Oczy tych trzech kolesi były teraz skierowane wprost na mnie. Jeśli dobrze mi się wydaje to właściciel pierwszego głosu był arktycznym wilkiem, głos trzeci zwrócił się do niego jako Travis więc to pewnie jego imię. Travis był potężnie zbudowany, był też całkiem wysoki, najwyższy z całej naszej czwórki. Jego wzrok był dosyć przerażający i świdrujący, więc starałem się go unikać. Ważniejsze jest to że to właśnie on trzymał teraz przyciśniętego do ceglanej ściany uliczki właściciela drugiego głosu. A głosem drugim okazał się być szop, w jego oczach dało się widzieć strach i nie ma mu się chyba co dziwić. To właśnie jego mam uwolnić ale sytuacja nie ukazuje się w ładnych kolorach. Trzecim głosem okazał się być samiec fretki. To właśnie on stał teraz z nożem w ręku gapiąc się raz na mnie to na swojego kumpla Travisa. Kiedy jego wzrok w końcu spoczął na mnie, ruszył w moją stronę.
"Travis! Trzymaj go a ja zajmę się tym wścibskim szczurkiem." Powiedział dość przerażającym tonem jak na kogoś z wysokim głosem.
"Uciekaj głąbie! To nie jest tego warte!" Wykrzyknął Szop w moją stronę.
"To jest jeden z twojej famili, Daniel? Dziwne nie widziałem go tu wcześniej." Powiedział samiec Fretki kiedy zbliżał się w moją stronę z nożem.
Strach kompletnie, mnie sparaliżował, nigdy w moim życiu nie miałem okazji na takie starcie. Bałem się na tyle że odebrało mi mowę, jedyne co mi teraz przyszło do głowy to ucieczka. Więc tak też zrobiłem, tyle że w złą stronę. Tak, ruszyłem wprost na idącą w moim kierunku fretkę. Uliczka nie była jakaś spora więc ciężko było go wyminąć tak aby nie sięgnął mnie swoim nożem. Jako że nóż trzymał w prawej ręce to moim planem było minąć go z lewej.
"Co jest kurwa?" Powiedział mój oponent i jakby cofnął się o krok.
Po minięciu go w dziwnym przypływie adrenaliny dobiegłem do miejsca gdzie Travis przygwoździł szopa. Co teraz? Nie przemyślałem co zrobić dalej więc zacząłem uciekać głębiej w stronę uliczek.
"No łap go Travis, za czym czekasz, jeśli to jeden z tej famili to przecież im wszystko wygada." Powiedział niemal krzykiem samiec Fretki który obrócił się by zobaczyć gdzie uciekam.
Biegłem i biegłem ile tylko fabryka dała aż w końcu dotarłem do ślepego zaułka. Na końcu którego stał metalowy płot wysoki na dwa metry, czy coś koło tego. No po prostu pięknie! Za mną pojawił się już przerażający Travis. Świetnie, tak przyszło mi skończyć. Pewnie już bym był dawno martwy gdyby nie fakt że Travisowi się nie spieszyło, może odpaliły mu się jakieś instynkty predatora i uznał że ciekawiej będzie pobawić się mną jak ofiarą.
"I co szczurku, tu się kończy labirynt a na końcu nie ma pysznego sera, jaka szkoda." Powiedział ironicznie, stłumionym głosem jednak bardzo słyszalnie.
-----------------------------------------------------Lekka cytrynka-------------------------------------------------
Zabawne, używanie stereotypów by wyśmiać swoją ofiarę. Po paru długich i powolnych jego krokach był już blisko mojej twarzy i dyszał na mnie swoim niezbyt przyjemnym oddechem podczas gdy moje serduch nawalało już trzeci maraton.
"Twój strach tylko wzmaga moją żądzę, najchętniej połknąłbym cię w całości ty mały kąsku." Powiedział to niczym najzmysłowszy kochanek.
To już się robiło dziwne, jeżeli to będzie się kontynuowało to albo stanę się czyimś obiadem albo stracę dziewictwo, jedno i drugie nie wygląda zbyt obiecująco. Travis jednak nie przestawał się zbliżać i teraz dotykał mnie już swoją umięśnioną klatą jednocześnie ściskając moje nadgarstki abym nie miał jak uciec. Nie powiem że było to ciekawe ale jednocześnie nieskończenie przerażające. Wszytko zwiastowało już mój nieubłagany koniec.
