Co my tu mamy...

116 7 2
                                    

??? Pov:

No po prostu pięknie. Jakiś przypadkowy szczur właśnie mnie przyłapał i na dodatek chyba sam siebie wykończył. No cóż, może chociaż sprawdzę czy koleś żyje. Podszedłem do niego i odsłoniłem jego czapkę i włosy by sprawdzić czy czasem nie krwawi z głowy. Na szczęście, nie rozciął jej sobie, ale raczej zostanie po tym niezły guz. Przy okazji sprawdziłem jego oddech. Był stabilny. Podobnie z pulsem ale nigdy nie byłem dobry w mierzeniu pulsu więc się tym nie sugerowałem. Najważniejsze że jeszcze ma puls. Nie mogę go tak po prostu zostawić na ulicy, więc wziąłem biedaka na ręce. Jest całkiem lekki i mały więc nie było z tym większego problemu. Rozejrzałem się tylko czy nikt nie patrzy, na szczęście nikogo nie zobaczyłem więc było bezpiecznie. Uwierzcie, nikt nie chciał by na moim miejscu tłumaczyć się policji co się właśnie stało. Zabrałem gościa na "tył" i zacząłem myśleć co dalej.  Nie mogę go tak po prostu nosić na rękach bo ludzie będą coś podejrzewać. Wiem...będę udawał że odnoszę pijanego kolegę do domu. Lepszego planu i tak nie mam. Chwyciłem więc bidaka w pasie i jego prawą rękę założyłem sobie na szyję. To teraz możemy iść koleżko, mam nadzieję że ktoś jest jeszcze w bazie.

¿¿¿ POV:

Zbierałam się powoli do wyjścia, przyszedł już w końcu czas, zwykle wychodziłam z "bazy" około 7 rano. O tej godzinie widać dużo biegaczy i ludzi biegających dla zdrowia, przed pracą czy szkołą. Nawet nie złe cele, martwią się o swoje zdrowie więc grożenie im bejsbolem czy motylkiem jest całkiem skuteczne. Problem polega jednak na tym że większość z nich nie nosi przy sobie gotówki. Zasrane karty kredytowe. Wracając, miałam zamiar opuszczać "bazę"  gdy usłyszałam za sobą znajomy głos wypowiadający moje imię.

"Beth!" Powiedział głos niemal wołając mnie.

Odwróciłam się do niego i lekko się zdziwiłam, bo mój rekini przyjaciel przyszedł z jakimś szczurkiem który nie wyglądał przytomnego.

"Umm...Kto..." Próbowałam się go spytać ale ten mi przerwał.

"Nie wiem, przyłapał mnie na 'donacji' a potem jak chciałem go skonfrontować to ten próbował uciec i uderzył głową o jakiś słup. Oddycha, tyle sprawdziłem. Nie mogłem go tak po prostu zostawić na ulicy." Powiedział wyraźnie zestresowany.

"Okej, dlaczego nie zadzwoniłeś? Ktoś pewnie przyszedłby ci pomóc z noszeniem go." Powiedziałam analizując szczurka od góry do dołu.

"Nie chciałem nikomu przeszkadzać, po za tym to nie był żaden problem targać tego kolesia. Nie jest wcale ciężki, bardziej mnie martwi kiedy się obudzi i co powie na to reszta famili." Stwierdził rekin.

"Połóż go na tej kanapie tam przy ścianie. Lepiej żeby się obudził na leżąco. Przydałoby się by ktoś z nim został, a wnioskując po tym jak bardzo ten koleś się ciebie przestraszył to może lepiej ja z nim zostanę." Zaproponowałam.

"Tia, masz rację. To ja się będę zwijał na moje polowanie, nara Beth." Powiedział odchodząc tą samą drogą jaką przyszedł.

"Pa Kevin!" Krzyknęłam mu jeszcze na pożegnanie.

No dobra, skoro już zostaliśmy już kompletnie sami to może opowiem coś o sobie i o tym miejscu. Jestem kotką o imieniu Beth, nie wiem czy mam jakąś konkretną rasę kota, nigdy mnie to jakoś nie obchodziło a rodzice też nie znali odpowiedzi. Właśnie, co do rodziców, to długa historia o której pewnie dowiecie się w przyszłości, na razie ważne jest to że wywalili mnie z domu i teraz mieszkam na ulicy. Na szczęście nie sama, mamy tutaj naszą familię. Poznaliście już Kevina, to był ten Rekin który właśnie poszedł, on też należy do famili, nie jest nas tu dużo ale przynajmniej mamy tu własny kąt i wspieramy się nawzajem.

A właśnie, gdzie jest to tu? No, "mieszkamy" między ścianami w ciemnej uliczce, dokładniej to między barem pod "Zmokłym Psem" i jakimś sex-shopem. Mamy tutaj całkiem sporo miejsca, jakieś 12 metrów kwadratowych. Starcza na nasze główne potrzeby, czyli ewentualne spanie czy po prostu granie i relaksowanie się. Oryginalnie każdy ma swoje miejsce w jednym z trzech okolicznych ośrodków pomocy dla bezdomnych. Tam dostajemy jedzenie i spanie, no chyba że ktoś się upije to zwykle przesiaduje tutaj. Mamy tutaj dwie stare ale wygodne kanapy, szafę (głównie na planszówki i koce), miejsce na ognisko, mini lodówkę i agregat. Spytacie pewnie skąd mamy na to pieniądze. Otóż nasza familia trudni się w "pożyczaniu", pożyczamy pieniądze od ludzi w formie dotacji. Każde z nas ma na to swój indywidualny sposób.

Czekałam tak może z godzinę, co jakiś czas obserwując czy szczur oddycha, trochę smutne że nie znam nawet jego imienia. Pewnie spytam to jak się obudzi. Po za ciemno brązowym futrem, na głowie miał włosy koloru brudnego blondu, po za tym miał na sobie ciemno szary sweter z napisem "whatever", na szyi miał coś jakby niebieski szalik czy jakąś apaszkę, ciężko było określić. Jako spodnie miał luźne szare dresy. Na głowie nosił brudno zieloną czapkę beanie. Nie wyglądał więc na kogoś kto jakoś mocno wyróżnia się z tłumu.

Po trzydziestu minutach nic nie robienia i gapienia się na prawie trupa, zgłodniałam i mój żołądek zaczął domagać się rzarełka. Zostawiłam więc szczura na jego miejscu i poszłam do piekarni za rogiem po jakąś bułkę czy coś. Miałam przy sobie jakieś trzy dolce więc na nie wiele więcej było mnie stać.

(???) (tak żeby nie było to inne znaki zapytania oznaczają inną nieznaną postać.) POV:

Po drodze gdy wracałam do "bazy" wstąpiłam do spożywczaka po jakieś ciastka i lizaki. Każdą nadwyżkę pieniądza wydaję właśnie na słodycze, różne w zależności od okazji i tego ile mam nadwyżki. Dzisiaj mi się przyszczęściło, próbowałam okraść jedną staruszkę ale ta mnie przyłapała, tylko że zamiast mnie wyzwać i wypędzić zapytała mnie dlaczego to robię. Moja historia wywoła na niej tak duży wpływ że z litości, dała mi całe 60 dolarów, najwidoczniej poruszyło ją to na tyle że zrobiło jej się mnie żal, szkoda że nie ma więcej takich ludzi.

W każdym razie, dotarłam do bazy i ku mojemu zaskoczeniu nie była pusta. Tylko że kim jest ten szczurek który leży na kanapie? Odłożyłam moje zakupy na podłogę koło kanapy i przykucnęłam wpatrując się w nowego towarzysza. Wyglądał jakby spał. Ale co on tu w ogóle robi? Nie wygląda na bezdomnego, a przynajmniej nie pachnie jak bezdomny. Dla upewnienia się powąchałam dwa razy ale wynik był ten sam. Zrobiłam więc test dotyku. Położyłam palec na jego policzku i leciutko przydusiłam. Żadnej reakcji. Wpadłam więc na inny pomysł.

"Boop!" Powiedziałam jak dotknęłam jego ciepłego noska.

I wtedy nieznajomy zaczął się budzić.


----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kolejny rozdział z ciekawym zakończeniem. Chyba. Mam nadzieję że przedstawienie nowych postaci nie jest zbyt chaotyczne, nie martwcie się nie będzie ich aż tak dużo. 

Futrzany śmieciowy romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz