27

4.1K 305 142
                                    

-Kacchan!

Leżał na jakimś stole, przywiązany. Był cały w siniakach i krwi, a oczy miał zamknięte. Przerażony podbiegłem do niego, ale na szczęście klatka piersiowa się ruszała. Miał na sobie jedynie spodnie, więc dobrze widziałem szramy tworzące serce połamane na pół.

-Dlaczego?! Mogłaś mnie zabić, zrobić co chcesz! Dlaczego jego skrzywdziłaś...? - załamany upadłem na kolana i zaszlochałem.

Usłyszałem kroki.

-Oj Deku, Deku... Czyli się poddajesz, tak?- spytała.

-Tak, jeśli wypuścisz stąd Kacchana. Żywego.

*malutkie tortury. Jeśli jesteś słaby psychicznie, przewiń.

-Hm... Zastanowię się. Spójrz na niego- mruknęła, a ja wolno podniosłem głowę.

Trzymała go za rękę. Uśmiechnęła się szyderczo i wykrzywiła ją tak, że usłyszałem dźwięk łamanej kości. Wrzasnął głośno, odzyskując przytomność. Moje łzy podwoiły swoją ilość, a ja spróbowałem wstać. Zauważyła to, więc chwyciła go za takie w niemym ostrzeżeniu. Próbował się wyrwać, aż zobaczył mnie.

-Deku... - szepnął.

*koniec

-Przepraszam- mruknąłem, a on pokręcił gwałtownie głową.

-To nie twoja wina. Mogłem to przemyśleć. Izak miał rację. Emocje wzięły górę i nie myślałem trzeźwo. Wydostanę nas od tej... wariatki. Obiecuję- poleciała mu jedna łezka, a ja zmusiłem się żeby do niego nie podbiec i nie przytulić.

-Oj Bakugo. Deku jest mój, tylko MÓJ. All Might niedługo przybędzie, a my go pokonamy i wygramy, a wtedy będę miała władze, pieniądze i IZUKU.

-Nigdy nie będzie twój! Jest moim chłopakiem! Kocham go, chce z nim założyć rodzinę, pojechać na wymarzone wakacje, spędzić z nim całe życie! Nie odbierzesz mi tego!- wrzasnął, a ja popatrzyłem na niego w szoku.

-Zobaczymy. Macie dziesięć minut. Pożegnajcie się gołąbeczki- warknęła i wyszła zamykając drzwi.

Szybko podbiegłem do blondyna.

-Wszystko w porządku, Kacchan? Boli cię bardzo? Poczekaj, spróbuję cię wydostać- pociągnąłem za grube sznury, ale ani drgnęły.

-Zostaw, Deku. Poczekaj- szepnął, i chwycił mój policzek drugą ręką.

Starł moje łzy, które znowu zaczęły lecieć w zawrotnym tempie. Przyciągnął mnie do siebie, a nasze usta złączyły się w pełnym bólu i tęsknoty pocałunku. Płacząc, chłonęliśmy swoją bliskość. Przytuliłem się chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Zaczął gładzić moje włosy, a ja uspokoiwszy się podniosłem głowę.

-Musimy spróbować się wydostać. Nie pozwolę, żeby więcej krzywdy ci zrobiła- warknąłem, a on kiwnął głową. Rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. Pusto.

W pewnym momencie zobaczyłem coś świecącego w jakimś rogu. Podszedłem i zobaczyłem nożyczki. Szybko wróciłem do Bakugo i zaczynałem obcinać sznury. Trwało to chyba wieczność, ale wreszcie się udało. Próbował wstać, ale prawie upadł, więc kazałem mu się oprzeć o moje ramię. Ściągnąłem koszulkę i owinąłem nią nadgarstek blondyna. Drzwi oczywiście były zamknięte, ale nie poddaliśmy się. W pewnym momencie zobaczyłem wypukłość w ścianie. Odszukałem klamkę i otworzyłem drzwi, wchodząc z Kachcanem do ciemnego pomieszczenia. Znalazłem włącznik od światła, a po chwili naszym oczom ukazały się schody prowadzące na dół.

Popatrzyliśmy się na siebie i w niemej zgodzie zeszliśmy. Powitało nas pięć korytarzy. Z pierwszego dochodziły krzyki, z drugiego dziwny zapach, z trzeciego rozmowy, z czwartego światło, a z piątego... cisza. Musieliśmy zdecydować. Z góry usłyszeliśmy zdenerwowany głos Uraraki, świadczący o gniewie, który nią wstrząsnął zobaczywszy, że nas nie ma.

