Dzieci nie są takie złe

81 6 3
                                    

Kość została rzucona. Ostatecznie wypadła ilość oczek równa pięć. Gdy tylko kość się zatrzymała dało się słyszeć smutne westchnienie Beth i Daniela. Zaraz po tym przyszedł radosny krzyk Kevina i rozżalony okrzyk Alex.

"O tak! Znowu wygrana!" Wykrzyknął Kevin.

"Nieeeeeeeeeeee! Jak to możliwe! Przecież zaczarowałam tą kostkę!" Wykrzyknęła w złości i smutku.

"Ha! Fortuna nie stoi po twojej stronie. Nie tym razem." Powiedział rekin głosem jakby udawał aktora w teatrze.

"Może przegrałam te bitwę ale na pewno wygram wojnę." Powiedziała Hiena również teatralnym głosem.

"Taka beznadzieja jak-" Zaczął Kevin.

"Dość. Jeśli ktoś ma coś do zaapelowania to niech to zrobi teraz. Reszta może już wracać." Powiedział zimno Timothy.

Po tech słowach Beth i Daniel bez słowa ruszyli w swoje kierunki. Zostałem więc sam z Alex, Kevinem i Timothim.

"To, ja mam sprawę, ale wolałbym na osobności." Powiedziała poważnie hiena, co wydało się dość dziwne.

"Dobra, jak nie macie do mnie żadnej sprawy to możecie wracać do Akademika, Jacob pewnie się martwi." Powiedział Timothy i wyszedł z bazy razem z Alex, sprawdzając czy czasem nikt ich nie śledzi.

"To zostaliśmy sami. Chyba nic tu po nas." Stwierdził Kevin.

"Nie dziwi Cię trochę jej zachowanie?" Zapytałem Rekina.

"Eh, trochę mi to wisi, a co? Martwisz się?" Zapytał Kevin.

"W sumie możesz mieć rację. To pewnie nic co powinno mnie obchodzić." Powiedziałem i wstałem z podłogi a następnie ruszyłem w stronę wyjścia czekając jeszcze aż Kevin dołączy.

Podczas drogi prawie nie rozmawialiśmy. Może tak i lepiej. Wciąż nie czuję się komfortowo koło niego. Ciężko jest mi wyczuć jego aurę.

"Hej, masz tam może kompa u siebie? Z Internetem?" Zapytał Kevin.

"Jasne, w sumie to nie włączyłem to jeszcze od przyjazdu. W sumie to nie wiem czy działa." Powiedziałem.

"To mam nadzieję że działa. Mam kilka rzeczy do zamówienia." Oznajmił Kevin.

Dotarliśmy do akademika. Była taka godzina że większość studentów już spała. Schowałem torbę z zakupami do lodówki a następnie podpisałem ją swoim imieniem z pomocą marketu który wisiał na przodzie lodówki. Lepiej mimo wszystko podpisywać takie rzeczy. Przynajmniej przyszły złodziej nie będzie mógł powiedzieć że nie było podpisane. Zaraz po tym ruszyliśmy do pokoju. Mam nadzieję że nikt nas nie widział, osoby które nie są studentami nie są zbyt mile widziane w akademiku. Zawsze można kłamać że Kevin jest studentem ale kłamstwo tego typu wyda się bardzo szybko.

Na wejściu do pokoju zostałem przywitany szczerym uściskiem od małego Jacoba.

"Wróciłeś Ralph! I jest też Kevin!" Wykrzyknął z radości Jacob cały czas wtulony we mnie.

"Tak, jesteśmy i z tego co widzę to czekałeś na nas." Zauważyłem.

"Tak! A co macie w tym pudełku?" Zapytał Jacob wskazując na karton który trzymał Kevin.

"To jest materac. Nadmuchamy go i będę mógł na nim spać." Powiedział Kevin.

"Naprawdę? Nigdy nie spałem na materacu? Mogę? Ralph mogę?" Zapytał Jacob wyraźnie podekscytowany.

"Nie widzę problemu, najpierw jednak musimy go nadmuchać." Stwierdziłem.

Kevin odpakował karton i wyjął z niego pusty w środku materac i pompkę która była w zestawie. Rekin przyłożył wentyl od materaca do swoich ust po czym nabrał powietrza i Dmuchnął w wentyl tak długo jak potrafił. Po dwóch seriach Rekin zrobił się czerwony na twarzy. Jacob zareagował na to śmiechem.

Futrzany śmieciowy romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz