Daniel POV (Dla nie wtajemniczonych oznacza to zmianę perspektywy Ralpha na perspektywę Daniela na potrzebę sceny) :
Prawie się wkopałem, muszę bardziej uważać komu pomagam, ale cóż, taka już moja natura. Wracając do swojej paczki zastanawiałem się czy powiedzieć reszcie o całym dzisiejszym zajściu. Ostatecznie zdecydowałem się powiedzieć im dopiero jutro, chyba nic złego się nie stanie przez jeden dzień. W każdym razie, bezpiecznie wróciłem do odpowiedniego zaułku. Widząc ekipę w komplecie nie mogłem zrobić nic innego jak tylko serdecznie się uśmiechnąć.
"Jak miło jest po ciężkim dniu wrócić do naszej famili." Powiedziałem nie zdając sobie sprawy jak sztucznie to zabrzmiało.
Ralph POV:
Po powrocie do pokoju akademika padłem na łóżko jak kłoda. Nawet nie przebrałem się w piżamę, po takim rollercoasterze nie chciało mi się przebierać. W każdym razie, obudziłem się o piątej rano, a jako że nie byłem śpiący to postanowiłem zacząć dzień. Spojrzałem na torbę z którą przyjechałem i stwierdziłem że nie mam energii na rozpakowywanie się. Tak więc zostawiając bagaże na później wyruszyłem na przygodę o nazwie "Szukaj gdzie masz sale wykładowe." . W tym celu opuściłem akademik i zawędrowałem pod swój wydział, czyli wydział nauk społecznych. Studiuję psychologię. Głównie z zainteresowania, nie to żebym miał jakieś problemy psychiczne z którymi będę próbował sobie poradzić dzięki wiedzy nabytej ze studiów. Nic z tych rzeczy. Psychologia jest po prostu ciekawa, jako broń ale także jako pomoc innym. Po chwili już byłem w środku i rozpostarł się przed mną długi korytarz z gdzieniegdzie widocznym spacerującym personelem. Podszedłem do wielkiego powieszonego na tablicy korkowej planu i zacząłem szukać rozpiski sal dla mojego roku i kierunku. Nie było to wcale takie proste, bo było tego całkiem sporo, w każdym razie gdy już znalazłem mój kierunek, poczułem uderzenie w bark, z lewej strony. Siła uderzenia nie była na tyle duża by mnie powalić ale na tyle mocna że zachwiałem się przez ułamek sekundy i zostałem odepchnięty od planu. Osobą która mnie pchnęła okazał się być kot rasy Brytyjskiej. Wydał mi się dziwnie znajomy, jakbym chodził z nim kiedyś do tej samej klasy.
"Ralphy! Uważaj jak chodzisz, prawie Cię nie zauważyłem, ale to w sumie norma." Powiedział Kot uśmiechając się przy tym szyderczo.
Oh, już wiem dlaczego wydał mi się znajomy, bo to mój stary kolega z klasy Mike, chodziliśmy razem do podstawówki, ale potem już się nie widzieliśmy, aż do teraz. Nie byliśmy może jakoś blisko ani nie znaliśmy się za dobrze Ale on jakoś zapamiętał moje imię. Z tego co pamiętam to jego rodzina była dziana, nawet bardziej niż moja, aż dziwne że nie chodził do prywatnej szkoły.
"Mike? Tak właściwie to stałem w miejscu." Powiedziałem rzucając mu obojętne spojrzenie.
"Ha ha ha, ty zawsze potrafisz mnie rozbawić. W każdym razie jak minęły Ci ostatnie lata? Robiłeś coś pożytecznego?" Zapytał ale nie wyglądał jakby co to obchodziło.
"No wiesz szkoła jedna, druga. A teraz studia." Powiedziałem nawet nie patrząc na niego, szukałem swojego planu.
"Nie ignoruj mnie gdy Cię ignoruję." Powiedział z zaciśniętymi zębami i przeszywającym wzrokiem.
Podskoczyłem nieco przerażony, ale zanim zdążyłem odpowiedzieć on odszedł w stronę korytarza aż nie zniknął za jakąś kolumną.
"Dziwak." Powiedziałem cicho do siebie.
Po trzeciej już próbie znalezienia swojego planu w końcu osiągnąłem swój cel. Zrobiłem zdjęcie planu telefonem i sprawdziłem czy dobrze widać. Świetnie. Jako że dzień jest jeszcze młody to postanowiłem wybyć na miasto. Opuściłem wydział i zostałem obrzucony falą chłodnego wiatru. Brrr. Zacisnąłem apaszkę na mojej szyi i zmierzyłem w stronę jednej z knajp śniadaniowych jakie wskazał mi wczoraj Daniel. Okazało się że była jeszcze zamknięta. W końcu była dopiero szósta rano A otwierają dopiero o 6:30. No cóż, zostało mi czekanie.
Ulice były w większości puste. Co jakiś czas ktoś przechodził, ale nie zwykle nie nikt z nich zwracał na mnie uwagi. Mój wzrok przykuł jednak pewien rekin, stał po drugiej stronie ulicy pod ceglaną ścianą. Mierzył wzrokiem przechodniów, podobnie jak ja, do momentu jak nie przeszła koło niego pewna dziewczyna, złapał ją za nadgarstki i wyszczerzył do niej swoje zębiska. Kobieta wyglądała na przerażoną. Przeszedłem więc ma drugą stronę ulicy uważając na samochody. W tym czasie rekin zabrał samiczkę do ciemnej uliczki, ale dalej było widać jego wystający ogon. Schowałem się za przydrożnym śmietnikiem (tam gdzie moje miejsce) i przeglądałem się całej sytuacji.
"No mała, pokaż mi tu swój portfelik na sekundkę." Powiedział groźnie pomimo zdrobnienia rekin do dziewczyny.
Samiczka nawet nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła portfel i podała go mężczyźnie.
"Grzeczna. Teraz zobaczmy ile tam masz." Stwierdził i zaczął grzebać w portfelu dziewczyny.
"No dobra, ja biorę dwadzieścia dolców A Ty resztę. Brzmi uczciwie prawda?" Zapytał rekin uśmiechając się szyderczo.
Samiczka jedynie przytaknęła. Ze strachu pewnie odebrało jej mowę.
"W takim razie transakcja zakończona. Oddaję." Powiedział rekin i wepchnął dziewczynie jej portfel do rąk.
Kobieta następnie uciekła trzymając swój portfel przy piersi aby przypadkiem nie wypadł jej podczas ucieczki. Rekin natomiast zaśmiał się do siebie i odwrócił się centralnie w moją stronę. Próbowałem uniknąć jego wzroku zasłaniając się śmietnikiem. Byłem jednak zbyt wolny i rekin zdążył mnie zobaczyć a nawet zrobił już krok czy dwa w moją stronę.
"Ej, kolego, wyjdź zza tego śmietnika. Widziałem Cię cały czas." Powiedział dziwnie spokojnie jakby próbował uchwycić jakąś zwierzynę.
O nie, nie nabiorę się na to znowu. Wstałem żywo i ruszyłem w przeciwnym kierunku do ucieczki. Na nie szczęście po jakiś 4 metrach uderzyłem o znak albo jakiś słup. Uderzenie było na tyle silne że odbiłem się od słupa i upadłem tyłem głowy na chodnik. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo straciłem przytomność.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział, trochę później niż planowałem, ale wypadły studia itd. Rozdział jest trochę krótszy ale mam nadzieję że następny uda mi się zrobić dłuższy.
CZYTASZ
Futrzany śmieciowy romans
RomanceTak jak w tytule jest to śmieciowy romans z antroporficznymi postaciami w roli głównej. Sceny seksu są wyłącznie homo i będą oznaczone cytrynką. Miniaturka jest tymczasowa i nie należy do mnie. Również to nie jest Ralph na miniaturce. Cover to this...