Felix stał na uboczu placu treningowego i przyglądał się swoim mieszańcom podczas treningów. Aktualnie ćwiczyli walkę na miecze. Byli tam mieszańcy z obu grup. I ci pod wpływem i ci z wolnym umysłem. Może i ci pierwsi nie posiadali wolnej woli, ale jeśli wiedzieli, że muszą walczyć, robili to. I to całkiem nie najgorzej. Wprawdzie nie mogli równać się z tą drugą grupą, ale Felix był pewien, że oni poradzą sobie, gdy ruszą na Spell City.
Przywódca Bractwa aktualnie powinien znajdować się w mniejszym obozie, który rozbito po drodze do Spell City. Tam organizowano spotkania dla mieszańców z okolicznych wiosek. Odbywały się one na tych samych zasadach, co poprzednie. Jednak dzisiaj miał dwa powody, które sprawiły, że musiał wrócić do głównego obozu. Po pierwsze, główny obóz miał się zwinąć i przenieść bliżej Spell City. Jako przywódca, miał obowiązek dopilnować tego osobiście. Po drugie, dzisiejszego wieczoru Enzzi i jego oddział mieli wrócić z misji. Dlatego w tamtym obozie aktualnie rządził Robert.
Zawsze gdy Felix wybierał nowego dowódcę, ten musiał przejść próbę. Zazwyczaj w jej ramach przyszły dowódca musiał wyrżnąć wszystkich mieszkańców swojej wioski, a potem ją spalić. Dzięki temu udowadniał swoją nienawiść wobec ludzi i lojalność Bractwu. Czasem zdarzało się, że wybierany mieszaniec mieszkał w dużym mieście albo w samotnej chatce. Wtedy wymyślano dla niego coś innego.
Felix oczywiście wolał, żeby celem Enzziego stała się Ferajna, ale uznał, że to zbyt ryzykowne. Mogli zaszkodzić Bractwu, gdyby udało im się wymknąć. Mogli także przeciągnąć Enzziego z powrotem na swoją stronę. A wtedy trzeba by było zmieniać wszystkie plany, co niespecjalnie odpowiadało Felixowi. Po konsultacji z pozostałymi dowódcami zgodnie uznali, że lepszym i bezpieczniejszym celem będzie Birchville. Enzzi zgodził się, Felix wyznaczył mu dziewięciu mieszańców do towarzystwa i wyruszyli. W tej dziewiątce był jeden z bardziej zaufanych członków Bractwa. To on miał zdać raport z zadania.
Słońce chyliło się ku zachodowi. Ogłoszono koniec treningów i wszyscy powoli zbierali się na kolację. Felix ruszył niespiesznym krokiem w stronę namiotu dowódców. Ela, która akurat zajmowała się rozmową z jakimś mieszańcem, zauważyła go, szybko zakończyła konwersację i przyłączyła się do swojego przywódcy.
- Wrócił już? - spytała na wstępie.
- Jeszcze nie, ale powinien zaraz tu być. Chyba, że coś im się stało po drodze - dodał Felix, ale w jego głosie nie było słychać przesadnego zmartwienia.
- Myślisz, że dał radę to zrobić?
Felix wzruszył ramionami.
- Dowiemy się, gdy tu wróci. Aczkolwiek wydaje mi się, że powinien był podołać temu zadaniu. Widać w nim ból, gniew i determinację. Nie ukrywam, że to nie jest łatwe, ale musi pokazać swoją lojalność, jeśli chce dołączyć do grona dowódców.
Gdy dotarli do namiotu, weszli do środka i zajęli miejsca przy stole. Rozmawiali ze sobą swobodnie, choć Felix odnosił wrażenie, że jego rozmówczyni jest jakaś spięta. Nie musiał jej o nic pytać. Doskonale wiedział skąd wzięło się to spięcie. Zauważył, jak w przeciągu tych prawie dwóch tygodni Ela zaprzyjaźniła się z Enzzim. On także darzył ją swego rodzaju sympatią. Ela bardzo chciała, żeby Enzzi przeszedł próbę i dołączył do dowódców, bo wtedy będą bliżej siebie.
A może chodzi o coś więcej?
Jego rozmyślania zostały przerwane, gdy do namiotu wszedł Alfons. Był ponury, jak zwykle. Chociaż teraz sprawiał wrażenie jeszcze bardziej ponurego. W dłoni trzymał kartkę papieru.
- Raport od szpiegów ze Spell City - wyjaśnił siadając przy stole i podając papier Felixowi. - Wszystko w porządku, nic się nie zmienia, nikt nic nie podejrzewa.
CZYTASZ
Minecraft Ferajna : Bractwo Mieszańców
FanficFerajna powraca z bitwy ze Smokiem jako bohaterowie. Są szczęśliwi, że wrócili do domu, a mieszkańcy okolicznych wiosek podziwiają ich i szanują. Jednak nie wszyscy mają powody do radości. Enzzi, człeko-potwór, nie cieszy się taką popularnością jak...