Bakugo wskazał na piąte, więc ruszyliśmy. Szliśmy tak dłuższą chwilę, aż zobaczyliśmy kraty. Spojrzeliśmy przez nie, a widok spowodował, że nam obojgu żółć podeszła do gardła.

Na wielkim stole leżała kobieta, przywiązana. Miała podziurawione ubrania, a na ramieniu i poliku nie miała prawie skóry. Stał nad nią mężczyzna w masce i coś do niej mówił, ale nie byliśmy w stanie usłyszeć co. W pewnym momencie krzyknął i mocno chwycił za ramię dziewczyny.

-Mów, co wiesz ty kurwo!

Wrzasnęła z bólu.

-Nic nie wiem, naprawdę. Nawet nie znam All Mighta, osobiście- zaszlochała.

Warknął coś pod nosem i wziął telefon.

-Pani... Nie chce nic mówić. Nie zna go osobiście. Dobrze spróbuję. Uciekli? Dobrze, poszukam, a nią zajmę się później. Do widzenia- odwrócił się do brunetki- idę poszukać uciekinierów, a kiedy przyjdę, mam nadzieję, że przypomnisz sobie, gdzie znajduje się bohater numer jeden- wyszedł.

Gdzie jest All Might? Zaginął? A może się schował i czeka na odpowiedni moment, żeby zaatakować?

Mieliśmy na rękach "bransoletki", więc nie mogliśmy użyć quirk żeby wyważyć kraty. Klucze mi odebrali. Chciałem się cofnąć, ale blondyn mnie zatrzymał.

-Poczekaj- mruknął i zaczął przyglądać się kratom zauważając mały zamek. Wyciągnął igłę z kieszeni, a na moje zdezorientowane spojrzenie zaśmiał się cicho.

-Mam to zawsze przy sobie- szepnął i zaczął majstrować przy dziurce. Po chwili je otworzył i patrząc na mnie napuszył się jak paw.

Zaśmiałem się i pocałowałem go.

-Mój zdolny chłopak- powiedziałem, a Kacchan lekko się zarumienił i odwrócił wzrok- Wstydzioszek- szepnąłem mu do ucha za co dostałem łokciem pod żebra.

Dziura nie była wysoko, więc bez problemu mogliśmy zejść nie łamiąc sobie przy tym nogi. Kiedy byliśmy już bezpiecznie na równym podłożu, kobieta nas zauważyła.

-Kim jesteście? Proszę nie róbcie mi krzywdy... Jestem niewinna- zaskomlała i zaczęła się wyrywać.

-Spokojnie. Sami zostaliśmy porwani i uciekamy. Nic ci nie zrobimy.

-Dlaczego mam wam ufać?- spytała.

-Bo nie masz żadnego wyjścia. On wróci i wtedy umrzesz- odparłem.

-Nie dacie rady mnie odwiązać...

Uśmiechnąłem się i pokazałem jej nożyczki. Przez chwilę w jej oczach pojawił się strach, ale szybko zniknął.

Uwolniłem ją i szybko się odsunąłem. Stanęła i przypadkiem poruszyła ramieniem, przez co krzyknęła z bólu. Szybko podbiegłem do niej i zakryłem usta. Nic nie usłyszeliśmy, więc westchnęliśmy z ulgą.

Znalazłem jakieś gazy i bandaż. Zająłem się ręką brunetki na co cicho podziękowała. Bakugo w tym czasie pochodził po pomieszczeniu.

-Mam!- krzyknął cicho, a my podeszliśmy do niego- jakiś debil zostawił wszystkie klucze- uśmiechnął się szeroko i ściągnął nam "bransoletki"- Teraz możemy walczyć.

Chciał rozprostować palce, ale syknął z bólu patrząc na nadgarstek.

-Co za suka. Zemszczę się- warknął, a ja chwyciłem go za zdrową rękę.

Połączyłem nasze usta i lekko go przytuliłem.

-Uważaj na siebie. Nie daj się ponieść emocjom. Pamiętaj, że musisz ze mną być całe życie.

-Nie muszę. Chce. Kocham cię.

-Ja ciebie też, Kacchan.

Niedługo następny rozdział, więc oczekujcie. Trochę się przedłuży.

Podobało się? Do następnego!

Niespodziewane uczucia- BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz