30. Czas decyzji

198 34 5
                                    

Wrócili do Spell City jeszcze tej nocy. Wozy jechały dość szybko. Nie wszystkie mieszańce zmieściły się do nich, dlatego umieszczono tam tych najbardziej rannych. Pozostali szli szybciej lub wolniej, ale żwawo. 

MWK krążył pomiędzy wozami i udzielał niezbędnej opieki medycznej najbardziej potrzebującym mieszańcom. Pomagała mu Jachimozianka. Reszta ekipy szła razem z tą drugą grupą, by pilnować, czy aby na pewno wszyscy nadążają.

Podążali w milczeniu. Może i cieszyli się udanym szturmem na laboratorium, ale czekała ich jeszcze bitwa o Spell City. dealer starał się nie pokazywać, że się martwi. Wprawdzie mieli czas na przygotowanie obrony, ale przeciwnik miał prawie dwukrotną przewagę, a tylko nieliczni mieszkańcy byli doświadczonymi wojownikami. Większość z nich żyła przez lata w spokoju i dopiero kilka dni temu pierwszy raz po dłuższej przerwie chwycili miecze w dłonie.

Miał nadzieję, że mur i pułapki spełnią swoje role. Ale wiedział, że w końcu będzie musiało dojść do bezpośredniego starcia. A wtedy może nie być tak kolorowo. 

- Martwisz się?

Czyjś głos wyrwał go z zamyślenia. Spojrzał w bok i ujrzał Sheo, który szedł obok.

- A ty nie? - spytał dealer.

- Oczywiście, że tak - przyznał Sheo. - Jednak staram się wierzyć w tych ludzi. Może i nie są to wytrawni wojownicy, ale są zdeterminowani, by bronić Spell City. To im choć trochę pomoże. 

dealer znowu spojrzał przed siebie i westchnął.

- Czuliby się lepiej, gdyby Fred był z nimi. Niby jedna osoba, ale sama jego obecność dodałaby im odwagi i wiary w siebie. 

- Próbowałeś go przekonać - przypomniał mu Sheo. - A skoro nie przyszedł, to nie wiem, czy taki z niego bohater. Poza tym oni nie są sami. Przecież ty tu jesteś.

dealer przeniósł wzrok z powrotem na niego i uśmiechnął się.

- Nie tylko ja. Wy też tu jesteście. Prawie cała Ferajna.

Sheo odwzajemnił uśmiech, a dealerowi znowu mina zrzedła. Ferajna była, lecz nie w komplecie. Ocalili Tritsusa, ale nadal nie było z nimi Jachimoza i Enzziego. dealer wielokrotnie zastanawiał się nad kwestią tej dwójki, ale nie wiedział, co może zrobić. Sheo domyślił się o co chodzi.

- Na pewno znajdziemy jakiś sposób - rzekł. Nagle wpadł na pomysł. - Jeśli chodzi o Jachimoza, możemy rozglądać się za nim na polu bitwy i ściągnąć go do miasta. Po prostu trzeba będzie go gdzieś zamknąć, dopóki mikstura nie przestanie na niego działać.

To był nie najgorszy pomysł, ale mimo wszystko nie poprawił dealerowi humoru.

- No dobrze, ale co z Enzzim? Jak go przekonać do powrotu? I czy w ogóle powinniśmy to robić? Bo może on tego nie chce i tylko go do siebie jeszcze bardziej zrazimy, jeśli zaczniemy go przekonywać.

Zapadła cisza, podczas której Sheo zmarszczył brwi w głębokim zamyśleniu. dealer już myślał, że to koniec rozmowy i miał odejść, gdy jego rozmówca się odezwał.

- Mam jedno pytanie. Gdyby udało ci się jakoś dostać do Enzziego, stanęlibyście ze sobą twarzą w twarz...co byś zrobił?

dealer zamyślił się. Przez chwilę zbierał myśli, po czym odpowiedział:

- Przeprosiłbym go. Za to, co wtedy powiedziałem i za to, że nie byłem dobrym przyjacielem. Powinienem był go wspierać, a tylko krytykowałem jego wybory. I jeśli nie zechce wrócić do nas, nie ma problemu. Nie powinniśmy za niego decydować, co ma robić. Ale jeśli będzie chciał wrócić, będziemy na niego czekać.

Minecraft Ferajna : Bractwo MieszańcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz