Te trzy niecnoty to kłopoty

79 7 6
                                    

-----------------------------------Kontynuacja cytrynki z wcześniej-----------------------------------------

Obudziłem się z ręką w nocniku, a może bardziej by pasowało z chujem w dupie. Bo to się właśnie stało, jak otworzyłem oczy zauważyłem że dalej tkwi we mnie Rekinia pała. Nie wspominając już o tym że ominął mnie rękami i nogami. Niestety nie wstanę bez budzenia go. Problem jest taki że mój budzik zadzwoni dopiero za pół godziny, a ja nie mam zamiaru przez ten czas być zakleszczony przez Kevina. Postanowiłem więc uwolnić jedną z rąk. Udało się to z trudem ale jednak. Teraz pozostaje mi tylko znaleźć czułe miejsce na łaskotki Rekina. Zacząłem od szyji, ale otrzymałem zero reakcji. Pachy, zero reakcji, kolana, zero reakcji, dłonie, zero reakcji. W końcu sprawdziłem nozdża. Ha, bingo, bongo, bo Kevin zaczął się budzić. Zdjął ze mnie swoje ramię i podrapał się po nosie.

"Obudziła się księżniczka." Stwierdziłem.

"Hę? A tak spaliśmy razem. Sorki ale wczoraj zasnąłem podczas naszego..." Powiedział Kevin, ale mu przerwałem.

"Zaraz, Ty też?! Czy ty w ogóle doszedłeś?" Uniosłem głos zapominając że jest też z nami Jacob.

"Chyba tak. Nie pamiętam, może sprawdzimy a nie będziemy zakładać najgorsze." Stwierdził Kevin.

"No dobra, tylko trochę nie mam jak się ruszyć." Powiedziałem.

"No tak." Stwierdził Kevin.

Po tym Kevin zdjął ze mnie swoje nogi a następnie nie wyciągając swojego przyrodzenia usadowił mnie w pozycji siedzącej, tak że górowałem nad nim a on leżał przedemną. Jego drugi członek stał na skutek porannego wzwodu. Nie mogłem się oprzeć pokusie by go nie dotknąć. Przejechałem więc dłonią w dół a następnie w górę posyłając dreszcze po plecach rekina. Jego penis był tak duży że ledwo go mogłem objąć dłonią.

"Ktoś tu chce powtórkę. W sumie to ci się nie dziwię, ale może nie teraz." Powiedział Kevin.

"Nie mogłeś sobie odpuścić tego komentarza." Stwierdziłem mróżąc oczy.

Nie pytając mnie o zdanie rekin chwycił mnie w biodrach i podniósł do góry, tym samym wyciągając że mnie swój sprzęt. Poczułem pewnego rodzaju ulgę, połączoną z bólem i pustką. Dziwne uczucie. Nie polecam.

"Uff, na szczęście nie pękł I jest też pełny." Stwierdził Kevin.

-------------------------------------------------Koniec cytrynki--------------------------------------------------

"Ok, to możesz mnie odstawić, muszę się tak trochę zbierać na lekcje." Powiedziałem.

"No tak, ja tu zostanę i się ogarnę. A i nie martw się o Jacoba, nim też się zajmę." Oznajmił Kevin po czym postawił mnie nie na podłodze.

Po tym oboje zabraliśmy się za swoje rzeczy. Ja ubrałem się, zrobiłem coś do śniadania po czym to zjadłem i umyłem zęby po czym pospiesznie ruszyłem do szkoły. Kevin w tym czasie wziął prysznic i obudził Jacoba by następnie razem poszli do bazy famili.

Po kilku minutach dotarłem pod salę pierwszej lekcji, z tego co pamiętam to było to coś powiązanego z biologią. Pod salą zastałem resztę studentów, ale coś wydawało mi się nie w pożądku. Nie było tu ani Matta ani Mike-a. Liczyłem na to że poddali się po pierwszym dniu. Ah, gdyby to było prawdą. Po minucie czy dwóch usłyszałem zamieszanie. Podszedłem więc bliżej do zebranego tłumu ludzi. Okazało się że uformowali solidny okrąg. Zwyczajna ciekawość kazała mi zobaczyć o co chodzi. Jako iż jestem szczurem to wyższe skoki nie są dla mnie problemem. Wskoczyłem więc n głowę jakiemuś łuskowatemu i następnie wskoczyłem w środek kółka, kompletnie nie myśląc nad tym co w tym momencie robię. Stałem teraz w kółku, razem z Mattem, Mike-em, jakimś nieznajomym mi ocelotem i oposem z wcześniej. Okazało się że wylądowałem między trójką notowanych i oposem, którego  imienia nawet nie znam.

