękować. Zrobiłem co powinienem. Nie mógłbym żyć z myślą, że prawdopodobnie mam twoje i Bakugo życie na sumieniu. A prawdzie mówiąc zaczęło zależeć mi na tobie. Czuję się przy tobie jakbym miał młodszego brata, o którym zawsze marzyłem. Jego- wskazał na chłopaka- też polubiłem. Jest takim przyjacielem, którego zawsze chciałem- starał cisnące się do jego oczu łzy.

Wstałem i przytuliłem go, a on wtulił się we mnie pociągając nosem.

-Też stałeś się dla mnie ważny. Jesteś jak starszy brat, którego nigdy nie miałem, a zawsze mi brakowało- zaśmialiśmy się.

Czy już będzie dobrze? Czy wreszcie zaznam szczęście? Mam nadzieję, bo już mam dosyć i chce odpocząć.

-A teraz opowiadaj.

-Kiedy zniknąłeś bardzo się martwiłem. Nie chciałem cię nie pokoić, ale mnie też zmartwiła ta wiadomość. Kiedy długo nie wracałeś poszedłem cię szukać. W parku znalazłem twój telefon- wyciągnął go z kieszeni, a ja uśmiechnąłem się z wdzięcznością- Odczekałem do ranka, a kiedy się nie zjawiłeś, pojechałem do szkoły w której się uczysz. Znalazłem twojego wychowawce i wyjaśniłem sytuację i wtedy zawołał Bakugo. Powiedział, że nic do ciebie nie pisał i zaczął się denerwować. Ten Aizawa powiedział, że All Might poszedł na emeryturę i jest w jakimś domku w górach, żeby złoczyńcy go nie dorwali, ale kiedy się dowiedział, że zaginąłeś szybko wpakował manatki i przyjechał. Zaczęliśmy opracowywać plan działania, ale chyba twój chłopak nie lubi czekać, więc się wymknął i zaczął cię szukać na własną rękę. Na szczęście pomyśleli o tym i przyczepili mu wcześniej nadajnik. Dzięki temu wiedzieliśmy gdzie jesteście, a resztę historii już znasz.

Mój lekkomyślny Tapczan. Tylko mój.

Następne dni spędziłem głównie w szpitalu. Izak przywoził mi posiłki, a ja siedziałem przy łóżku Kacchana ucząc się, bo miałem zaległości w szkole. Trochę tego było.

Aż nadszedł ten dzień...

Doktor wszedł do sali z lekkim uśmiechem.

-Już tu jesteś? Dziewiąta dopiero. Powinien się dzisiaj obudzić. Jego wyniki są w normie- powiedział, a na mojej twarzy zagościł szczery, ale zniecierpliwiony uśmiech.

-Mam nadzieję, bo go do tego zmuszę- warknąłem "gniewnie", ale zdradził mnie uśmiech rozbawienia.

Mężczyzna zaśmiał się i pokręcił głową.

-Bakugo na pewno ma z tobą ciekawie- puścił mi oczko i wyszedł.

Przysunąłem się do łóżka i chwyciłem jego rękę.

-Będziesz miał ze mną ciekawie jeśli się obudzisz- westchnąłem czując ciepłe łzy spływające po policzkach.

-Mam nadzieję- spojrzałem w otwarte piękne oczy Kacchana.

-Obudziłeś się- szepnąłem- Wiesz jak mnie nastraszyłeś?! Teraz to będziesz mieć ciekawie, ale nie w dobrym sensie!- odwróciłem od niego głowę, a on zaśmiał się chrapliwym głosem.

Dotknął ręką mojego policzka.

-Tęskniłem Brokule- przyciągnął mnie do siebie i zachłannie połączył nasze wargi.

-Ja też Kasztan- mruknąłem między pocałunkami- ja też.

Podobało się? Proszę o opinie, a ja zabieram się do pisania epilogu.  Będzie ten rozdział dłuższy niż inne, ale mam nadzieję, że to was nie zrazi. Do ostatniego!

Niespodziewane uczucia- BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz