Wszyscy zastygli w swoich miejscach w bezruchu i czekali na rozwój sytuacji. Na pewno nikt się nie spodziewał pojawienia się Freda, a przyniosło to Enzziemu i jego przyjaciołom odrobinę nadziei.
Fred mierzył się wzrokiem razem z Felixem. Ten patrzył na niego z szokiem. Nie widział swojego brata od lat, a ostatnio, gdy go widział, próbował go zabić.
,,Nadszedł czas, by wyrównać stare porachunki".
- Nie wiem, gdzie się podziewałeś przez te wszystkie lata, ale głupio zrobiłeś wracając! - zawołał.
- Właśnie nie! - odkrzyknął Fred. - Teraz mogę naprawdę się do czegoś przydać!
Postąpił krok do przodu. Widać było, że trzyma miecz dużo pewniej niż wtedy, gdy się tu zjawił. Jednak nie zrobił kolejnego kroku, bo Felix wycelował w niego z kuszy, lecz ten nie strzelił od razu.
- Nawet nie wiesz, jak długo czekałem na tę chwilę - rzekł.
Jednak nie zdążył oddać strzału. Pierwsza zareagowała Ela. Wyjęła łuk, nałożyła strzałę na cięciwę, namierzyła cel i wystrzeliła, a to wszystko w ciągu zaledwie kilku sekund.
- Felix, uważaj! - zawołał Robert.
Mniej więcej w tym samym momencie Ela kopnęła Roberta w lewą rękę i wytrąciła mu z niej miecz. Ledwo to zrobiła, a od razu rzuciła się na niego i przygniotła do ziemi. Robert upadł na zranioną prawą rękę i syknął z bólu. Jednak zażarcie tarzał się po ziemi próbując zrzucić z siebie Elę, która z całej siły robiła wszystko, by nie pozwolić mu wstać. W tym czasie Enzzi czołgał się w ich stronę, by podnieść miecz Roberta leżący na ziemi. Jeśli zdąży, Robert stanie się bezbronny. Jeśli nie, w końcu wyrwie się Eli, dobędzie broni i to będzie koniec ich obojga.
Ostrzeżenie dotarło do Felixa i człeko-lis wykonał unik przed strzałą. Zrobił to tak nagle, że aż się przewrócił, a kusza wypadła mu z rąk i poleciała kilka kratek dalej. Felix z pogardą spojrzał na Elę szamoczącą się z Robertem.
- Nie trafiłaś - zauważył zgryźliwie.
Już chciał sięgnąć po kuszę, ale został zmuszony do wyciągnięcia miecza i odparowania ciosu Freda. Felix patrzył na niego zszokowany. Jeszcze zaledwie przed chwilą jego brat znajdował się na drugim końcu placu, a teraz był już tutaj.
- Nie musiała - zauważył spokojnie Fred. - Wystarczyło, że odwróci tym twoją uwagę, bym mógł się do ciebie dostać.
Felix poczuł, że ogarnia go gniew. Zamierzał go wyładować na swoim znienawidzonym bracie. Szybko wstał i przystąpił do ataku. Cały czas próbował go dosięgnąć swoim mieczem, podczas gdy on głównie się bronił. Mógł bez problemu wykorzystać emocje kierujące jego przeciwnikiem i z łatwością go pokonać. Jednak nie zrobił tego i wszyscy doskonale wiedzieli dlaczego.
Nie potrafił zranić własnego brata, nawet jeśli ten chciał go zabić.
Braci można było rozróżnić tylko pod dwóch rzeczach. Po pierwsze, Fred miał rękawicę zasłaniającą protezę. Po drugie, jego ruchy były spokojne, precyzyjne i opanowane, podczas gdy ruchy Felixa były nerwowe, nieskoordynowane i chaotyczne.
W tym czasie Robert w końcu zdołał zrzucić z siebie Elę. Był osłabiony i wykończony. Rzucił się w kierunku, gdzie leżał jego miecz, by zobaczyć, jak Enzzi go akurat podnosi. Zatrzymał się ciężko dysząc. Ela również się podniosła i wycelowała w niego łukiem, choć niepotrzebnie. Robert padł na ziemię płytko oddychając. Podczas szamotaniny stracił dość dużo krwi, więc nie miał siły ani na stawianie oporu, ani na ucieczkę. Gdyby zdążył podnieść miecz, być może jeszcze próbowałby walczyć, ale skoro nie zdążył, przyznał się do porażki.
CZYTASZ
Minecraft Ferajna : Bractwo Mieszańców
FanficFerajna powraca z bitwy ze Smokiem jako bohaterowie. Są szczęśliwi, że wrócili do domu, a mieszkańcy okolicznych wiosek podziwiają ich i szanują. Jednak nie wszyscy mają powody do radości. Enzzi, człeko-potwór, nie cieszy się taką popularnością jak...