"Oh, a któż to zaszczycił nas swoją obecnością?" Zapytał Mike.

"To nie ten Ralph o którym mówiłeś? Zapytał Ocelot.

"Zamknij się Mitch." Powiedział Matt zachowując swoją głupkowatą personę.

"O co tutaj chodzi?" Zapytałem.

"Ralph, to nie twoja sprawa, lepiej uciekaj zanim się pogorszy." Powiedział Opos.

"Właśnie, może posłuchasz się Austina, no chyba że też chcesz oderwać szurku." Stwierdził Mike.

"Nie, chce tylko wiedzieć o co w tym chodzi. I dlaczego jest tutaj ten tłum?" Zapytałem spoglądając na okolicznych gapiów.

"Ludzie chcą chleba i igrzysk a ja mam zamiar im ich dostarczyć." Powiedział pewnie Mike, na co tłum zareagował w większości męskim okrzykiem.

"To w takim razie po co ci ta dwójka?" Zapytałem wskazując na Matta, i ocelota który najwyraźniej nazywa się Mitch.

"To moja obstawa, albo jak wszyscy to nazywają znajomi." Stwierdził Mike.

"No dobra to co jaki z tym związek ten koleś?" Zapytałem wskazując na oposa.

"On, to tylko pionek stojący na planszy, blokujący mój cel. Wystarczy się to tylko pozbyć." Powiedział Mike.

"Tak, pozbyć." Dodał Matt, uderzając pięścią o pięść.

W tym momencie Austin obrócił się i kopnął pierwszego z brzegu futrzaka w czuły punkt a następnie chwycił mnie za rękę po czym wskoczył kolesiowi którego kopnął na plecy. Byłem zmuszony do zrobienia tego samego. W ciągu pięciu sekund skacząc po głowach studentów byliśmy już poza kołem i beigliśmy w stronę otwartej już sali wykładowczej. Usiedliśmy obok siebie i tak samo jak wcześniej po mojej lewej siedział kozioł. Lekcja zaczęła się minutę później.

"To się popisałeś." Powiedział Austin.

"Ja? No chyba Ty? Co to miało być? Mogliśmy to rozwiązać pokojowo." Zaprotestowałem.

"Uwierz mi, kiedy w grę wchodzi Matt, nic nie idzie pokojowo. A ten Mike również nie wygląda na przyjemniaczka." Stwierdził opos.

"Chodziłem z nim do podstawówki, wcześniej taki nie był, nie wiem co mu się stało." Powiedziałem.

"To ty go znasz? Eh, nie ważne. Bardziej istotne jest co ode mnie chce." Zauważył Austin.

"Właśnie, nazwał Cię pionkiem. Co to może znaczyć?" Zapytałem.

"Nie wiem, może to ma coś wspólnego z tym że mój stary jest dyrektorem tej budy." Stwierdził Austin.

"Twój ojciec jest dyrektorem. To może wyjaśniać dlaczego ci groził, chce mieć od Ciebie wpływy." Powiedziałem.

"Tylko że to tak nie działa, nie jestem wcale wyżej w hierarchii. Jestem jak każdy inny uczeń. On i tak nic tym nie osiągnie." Zauważył opos.

"To co teraz zrobimy? Nie możemy dać się tak traktować. Nie wiemy do czego może się posunąć." Powiedziałem.

Nagle odwrócił się do nas kozioł który to najwyraźniej słuchał naszej rozmowy przez cały ten czas.

"Wydaje mi się że mogę wam w tym pomóc." Odewał się głębokim głosem kozioł.

-----------------------------------------------------------
To ten... no. Mogą być błędy bo wszystko było pisane na telefonie więc byłbym wdzięczny za wyłąpanie ich. Dzięki.

Futrzany śmieciowy romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz