A czy ty wierzysz w sprawiedliwość

85 6 2
                                    

Alex POV:

Obudziłam się na, właściwie to nie wiem czym bo nie otworzyłam jeszcze oczu. Coś twarde ale w niektórych miejscach miękkie, w dotyku trochę jak skóra. Nie mogłam się powstrzymać o otworzyłam oczy, pierwsze co zobaczyłam to uśmiechnięta pełna ostrych zębisk facjata Kevina.

"Aaa!" Krzyknęłam i podniosła się z klaty rekina.

"Hej, nie ma co krzyczeć. Możesz się położyć bo było na prawdę wygodnie." Odpowiedział Kevin.

"No, chyba Ty!" Odpowiedziałam dziecinnie.

"Co to ma niby znaczyć? Zresztą nie ważne. Jak nie chcesz się przytulać to nie." Stwierdził Rekin.

"Przytulać? Jasne, ale ja już wiem do czego może później zajść. Wolę nie ryzykować." Powiedziałam nieco przemądzrałym głosem.

"Nie będę naciskał. To może że mnie zejdziesz, chciałem wrócić do zbierania datków." Powiedział Kevin.

"Jasne." Zeskoczyłam z Kevin i tym samym z kanapy i przeglądałam się jak rekin wstaje z i odchodzi.

Jak to się w ogóle stało, z tego co pamiętam to zasnęłam koło Beth. A swoją drogą to gdzie ona jest?

Jacob POV:

Kiedy udało mi się wykonać zadanie postawione przez brata mogłem już bezpiecznie wracać do akademika Ralpha. Zaczęło się robić ciemno i nie chiałem by ten się martwił. Wydaje się być w porządku i nie chcę mu sprawić przykrości. Jednak kiedy wróciłem do pokoju, jego tam nie było. Może jest jeszcze w szkole?

Timothy POV:

Przyszedłem na miejsce spotkania, tak jak się umówiłem ze sprzedawcą. Czekałem w alejce między jakimś burdelem a klubem nocnym. Po kilku minutach czekania przyszedł zakapturzony gość z tanią walizką w łapie. Nie owijając w bawełnę przeszedł od razu do konkretów.

"Masz forsę?" Zapytał zakapturzony.

"Wynikły małe komplikacje, jestem jeden dzień w plecy, ale już to nadrabiam i resztę pieniędzy dostarcze ci przy następnym spotkaniu." Powiedziałem sięgając do kieszeni bluzy po portfel.

"Słuchaj, jesteś jednym z moich lepszych dilerów, więc przystanę na tą  propozycję ale nie chcę aby się to powturzyło, w tej branży nawet dzień może zawarzyć nad czyimś życiem bądź śmiercią. Dobrze to pamiętaj. Dawaj co tam masz." Powiedział i otworzył walizkę na ziemi po czym wyciągnął listę według której wyjmował z poszczególnych przegródek walizki torebeczki różnych rozmiarów.

W tym momencie przeliczałem pieniądze i odliczałem sumę jaką miałem dać temu typowi. Po podłączeniu podeszłam do niego i wyciągnąłem rękę z plikiem pieniędzy. Nieznajomy podał mi paczuszki, a ja mu pieniądze i tak wymieniliśmy się.

"Ja już będę leciał. Nie daj się złapać Tim." Powiedział zakapturzony i obrócił się plecami wzbijając w powietrze kłęby kurzu.

Następnie ruszył przed siebie i zniknął za rogiem zaułka. Schowałem zawartość obu łap do dużej kieszeni z przodu bluzy i wróciłem jak gdyby nigdy nic do bazy famili.

Ralph POV:

Po przyjemnej grze w lesie a przynajmniej można tak wnioskować po naszych humorach zaproponowałem reszcie mój plan.

"Widzicie, mama przesłała mi dzisiaj pieniądze więc wpadłem na pomysł aby kupić materac do mieszkania dzięki któremu będę mógł przenocować jeszcze jedną osobę." Ogłosiłem pozostałym kiedy szliśmy ścieżką przez las.

