13. Plan krok po kroku

202 33 4
                                    

dealer poszedł znowu zobaczyć się z Abrą godzinę z kawałkiem po ich pierwszej rozmowie. Do tego czasu Abra zaczął odzyskiwać siły. dealer przekonał się o tym, gdy zobaczył go spacerującego nad zatoką w towarzystwie MWKi, który w razie czego był gotów udzielić pomocy, gdyby gość znowu poczuł się gorzej.

- Widzę, że już ci lepiej - stwierdził dealer, gdy stanął przed nimi. Abra pokiwał głową. Merdał przy tym ogonem i na chwilę nawet wywalił język, ale szybko go schował ze złością.

- Byłoby idealnie, gdybym tylko potrafił zapanować nad swoimi typowo psimi odruchami - westchnął Abra. - Nad większością pracuję, ale z ogonem po prostu nie daję rady - spojrzał na swój ogon, który usilnie próbował zatrzymać, ale i tak widać było, że on lekko drży.

dealer i MWK wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Normalnie jakby widzieli niedoceniającego siebie Enzziego.

- Tutaj nie musisz się tym przejmować - uspokoił go dealer. - Możesz być sobą. Tu nikt cię nie ocenia.

,,No, może oprócz Dziadka" dodał w myślach z przekąsem. Chociaż odniósł wrażenie, że odkąd Enzzi uciekł, Dziadek trochę się ogarnął. Oczywiście nadal zachowywał się tak samo, ale nie wyrażał się o Enzzim tak, jak wcześniej. Mówił o nim po prostu ,,Patryk" albo ,,Patryczek", nie używał określeń ,,szkarada" czy ,,potwór". ,,Może zacznie pracować nad sobą" myślał dealer z nadzieją.

Abra uśmiechnął się i znowu zamerdał ogonem. Od dawna nie czuł się tak rozluźniony, jak teraz. Nareszcie poczuł, że nie musi się ukrywać ze swoimi odruchami i, że nikt nie ocenia go tylko za to, że jest mieszańcem. Na Ferajnie czuł się o wiele lepiej niż w Bractwie.

- A teraz przejdźmy do tego, po co tu przyszedłem - dealer zmienił temat. Abra również spoważniał - Mówiłeś, że jak daleko stąd znajduje się właściwy obóz Bractwa?

Abra na chwilę się zamyślił.

- Jeśli podróżują w tym samym tempie, co zawsze to teraz są tak około półtorej dnia drogi stąd na piechotę.

- Czyli dwa i pół dnia od Spell City - dodał MWK. Oznaczało to, że Bractwo jest już naprawdę blisko celu. Felix mógł przeprowadzić atak w każdej chwili.

- A w ile udało by się tam dojechać konno? - pytał dalej dealer.

MWK uniósł brew. Po pierwsze, nie spodziewał się takiego pytania. Po drugie, domyślał się już jaki dealer ma plan. Abra znowu się zamyślił.

- Jeśli by jechać szybko i z małą ilością krótkich postojów to myślę, że byłoby to możliwe do zrobienia w kilka godzin. Droga wiedzie głównie przez równinę - dodał Abra dla sprostowania.

dealer pokiwał głową analizując to, co powiedział Abra. MWK nie wytrzymał. Musiał zadać to pytanie.

- Zamierzasz udać się do Bractwa? - spytał. dealer pokiwał głową.

- Musimy w jakiś sposób dowiedzieć się kiedy Felix planuje atak na Spell City, żeby zdążyć przygotować miasto do obrony.

- Przecież złapią cię, jeśli spróbujesz się tam dostać - zauważył MWK.

- A na mnie nie masz co liczyć - wtrącił się Abra. - Ja oficjalnie nie żyję i lepiej, żeby oni nie poznali prawdy. Przynajmniej na razie.

- Zapomnieliście, że wśród nas jest jeszcze jeden mieszaniec - przypomniał dealer.

MWK i Abra wymienili spojrzenia. Dopiero po chwili tego pierwszego olśniło.

- Ale Jachimozianka jest jeszcze dzieckiem - przypomniał MWK. - Wpuszczą ją na teren obozu? - to pytanie skierował do Abry, który zamyślił się po raz kolejny. Po chwili pokiwał głową.

Minecraft Ferajna : Bractwo MieszańcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz