21

4.8K 363 134
                                    

Perspektywa Midoriyi

Musiałem jednak zostać w szpitalu jeszcze tydzień, bo musieli zobaczyć czy na pewno wszystko dobrze się wyleczyło. Codziennie Kacchan przychodził do mnie i opowiadał jak jest w szkole. Jego humor poprawił się bardzo odkąd się obudziłem. Prawie cały czas się uśmiechał i śmiał. Bardzo się z tego cieszyłem. Ale nastąpił dzień gdzie spytał mnie o coś o czym próbowałem zapomnieć.

-Deku... Co się działo kiedy byłeś w śpiączce?

-Spotkałem moją mamę. I.. Dawnego przyjaciela- szepnąłem.

*wspomnienia

Znalazłem się w białym pomieszczeniu. Gdzie ja jestem? Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem jakąś postać. Podszedłem do niej.

-Przepraszam...- odwróciła się- mama...

Uśmiechnęła się.

-Kochanie... - podeszła by mnie przytulić, ale ja odskoczyłem jak poparzony.

W jej oczach pojawił się ból.

-Nie żyje?- spytałem, przypominając sobie wszystko.

Mężczyzna wąż, Kacchan.. Moje przyznanie się do uczuć...

-Jesteś w śpiączce. Teraz od ciebie zależy czy będziesz chciał wrócić. Chodź... Musimy porozmawiać- powiedziała i zaczęła iść, a ja za nią.

-Przepraszam- szepnęła- że cię zostawiłam. Wiem, że teraz masz do mnie żal, że nie powiedziałam ci o chorobie, ale nie potrafiłam. Chciałam, żebyś był szczęśliwy i nie zamartwiał się moim stanem. Teraz mnie nie zrozumiesz, ale kiedy będziesz mieć własne dziecko, na pewno to zrobisz.

-Mamo- szepnąłem, a ona odwróciła się stając- kocham cię- podeszłem do niej i objałem wtulając się jak małe dziecko.

Moim ciałem wstrząsnął szloch. Zaczęła głaskać mi głowę, a ja powoli uspokajałem się.

-Już lepiej?- spytała, a ja kiwnąłem głową.

Pocałowała mnie w czoło.

-Chodź, oprowadzę cię- zaczęła ciągnąć mnie w stronę światła.

-Nie!- wyrwałem się jej- przecież... Tam jest niebo, kiedy z tobą pójdę to umrę mamo.

-Nie. Jeśli chcesz żyć, będziesz mógł wydostać się z tego miejsca... Ale poczekaj- mruknęła i zniknęła w mgle.

Westchnąłem. Po dziesięciu minutach zjawiła się ciągnąc kogoś za rękę.

Otworzyłem szeroko oczy, kiedy moim oczom ukazała się tak znana, ale i obca twarz.

-Kaji- wyszeptałem, a on uśmiechnął się szeroko.

Podszedł do mnie i przytulił co także zrobiłem. Staliśmy tak w uścisku napawając się swoją bliskością. Mój przyjaciel z dzieciństwa (rozdział pierwszy- wspomnienia. To z nim Deku się pierwszy raz pocałował i zdał sobie sprawę, że jest gejem).

-Ty...

-Tak, umarłem- przytaknął.

Usiedliśmy na krzesłach, które pojawiły się znikąd.

-Ale jak? Dlaczego?- spytałem.

-Najpierw ty opowiedz mi jak tu trafiłeś.

Więc to zrobiłem. Ufałem mu... Chociaż przyjaźniliśmy się jak byliśmy naprawdę mali to nigdy o nim nie zapomniałem. Oprócz Bakugo był moim najlepszym przyjacielem.

-Wow. To ten Katsuki Bakugo?- przytaknąłem.

Tak się złożyło, że opowiedziałem mu o wszystkim.

-Stał się potworem, a teraz znowu się zmienił, ale na lepsze... Do tego cię kocha, a ty jego. No nieźle- skomentował, a ja zaśmiałem się krótko.

-Teraz twoja kolej- kiwnąłem zachęcająco głową.

-Miałem wypadek samochodowy. Tak naprawdę niedawno umarłem. Mam tak samo jak ty szesnaście lat.

-Ale jak to się stało?

-Pokłóciłem się ze swoim chłopakiem. Był zazdrosny o to, że rozmawiam z innymi kolegami i myślał, że go zdradzam. Wkurzyłem się i wybiegłem z jego domu. Nie zauważyłem samochodu kiedy wpadłem na ulicę i nie przeżyłem. Głupia śmierć. Szkoda, że się z nim nie pożegnałem. Kochałem go i nadal kocham. Przykro mi, że moje życie skończyło się kłótnią z chłopakiem- zakończył.

Przytuliłem go.

-Nic na to nie poradzisz. Czasu nie cofniesz.

Spędziłem tam tydzień. Rozmawiałem z Kajem i mamą, ale oni nie wiedzieli o tym, że słyszę go. Kacchana. Opowiadał mi o szkole, ale głównie o tym co czuje. Nie mogłem go zostawić

-Muszę wracać- oświadczyłem siódmego dnia.

Kiwnęli głową.

-Wiem, że powinniśmy to powiedzieć wcześniej, ale w świecie żywych jesteś w śpiączce już ponad miesiąc.

O nie...

-Jak mogę się stąd wydostać?

-Musisz szczerze zapragnąć wrócić- powiedział, a ja ostatni raz ich przytuliłem.

Już chciałem zamknąć oczy, kiedy zobaczyłem, że światło zbliża się do mnie. Musnąłem je palcami czując jak się rozpływam. "Chodź do mnie... Za mną" - szeptało. Już się ruszyłem, postawiłem krok, kiedy usłyszałem głos Kacchana w głowie "Nie odchodź, nie mogę bez ciebie żyć".

Wtedy zapragnąłem być koło niego. Światło zniknęło, a ja pojawiłem się w świecie żywych.

*koniec wspomnień*

Proszę o opinie! Do następnego!

Niespodziewane uczucia- BakudekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz