Słońce już zaszło, ale Tritsusa, Jachimoza i Enzziego nadal nie było. dealer, jak to on, chodził w kółko na granicy lasu w miejscu, którędy szło się do obozu Bractwa Mieszańców. Sądził, że wrócą dużo wcześniej, ale skoro wciąż ich nie było to zaczął się porządnie martwić.
Początek dnia był piękny, ale po południu zaczęło się chmurzyć. Teraz niebo było całkowicie zachmurzone. Sprawiało to, że było jeszcze ciemniej. Wiedział, że powinien się schować w domu. W każdej chwili mógł zostać zaatakowany przez potwory. Ale nie chciał stąd iść. Chciał wiedzieć czy chłopaki wrócili do domu czy nie.
Był spięty i poddenerwowany, dlatego, gdy usłyszał czyjeś kroki, szybkim ruchem wyjął miecz, wykonał półobrót...i zatrzymał czubek swojego miecza kilka centymetrów przed twarzą Doknesa, który stał w miejscu niewzruszony.
- Nie odróżniasz kroków człowieka od kroków potwora? - Doknes uniósł brew.
- Nie mógłbyś na przyszłość ostrzegać, że zachodzisz mnie od tyłu? - dealer schował miecz ze zdenerwowaniem. Bądź co bądź, przed chwilą omal nie nadział na swoją broń przyjaciela.
- Nie uważasz, że stanie tu nie ma dalszego sensu? - Doknes postanowił zmienić temat.
- Czy teraz będziemy rozmawiać ze sobą pytaniami? - dealer przewrócił oczami.
- Nie - odparł Doknes kończąc tę bezsensowną dyskusję. Postanowił przejść już do sprawy, z którą tutaj przyszedł. - Po prostu uważam, że to bez sensu, żebyś tkwił ciągle na dworze. Będziesz niewyspany, możesz się przeziębić albo jakiś potwór cię dopadnie. Wydaje mi się, że to chłopakom nie pomoże, jeśli któryś z tych scenariuszy się spełni.
dealer westchnął. Wiedział, że Doknes ma rację, ale nie chciał wracać do domu, dopóki nie upewni się, że wszyscy jego przyjaciele są bezpieczni.
- Nie podoba mi się to, że oni tak długo nie wracają. A co jeśli coś im się stało? Może powinniśmy iść do Bractwa i upewnić się, że nic im nie jest?
- I tak nas tam nie wpuszczą - przypomniał mu Doknes. - A jeśli jesteś rozsądny to sam wiesz, że bieganie po lesie w środku nocy nie jest zbyt mądrym pomysłem. Jestem za tym, żeby sprawdzić Bractwo, ale rano, gdy będzie jaśniej i bezpieczniej. Ale dopilnuję, żebyś nigdzie nie poszedł, jeśli w tej chwili nie wrócisz do domu i nie położysz się spać.
Jego głos brzmiał stanowczo. dealer uśmiechnął się.
- Nie sądziłem, że tak się o mnie martwisz, Damian.
- Hubert - mruknął Doknes, ale nie skomentował pozostałych słów dealera. Wiedział, że on powiedział je żartobliwym tonem, lecz tak naprawdę doceniał troskę. Zaś Doknes raczej nie przepadał za zbytnim okazywaniem swoich uczuć. - Zrobisz, jak mówię? - spytał dla pewności.
dealer pokiwał głową i rozeszli się do swoich domów. Zjadł kolację, ogarnął się i położył do łóżka, lecz sen nie nadchodził. Za bardzo martwił się o chłopaków. Gdyby mógł to od razu pobiegłby ich szukać. Jednak wiedział, że nie pomógłby im, gdyby jemu coś się stało. Mógł więc tylko czekać z niecierpliwością, aż wstanie nowy dzień. Na dodatek w pewnym momencie zaczęło padać, a szum niespecjalnie pomagał mu w zaśnięciu.
W końcu udało mu się zasnąć, a obudziło go pukanie do drzwi. Było jasno, lecz jego dom nie był oświetlony przez słońce. Po omacku znalazł okulary, szybko dotarł do drzwi i je otworzył. Przed nim stała Jachimozianka. Przy okazji dealer sprawdził pogodę. Niebo było zachmurzone, a na dworze było mokro po nocnym deszczu.
- Wszystko w porządku? - dealer przyjrzał się Jachimoziance. Wyglądała, jakby spała jeszcze krócej niż on. Potwierdziło to potężne ziewnięcie, które się z niej wydobyło, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć.

CZYTASZ
Minecraft Ferajna : Bractwo Mieszańców
ФанфикFerajna powraca z bitwy ze Smokiem jako bohaterowie. Są szczęśliwi, że wrócili do domu, a mieszkańcy okolicznych wiosek podziwiają ich i szanują. Jednak nie wszyscy mają powody do radości. Enzzi, człeko-potwór, nie cieszy się taką popularnością jak...