Prolog

741 41 8
                                    

Patryk patrzył z przerażeniem na wszystko, co się wokół niego działo. Widział tylko stado uciekających przez las mieszańców. Słyszał rozpaczliwe krzyki i trzaskanie ognia, który trawił jego wioskę, która została za nimi. Jeszcze przed chwilą siedział w swoim domu i bawił się drewnianym mieczem, że walczy z creeperami, gdy ludzie wparowali do wioski, podpalili ją i zaczęli mordować wszystkich mieszańców na ich drodze. Udało mu się uciec tylko dzięki szybkiej reakcji rodziny. Może i był dzieckiem, ale nawet dzieci nie oszczędzano.

Poczuł, że ktoś obejmuje go ramieniem. To była jego matka. Wyglądała na zmęczoną, ale starała się uśmiechnąć. Geny mieszańca przekazał mu ojciec, a mama była piękną kobietą o blond włosach i niebieskich oczach. Patryk dałby wszystko, żeby wyglądać tak jak ona. 

By być normalnym.

- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze - rzekła uspokajającym głosem.

- Dokąd idziemy? - zapytał Patryk.

- Nad rzekę - odpowiedziała - Uciekniemy im wodą. Czekają tam na nas łodzie.

Wśród uciekinierów było kilku ludzi, którzy przyjaźnili się z mieszańcami. Oni również mogli obawiać się o swoje życie. Patryk nie mógł zrozumieć dlaczego niektórzy ludzie akceptują mieszańców, a niektórzy nie.

Spojrzał na swoje granatowo-szare dłonie. Jego nawet mieszańcy nie akceptowali. Był w połowie człowiekiem, a w połowie potworem o granatowej skórze, przerażających białych oczach, gęstych białych brwiach, ostrych jak brzytwa kłach i wężowym języku. Wielokrotnie patrzył na swoje lustrzane odbicie z obrzydzeniem. Nie rozumiał jak jego mama mogła zakochać się w jego ojcu, który wyglądał tak samo. Kiedyś się jej o to zapytał, a ona odpowiedziała: ,,dla mnie nie liczy się wygląd, lecz wnętrze".

Nie tylko on nie mógł tego zrozumieć. Był z nimi też jego dziadek, ojciec jego matki. Był bardzo bezpośredni i nie bał się mówić na głos o swoim zięciu. Mama mówiła, że dziadek na starość trochę ześwirował i, żeby się nim nie przejmować. Może i często komentował nieprzychylnie wybór swojej córki, ale teraz pomagał im w ucieczce.

Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Wszyscy obrócili głowy ze strachu, że to ich oprawcy, ale to byli ostatni mieszańcy, którzy walczyli z ludźmi, żeby odwrócić ich uwagę. Ku uldze Patryka, wśród nich był jego ojciec. Nie wyglądał na ciężko rannego, ale był osmalony, a ubranie miał ubrudzone krwią z niewielkich ran.

- Musimy jak najszybciej dotrzeć nad rzekę - oświadczył, gdy znalazł się przy swojej rodzinie - Oni w każdej chwili mogą nas dopaść.

- I widzisz, córeczko? - odezwał się dziadek swoim charakterystycznym chrapliwym głosem - Gdybyś wyszła za kogoś normalnego to teraz byśmy nie mieli takich kłopotów.

- Tato, nie teraz - syknęła jego córka.

Wiele razy prawił komentarze w tym stylu, ale Patryk zdążył się już z nimi częściowo oswoić. ,,Dziadek mówi swoje, ale tak naprawdę cię kocha" powtarzała mu wiele razy mama. Nawet teraz, gdy ich spojrzenia się spotkały, Patryk dojrzał w nich współczucie i zmartwienie.

Biegli szybko pomiędzy drzewami. Niebo było zachmurzone, a teraz było jeszcze ciemniej przez dym, który unosił się z nad ich wioski. Żal ścisnął serce Patryka, gdy dotarło do niego, że on już nigdy tam nie wróci. Wszystkie jego wspomnienia i najpiękniejsze chwile właśnie płonęły. Pocieszał go fakt, że przynajmniej rodzice i dziadek są przy nim.

,,Gdziekolwiek pójdziemy, wszystko się jakoś ułoży ponieważ mam rodzinę" pomyślał. Pomimo całej sytuacji, zdołał się lekko uśmiechnąć w myślach.

Minecraft Ferajna : Bractwo MieszańcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz