Ciągłe problemy z kotowatymi

76 6 3
                                    

Wyraz twarzy Matta wydawał się jakby poważny, ale nie trwało to długo bo zdążył wrócić do swojej głupkowatej miny. Zanim jednak któreś z nas zdążyło coś powiedzieć usłyszeliśmy odgłos zrobionego zdjęcia. Zanim zdążyłem zareagować sprawca był już w ucieczce. Widziałem tylko jego uciekający ogon zza drzwi. Wyglądał jakby należał do kotowatego, ale nie byłem na sto procent pewny. Podniosłem się szybko z sedesu unikając przy tym miecza Matta i pobiegłem za uciekinierem zostawiając Matta samego. Jednak gdy byłem już na korytarzu ślad po kimkolwiek kto mógłby uciekać znikł. No cóż, najgorsze co może się stać to kilku stulejarzy śmiejących się z tego zdjęcia. Mam nadzieję że to zdjęcie nie pójdzie gdzieś wyżej. Nie chciałbym zostać wylany po jednym dniu studiów.

To nie było na razie ważne. Bardziej przejmuję się co się stało właśnie w łazience. Do niczego nie zaszło ale jakby zareagował Matt gdyby nie pojawił się ten nieznajomy od zdjęcia. Może skończyłoby się na kolejnej próbie gwałtu, a może udawałby głąba. Nie wiem co tym myśleć i lepiej będzie jak o tym na razie zapomnę. Poszedłem więc pod kolejną salę wykładowczą i tym samym ostatnią lekcję. Na początku jak widać dużo wykładów wypada bo są odwoływane lub coś w tym stylu. Pod salą już czekało trochę studentów ale nie widziałem jeszcze Matta, jeżeli faktycznie jest tak głupi, jakiego udaje to pewnie nie dotrze pod salę.

Matt POV:

--------------------lekka cytrynka----------------

Noż kurwa, ja pierdolę. Jak mogłem przepuścić taką okazję i przy okazji zbeszcześcić moją grę i to wszystko przez tą kupę mięsa przyczepioną do mojego krocza? No i może przez tego gościa od zdjęcia. Będę musiał się z nim rozmówić za niedługo, przez niego straciłem niezły kąsek. Na szczęście wiem co to za typ więc nie będzie problemu by go skonfrontować.

Wracając, to po wyjściu tego słodkiego szczurka musiałem spuścić trochę pary, jeśli wiecie co mam na myśli. Zamknąłem się więc w jednej z kabin i zabrałem się do rękodzieła aby zbić tę bale drewna. Żałuję że Ralphik nie zdążył nawet zdjąć spodni wtedy to już na pewno do czegoś by doszło i nawet zgraja robiących zdjęcia futer nie byłaby w stanie mnie powstrzymać. Wręcz przeciwnie to jeszcze przyspieszyłoby cały stosunek. Uwielbiam mieć publikę. Wracając jednak do ubijanego mięsa to nie zajęło długo by mleczko się rozlało. Po przyjemnym akcie wystarczyło tylko wyczyścić futro, nałożyć gacie na dupę i wracać na wykład. Wychodząc zobaczyłem że do łazienki wchodził pewien znajomy mi opos. Kątem oka w lustrze zobaczyłem że po moim posiedzeniu została biała i lepka plamka na brodzie, zlizałem więc ją językiem nie przerywając kontaktu wzrokowego z moim małym koleżką. Skutek był taki że opos, zawrócił i opuścił łazienkę trzęsąc się z przerażoną miną. Kiedy usłyszałem że drzwi się za nim zamknęły, głośno westchnąłem.

"Czas wracać do Ralpha." Powiedziałem do siebie i wróciłem do mojej głupkowatej udawanej miny i wyszedłem łazienki.

------------koniec lekkiej cytrynki------------

Jacob POV:

Obudziłem się w nie swoim łóżku i przez chwilę myślałem jak się tu znalazłem. Wychodzi na to że nie śniłem i na prawdę spałem z panem Ralphem w jego wielkim łóżku. Było całkiem miło I przyjemnie więc nie narzekam. Przypomniało mi się że musiałem pomóc bratu więc wstałem z łóżka i rozejrzałem się po pokoju. Zobaczyłem kartkę na stole. Słowa były dosyć łatwe do przeczytania więc wszystko zrozumiałem, zabrałem klucz położony na kartce. Zauważyłem że jestem w samych gatkach i nie mam gdzie schować klucza więc poszedłem do ubrań z wczoraj i ponownie je ubrałem. Miałem już wychodzić i prawie zapomniałem najważniejszej rzeczy którą dostałem od brata. Zajrzałem więc pod dywan i zabrałem te dziwne woreczki które wcześniej tam schowałem przed panem Ralphem. Wychodząc z pokoju zabrałem jeszcze  przyszykowaną na stole kanapkę.

Mike POV:

Chodziłem sobie powoli znudzony po korytarzu gdy wpadł na mnie jakiś dzieciak, znaczy był w moim wieku ale był niższy.

"Hej, uważaj jak leziesz!" Krzyknąłem na niego gdy ten jeszcze leżał na podłodze.

"Prz-przepraszam." Odpowiedział chłopak.

"A co my tu mamy." Powiedziałem zauważając i podnosząc telefon owego chłopaka.

Na telefonie było bardzo ciekawe zdjęcie. Był na nim mój stary kolega Ralph i jakiś lew, chyba widziałem go już kiedyś, zdjęcie było jednak interesujące ze względu na to jak wyglądał lew, nie miał na sobie spodni a jego przyrodzenie było na wierzchu. Zwróciłem się do chłopaka.

"Skąd to masz?" Zapytałem.

"Przez przypadek trafiłem na taką scenę w łazience, to skorzystałem z okazji i zrobiłem zdjęcie. A teraz oddaj mi mój telefon." Powiedział wstając na równe nogi, wystawiając rękę Po telefon.

"Najpierw sobie prześlę to zdjęcie." Powiedziałem grzebiąc w telefonie chłopaka aby przesłać sobie to zdjęcie.

"Tylko mi tam niczego nie usuń." Powiedział od niechcenia.

"Dobrze, dobrze. Zrobione. Masz." Powiedziałem i oddałem telefon nieznajomemu.

"Nie będę wnikał po co ci to zdjęcie bo to nie moja sprawa." Powiedział

"Ale może być twoja. Dodałem ci mój numer telefonu. Jestem Mike, jakbyś chciał wiedzieć." Przedstawiłem się.

"A ja Mitch. Mam nadzieję że Cię już nigdy więcej nie zobaczę." Odpowiedział mi chłopak.

"Dzięki i nawzajem." Powiedziałem że sztucznym uśmiechem.

Beth POV:

Pracuj by mieć pieniądze, kupuj jedzenie by jeść, jedz by mieć energię, miej energię by móc pracować. I tak wygląda koło przetrwania. Czy jest dobre czy złe, nie mnie oceniać. Jak na razie tak żyje lub będą żyć tysiące milionów ludzi. I jak na razie nic nie wskazuję na zmianę tego biegu.

"Hej, halo, ziemia do Beth! O czym tak myślisz?" Zapytała Alex.

"Nic ważnego, tak mnie naszło na przemyślenia." Odpowiedziałam.

"To dobrze, bo już myślałam że Cię ktoś zahipnotyzował i zamroził. A to by było okropne." Stwierdziła Alex.

"Tia, byłoby okropne." Odpowiedziałam od niechcenia.

"Coś Cię dalej smuci, prawda?" Zapytała Alex.

"Nie, po prostu się nie wyspałam." Odpowiedziałam ziewając.

Alex również ziewnęła a potem rzuciła się na mnie przez co obie upadłyśmy na twardy chodnik na którym siedziałyśmy.

"Wiesz na co przyszła pora?" Zapytała Alex.

"Nie mam pojęcia." Stwierdziłam.

"Czas na łaskotki!" Wykrzyknęła radośnie Alex i zaczęła mnie łaskotać po całym ciele.

Niestety geny nie dały mi odporności na łaskotki więc pod wpływem łaskotania reaguję niekontrolowanym śmiechem. Musiałam się jakoś bronić więc zaczęłam łaskotać Alex. Ostatecznie wyglądamy teraz jak dwie wariatki łaskoczące się nawzajem na środku chodnika. Po około pięciu minutach męczarni zmęczyłyśmy się niemiłosiernie więc rozdzieliłyśmy się by nabrać powietrza.

"To było nawet spoko." Stwierdziłam dysząc łapiąc powietrze.

"Miło to słyszeć." Odpowiedziała Alex również ledwo łapiąc powietrze.

-----------------------------------------------------------
Miałem trochę więcej czasu więc rozdział wychodzi szybciej, jak się uda to może wyjdzie jeszcze drugi w tym tygodniu ale niczego nie obiecuję.

Futrzany śmieciowy romansOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz