Armia była gotowa do wymarszu.
Tego samego ranka, którego dealer, skkf i Jachimozianka wyruszyli na poszukiwania Freda, cały obóz Bractwa Mieszańców został zwinięty. Zostały im dwa dni do planowanego ataku. Przez ten czas mieli przenieść obóz bliżej Spell City. Później odpoczną trochę, a potem wyruszą ponownie i zaatakują.
Aktualnie Felix razem z Robertem zajmowali się jeszcze ,,przyłączaniem" nowych rekrutów. Jak tylko Enzzi wrócił z próby, chwilę jeszcze z nim porozmawiał, po czym wskoczył na konia i galopem wrócił do prowizorycznego obozu. Enzzi, Ela i Alfons mieli sami dalej zajmować się zwijaniem obozu.
Była jeszcze jedna rzecz, której trzeba było dopilnować. Od teraz mikstura miała być podawana w posiłkach, które wyznaczeni mieszańcy mieli spożywać nocą. Do tej pory jedzenie z miksturą było im podawane na śniadanie. Jednak atak na Spell City miał nastąpić godzinę przed świtem. Raczej wyszłoby słabo, gdyby nagle trzeba było przerwać walkę, żeby podać im miksturę. Nawet jeśli mikstura przestawała działać dopiero jakieś kilka godzin później, jeśli regularne podawanie zostało przerwane. Dlatego Felix wymyślił, że od teraz będą oni dostawać ją wcześniej, żeby ostatnią porcję spożyli tuż przed bitwą. To pozwoli uniknąć tego typu sytuacji.
Wszyscy byli już po jedzeniu, dobytek mieli spakowany, więc ruszyli. Może i było ich dużo, ale poruszali się całkiem żwawo. Głównie dlatego, że mieszańcy pod wpływem mikstury nie narzekali i nie zwalniali. Skoro rozkazano im iść naprzód, szli.
Alfons szedł z tyłu i pilnował, by nikt nie zwalniał. Musieli utrzymać tempo, jeśli mieli dotrzeć do wyznaczonego punktu na czas. Ela i Enzzi szli z przodu i prowadzili cały pochód. Jak na perspektywę czekającej ich bitwy, Ela była podekscytowana. Najbardziej cieszył ją sam fakt podróży. Cieszyła się, że w końcu robi coś konkretnego, a nie tylko pomaga Felixowi przy jego przedstawieniach lub pilnuje porządku w obozie.
Po Enzzim ciężko było stwierdzić, co czuje. Nie odzywał się, tylko szedł przed siebie z tą ponurą miną, która towarzyszyła mu już przez dość długi czas. Ela wielokrotnie próbowała mu jakoś poprawić humor. Kilka razy nawet jej się udało. Jednak ostatnio Enzzi w ogóle nie był skłonny do żartów. Był bardzo skupiony i widać było, że zależy mu na tym, aby wszystko poszło dobrze.
Jako dowódca sprawdzał się wyśmienicie. Podczas pakowania wszystkiego widać było, jak się angażuje. Poza tym często rozmawiał z innymi mieszańcami, pomimo że sprawiał wrażenie samotnika. Znał już większość członków Bractwa.
,,Wszystko wygląda dobrze. Ale skoro tak, to dlaczego on cały czas chodzi taki ponury?" pomyślała raz Ela.
Oczywiście Alfons nie znosił Enzziego tak samo, jak wcześniej, a nawet jeszcze bardziej. Ciągle próbował go złapać na jakimś błędzie, ale do tej pory na niczym go nie przyłapał. To dlatego Alfons pilnował tyłów. Sam się do tego zgłosił, ponieważ wiedział, że z tyłu potrzebna jest tylko jedna osoba. Dzięki temu miał gwarancję, że nie będzie musiał podróżować w bezpośrednim towarzystwie Enzziego.
Na wszelki wypadek wysłano naprzód kilku zwiadowców, by w razie czego mogli zawiadomić o ewentualnym niebezpieczeństwie. Teraz Ela zobaczyła jednego z nich. Szedł spokojnie, co sugerowało, że przyszedł tylko złożyć ogólny raport i nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Gdy zwiadowca zbliżył się do Eli i Enzziego, zobaczyli, że tymże zwiadowcą jest Adam.
- Teren czysty - oświadczył człeko-pies.
- Świetnie - skomentowała Ela. - Możesz odejść.
Adam skinął głową i pobiegł, żeby dogonić pozostałych zwiadowców. Ela spojrzała na Enzziego.
- Jak na razie wszystko przebiega bez zakłóceń - stwierdziła z satysfakcją.
CZYTASZ
Minecraft Ferajna : Bractwo Mieszańców
FanficFerajna powraca z bitwy ze Smokiem jako bohaterowie. Są szczęśliwi, że wrócili do domu, a mieszkańcy okolicznych wiosek podziwiają ich i szanują. Jednak nie wszyscy mają powody do radości. Enzzi, człeko-potwór, nie cieszy się taką popularnością jak...