Pierwsze promienie słońca oświetliły walczących. Wszystkim zaczęło doskwierać zmęczenie, ale nikt nie chciał ustępować. Niestety, mieszańcy powoli odzyskiwali przewagę. Wprawdzie w mieszkańców wstąpiła nowa energia wraz z pojawieniem się Freda, ale to nie wpłynęło na ich umiejętności. To najprawdopodobniej była kwestia czasu aż mieszańcy pokonają mieszkańców.
Chyba, że wydarzy się coś, co przechyli szalę zwycięstwa na stronę obrońców.
dealer miał nadzieję, że czymś takim będzie uśmiercenie Felixa. Jednak ciągle nie mógł go znaleźć. Jakby przywódca Bractwa Mieszańców czuł już ostrze miecza na swoim gardle, dlatego cały czas mu umykał.
W końcu szczęście się do niego uśmiechnęło, a stało się to chwilę po tym, jak Adam przyniósł Felixowi informację o niedokończonym murze. Felix skupił się na odnalezieniu Roberta i nie zachował do końca ostrożności. I on i dealer znaleźli się w tym samym momencie w tym samym miejscu. Po prostu nagle wyszli z tłumu na kawałek otwartego terenu, na którym aktualnie nikt nie walczył.
Znajdowali się po przeciwnych stronach. Obydwaj spoglądali na siebie z nienawiścią. Doskonale wiedzieli, że nadszedł ten moment, w którym jeden z nich zginie.
I żaden z nich nie zamierzał być tym pokonanym.
Problem był taki, że Felix miał przewagę, ponieważ był uzbrojony w kuszę. Na dodatek miał już ją naciągniętą ze świeżo założonym bełtem. Tymczasem dealer miał ze sobą tylko miecz, i to nie swój, lecz Koshiego. Jedyne, co mógł zrobić, to spróbować podpuścić Felixa, żeby ten strzelił i nie trafił. Zanim zdążyłby założyć nowy bełt, dealer mógłby podbiec do niego i zaatakować mieczem. Wprawdzie Felix również nosił przy sobie miecz, ale wtedy szanse byłyby wyrównane.
Tylko, że nie wiedział jak zmusić człeko-lisa do błędu. Felix był sprytny, na pewno nie dałby się łatwo podpuścić. Ten z resztą nie zamierzał dłużej się z nim cackać. Uniósł kuszę i wycelował nią prosto w niego.
- Masz jakieś ostatnie słowo? - spytał triumfalnie.
dealer tylko otworzył usta. W tym momencie powinien był rzucić jakimś sarkastycznym tekstem, czy coś, ale w obliczu śmierci nic mu nie przychodziło do głowy.
Ponieważ cisza trwała już kilka sekund, Felix nie zamierzał czekać dłużej. Już miał nacisnąć spust i wypuścić bełt, który przyniósłby dealerowi niechybną śmierć, gdy nagle pojawił się ktoś jeszcze. Kogoś, kogo żaden z nich się nie spodziewał, a jego obecność wprawiła ich w zdziwienie.
Pomiędzy nimi stanął Enzzi.
W ręku trzymał miecz. Stanął twarzą do dealera i spoglądał na niego bez cienia jakichkolwiek emocji. Jego wzrok był zimny i lekko niepokojący. dealer wybałuszył oczy na jego widok. Do tej pory tak bardzo chciał odnaleźć Enzziego, by go przeprosić, ale gdy ten stanął tuż przed nim, zapomniał języka w gębie.
Felix uśmiechnął się drapieżnie i opuścił kuszę. Do tej pory zastanawiał się w jaki sposób może przeciągnąć Enzziego na swoją stronę. Człeko-potwór miał sporo wątpliwości i trzeba było mu je jakoś rozwiać. Teraz już wiedział, jak Enzzi może to osiągnąć.
- Zabij go - rzekł.
dealer i Enzzi stali każdy na swoim miejscu. Obydwaj uważnie obserwowali siebie nawzajem. Na dźwięk rozkazu Felixa, dealer aż się wzdrygnął.
Czy Enzzi byłby w stanie go zabić?
Enzzi nic nie robił i Felix zaczął się niecierpliwić. ,,W tym czasie zdążyłbym strzelić co najmniej cztery razy" pomyślał.
CZYTASZ
Minecraft Ferajna : Bractwo Mieszańców
FanficFerajna powraca z bitwy ze Smokiem jako bohaterowie. Są szczęśliwi, że wrócili do domu, a mieszkańcy okolicznych wiosek podziwiają ich i szanują. Jednak nie wszyscy mają powody do radości. Enzzi, człeko-potwór, nie cieszy się taką popularnością jak...