Następnego poranka Zayn wstał wcześniej. Miał zamiar zrobić niespodziankę Liamowi i przyjechać po niego, żeby mogli razem pojechać na uczelnie.
Dziś wolał zabrać samochód, bo pogoda była niepewna. Było szaro i wiał wiatr, więc wolał nie ryzykować zabierając motor.
Kilkanaście minut później stał już pod drzwiami, czekając aż ktoś otworzy.
– Zayn? Co tak wcześnie? – spytał Albert, otwierając drzwi mulatowi.
– Wstałem wcześniej, żeby przyjechać po Liama i może zjeść razem śniadanie. – uśmiechnął się.
– Oh. No dobrze wchodź tylko ostrzegam, że Liam jest teraz na siłowni na parterze. – powiedział.
– Mogę tam iść? – spytał.
– Oczywiście. – pokiwał głową, wpuszczając go do domu i zamykając za nim drzwi.
– Dzięki, Albert. – uśmiechnął się i zbiegł schodami na dół. Nie lubił schodów. Szczerze wolał windę.
Zza drzwi usłyszał muzykę i dziwne jęki. Po cichu otworzył drzwi i uważnie się rozejrzał. Liam stał w rozkroku w spodenkach koszykarskich, a na dłoniach miał rękawice. Uderzał w worek treningowy, który co chwila odskakiwał. Oparł się o ścianę i odchrząknął, zwracając na siebie uwagę.
– O, Zayn. Hej. – powiedział, odwracając się w kierunku przyjaciela i zatrzymując jedną ręką worek treningowy, który stał się jego dzisiejszym celem.
– Hej. – uśmiechnął się – Co zrobił ci ten worek, że tak w niego uderzasz? – zaśmiał się.
– Nic. To taki mały trening. – Uśmiechnął się, zdejmując rękawice bokserskie i wytarł się o ręcznik, podchodząc do bruneta.
– Wyglądasz bardzo dobrze. – oblizał usta – I twoje spodenki są bardzo ciekawe.
– Zboczuszek. – zaśmiał się cicho, cmokając bruneta w usta i biorąc stojącą obok niego wodę.
– Nic nie słyszałeś. – zaśmiał się, siadając na stole – Jedziemy dziś razem na uczelnie? W sumie nie pytam, bo po ciebie przyjechałem.
– Dziś odpada. Muszę jechać z Marleyem na szczepienie. Uczelnia poczeka, zdrowie psa nie. – odparł, wychodząc z siłowni i łapiąc Malika pod rękę, by szedł za nim.
– Robisz sobie wolne? – zdziwił się – Taki kujon jak ty?
– No, niestety. I tak jestem do przodu z materiałem o trzy miesiące. – powiedział, puszczając drugiego i wchodząc do łazienki gdzie poszedł umyć twarz.
– To ja też nie pójdę. – stanął w drzwiach – Możemy jechać razem. – zaproponował.
– Bardzo chętnie. To poczekaj na mnie w salonie. Wezmę szybki prysznic i do ciebie wrócę. – odparł.
– Nie śpiesz się... Albo nie. Jednak się pośpiesz. – zachichotał i poszedł do salonu, kładąc się na kanapie i wyjął telefon. Zaczął sprawdzać wiadomości, w oczekiwaniu na Liama.
Po piętnastu minutach wszedł szatyn jedynie w spodniach, przez co było widać jego klatkę piersiową, na której był widoczny sześciopak, ale też dużo blizn.
– Zostawiłem tu bluzę. O, tu jest. – powiedział, podchodząc do fotela, na którym leżał czarny materiał.
– Co ci się stało? – wytrzeszczył oczy – Liam? – wskazał na jego ciało.
– Co? A to. Już dawno temu. – machnął ręką, nakładając koszulkę.
– Brałeś udział w jakiejś walce? – podszedł do niego – Powiedz mi.
CZYTASZ
We can change the whole world ✓
FanfictionOpis: Znacie to uczucie? Ukrywacie przed światem ważny dla was sekret, który nie może ujrzeć światła dziennego... Nie? To wam zazdroszczę. Lub Liam jest zwykłym uczeniem swojego collage'u. Jednak nikt nie wie, że w nocy wkłada maskę i zwalcza przest...