"No dalej, ściągaj spodnie żebym mógł cię przebić moim mieczem ty mała kulko futra." Powiedział jak najbardziej dwuznacznie.
I wtedy zauważyłem, ten typ nie miał już na sobie nic poza czarnym naramiennikiem, który miał na sobie cały ten czas. Świetnie, po prostu świetnie, pierwszy dzień tutaj i już dostaje lekcje życia. Wracając, gdy wilk zauważył że się waham szturchnął mnie swoim drągalem, a przypominam że był dużo wyższy ode mnie więc pchnął mnie na wysokości pępka. Moja lista opcji już wygasła, mogłem tylko się mu oddać. Przymierzałem się już do zdjęcia z siebie spodni gdy usłyszałem dochodzący od Travisa przeraźliwy jęk, po chwili leżał już na ziemi, zwijając się z bólu. Co się właśnie wydarzyło? Kiedy spojrzałem, w stronę skąd przybiegłem, zobaczyłem że nad zwijającym się wilczurem stał tamten szop. Interesowało mnie jak on go powalił ale to chyba nie było ważne bo tamten wskoczył na wysoki płot który stał przed nami i podał mi swoją łapę.
------------------------------------------------Koniec lekkiej cytrynki---------------------------------------------
"No chodź, chyba że chcesz zostać z tymi przyjemniaczkami." Powiedział Szop wyraźnie się uśmiechając.
Znowu pozostawiony bez większego wyboru. Chwyciłem jego łapę i ten wciągnął mnie na płot tak że mogłem już samodzielnie przeskoczyć na drugą stronę. Po krótkiej chwili oboje byliśmy już po drugiej stronie.
"Dzięki. Wiesz, bez ciebie tamten typ już by mnie zgwałcił. Właśnie jeszcze się nie przedstawiłem. Jestem Ralph." Powiedziałem puszczając mu szczery uśmiech.
"Daniel i nie ma sprawy, ja też ci muszę podziękować, gdyby nie twoja reakcja, nie wiem co by za mną było. Wiesz jak stąd wrócić, co nie?" Zapytał Daniel.
"Nie bardzo, dopiero co tu przyjechałem." Odpowiedziałem.
"Faktycznie nie wyglądasz na tutejszego. Mogę ci trochę oprowadzić, mam aktualnie sporo wolnego czasu, co ty na to?" Zapytał wyraźnie przyjaznym głosem.
"Brzmi spoko, prowadź." Powiedziałem.
Daniel oprowadził mnie po najważniejszych i tych może mniej ważnych miejscach w mieście. Robiło się już późno więc niebo przybrało pomarańczową barwę co dawało całkiem przyjemny dla oczu efekt. Coś jednak mi nie pasowało mi w tym całym oprowadzaniu.
"Wiesz, miło mi się spędza z tobą czas, a ty nie powiedziałeś mi jeszcze gdzie mieszkasz." Powiedziałem nie zwracając uwagi na to jak źle sformułowałem to pytanie.
"He? A czy to takie ważne? Nie znam cię jeszcze na tyle by ci coś takiego powiedzieć." Powiedział Daniel zdając się unikać odpowiedzi.
"Rozumiem, to może się chociaż wymienimy numerami?" Powiedziałem wyjmując swój telefon z kieszeni.
"He he, zabawne, musiałem go zapomnieć. Nie mam go przy sobie." Odpowiedział Daniel.
"A masz jakąś inną formę komunikacji?" Zapytałem.
"Nie, wiesz co muszę już lecieć." Powiedział i uciekł wyciągając coś jakby krótkofalówkę z kieszeni swojej kurtki.
To było dziwne, na prawdę dziwne. Został mi już tylko powrót do akademika po tym stresującym i dziwnym dniu. Po drodze wstąpiłem jeszcze do jakiejś taniej knajpy, którą pokazał mi Daniel. Zamówiłem burgera na wynos i wróciłem do swojego pokoju w akademiku. Tak zakończył się mój pierwszy dzień na swoim.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Drugi rozdział a ja już zrobiłem, cytrynkę. Też się za to nienawidzę ale czasami mam dziwne przypływy weny i się dzieją takie rzeczy. Do następnego, czy coś.
CZYTASZ
Futrzany śmieciowy romans
RomantizmTak jak w tytule jest to śmieciowy romans z antroporficznymi postaciami w roli głównej. Sceny seksu są wyłącznie homo i będą oznaczone cytrynką. Miniaturka jest tymczasowa i nie należy do mnie. Również to nie jest Ralph na miniaturce. Cover to this...