"Zaraz, jeszcze jedną osobę? To kto z tobą mieszka?" Zapytała Beth.

"A tak, nie mówiłem wam. Timothy dał mi na przechowanie Jacoba, no wiecie, to jeszcze dziecko które dorasta, lepiej by miał dobre warunki życia." Stwierdziłem.

"Powiedzmy że rozumiem, to co w związku z tym?" Zapytał Daniel.

"Chciałem pójść z wami do sklepu i kupić ten materac, jak nie chcecie to nie musicie iść." Powiedziałem do obojga.

"Mi tam obojętnie, mogę się przejść, w końcu wisze ci za to piwo." Oznajmił Daniel.

"Ja spassuję. Jestem już wyjątkowo zmęczona dzisiejszym dniem." Stwierdziła Beth.

"No dobrze, to ja i Ralph idziemy do sklepu a Ty wracaj do bazy na wieczorne spotkanie." Powiedział Daniel.

Kiedy wyszliśmy już lasu i dotarliśmy do drogi, rozeszliśmy się i Ja z Danielem ruszyliśmy do marketu ze sprzętem kempingowym. Po dotarciu i wejściu do sklepu, zmierzyliśmy do działu z materacami i śpiworami. Nie zastanawialiśmy się jakoś długo, wzięliśmy najtańszy w odpowiednich rozmiarach, mając nadzieję że sztuka którą wzięliśmy nie jest przebita. Po zakupie i zapłacie, opuściliśmy sklep i wrócilśmy do bazy na wieczorne spotkanie.

Na miejscu okazało się że brakuje Jacoba i Timothiego, wszyscy pozostali już wrócili. Czekanie na przywódce famili, bo założyłem że Jacob nie przyjdzie, nie trwało jednak wcale długo. Nawet nikt nie musiał do niego dzwonić.

"Chyba możemy zaczynać?" Zapytał Timothy.

"A co z Jacobem?" Zapytał Kevin.

"Jest u Ralpha, nie jest wymagany na tym spotkaniu, najwyżej przekaże mu jak pojawi się coś ważnego." Stwierdził Timothy.

"Jacob jest u Ralpha? Ja też chcę!" Niemal krzyknęła Alex.

"Może będziesz mieć szansę. Kupiłem dzisiaj materac. Mogę przenocować jedną osobę więcej." Ogłosiłem.

"Myślałem że ja będę pierwszy do spania. W końcu poszedłem z tobą do kupić." Oburzył się Daniel.

"Jeszcze nie wybrałem kto pierwszy będzie spał na materacu." Broniłem się przed resztą.

"Dość. Zrobimy losowanie." Powiedział stanowczo Timothy i wyjął kostkę z jednej z planszówek.

"Losowanie? W sumie brzmi sprawiedliwie." Stwierdziła Beth.

"To tak. Kiedy wylosuję 1-wygrywa Daniel. 2-wygrywa Alex. 3-wygrywa Beth. 4-wygrywam ja. 5-wygrywa Kevin. Proste?" Zapytał wszystkich czy rozumieją zasady.

"A co jeśli wypadnie 6?" Zapytał Daniel.

"Wtedy ponowię rzut. Brzmi fair, tak?" Zapytał Timothy.

"Coś mi mówi że nie będzie to sprawiedliwe ale wchodzę w to." Powiedział Kevin.

"Ta, ja też." Powiedział Daniel.

"A mam jakiś wybór?" Zapytała ironicznie Beth.

"No dobra." Zgodziła się Alex.

Myszowaty rzucił kostką a ta potórlała się po bruku aż się nie zatrzymała. Wypadło 6. Timothy podniósł kostkę i ponowił rzut. Tym razem wypadło...

----------------------------------------------------------

Muahahahahahahahaha, dowiecie się w następnym rozdziale. Ten jest trochę krótszy ale mam już mniej więcej pomysł na kolejny więc następny będzie już konkretny.

Futrzany śmieciowy romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz