7. Dopilnuje, by Batman poniósł klęskę.

297 38 23
                                    


∞∞∞

Zayn obudził się wczesnym rankiem. Był wypoczęty i przede wszystkim szczęśliwy. Nie zwracał nawet uwagi na płynący jeszcze w jego żyłach alkohol, pulsujący ból głowy i suchość w ustach.

Schodząc na dół zauważył osoby sprzątające w jego mieszkaniu, co odrobinę go zdziwiło. Wchodząc do kuchni pomyślał o niespodziance dla Liama. Postanowił przyrządzić śniadanie, ale w lodówce nie znalazł nic specjalnego. Przecież on nigdy nie robi zakupów. Na lodówce zauważył kartkę, więc podszedł do niej i ściągnął czytając uważnie.

"Zayn. Wybacz, że tak bez słowa, ale jak mówiłem muszę jechać załatwić sprawy. Co do domu, nie martw się, ekipa sprzątająca jest opłacona i posprząta cały bałagan. Pogadamy potem, L.P."

Zawiedziony usiadł na krześle przy wysepce kuchennej. Zastanawiał się jak mają pogadać, skoro nie wziął od niego numeru telefonu. Jak zwykle zapomniał o tak ważnych rzeczach. Przecież nie mógł do końca przewidzieć, czy Liam pojawi się w jego drzwiach.

– Proszę pana? – usłyszał za sobą kobiecy głos, przez co się obejrzał. – Pan Payne kazał przekazać, że zapomniał dać jednej rzeczy. Jest w pana skrzynce na listy – odparła kobieta, uśmiechając się do niego i ruszyła na górę w celu ogarnięcia piętra.

– Dziękuję! – wstał i pobiegł na boso do skrzynki wyciągając z niej kopertę, w pośpiechu otwierając ją, a na jego ustach uformował się szeroki uśmiech. Sięgnął po telefon zapisując numer telefonu do Liama. Nie chciał wyjść na natarczywą osobę, ale jeden krótki SMS nie zaszkodzi.

"Miłego dnia. Liam" – wystukał na klawiaturze i nacisnął przycisk wyślij.

"Cieszę się, że znalazłeś to. Wybacz, że nie porozmawialiśmy, ale sprawy wzywały. Mówiłem ci wczoraj" –  dostał po chwili odpowiedź na co podskoczył.

"Cieszę się, że zostawiłeś mi numer. Przyjdziesz dziś do mnie, jak już załatwisz swoje sprawy? Porozmawiać. " – wystukał szybko w odpowiedzi.

"Wrócę dopiero w niedzielę w nocy. Więc wątpię" - odpowiedział mu Liam, nakładając swoją maskę i ruszył na miasto skacząc po dachach.

"Więc widzimy się w poniedziałek?" – dopytał, zalewając swoją czarną kawę.

Na to nie dostał już odpowiedzi, więc tylko westchnął cicho patrząc w telefon. Nie wiedział co się z nim stało tamtej nocy. Wszystkie emocje co do uczuć w dzieciństwie wróciły.

Odłożył telefon upijając czarny napój. Miał tak wiele pytań, które chciał mu zadać, ale mieli też dużo czasu, żeby poznać się od nowa.

***

Black Shadow miał dziś jedno zadanie. Chciał dopaść Batmana i pokazać mu kto rządzi tym miastem. Dowiedział się od swoich ludzi, że ten już od popołudnia lata po dachach, szukając nie wiadomo czego co bardzo uszczęśliwiło Black Shadow.

Uśmiechnął się szeroko i namierzył na mapie swój cel. Nie tylko człowiek nietoperz dysponował takim sprzętem. Podjechał swoim czarnym autem w miejsce, które obserwował. Ujrzał go na dachu budynku i pomachał, gdy ten na niego spojrzał. Batman od razu zeskoczył z dachu, lądując pięć metrów dalej.

Był pod wrażeniem.

– Czym jesteś? – odparł mściciel swoim zachrypniętym głosem.

– A kim jestem dla ciebie? – odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

– Grasz jak Joker. Nieźle. Ale bądź lepszy od niego i odpowiedz od razu – powiedział.

– Black Shadow, ale ty możesz mówić osoba, która mnie zabiła - powiedział uśmiechając się szeroko i wyjmując swoje miecze.

– I tym chcesz mnie zabić? — prychnął, poprawiając swoją maskę.

– Chcesz się przekonać? – wskazał na niego. – Zmierz się ze mną.

–  Oj oj. Nie boje się jakiegoś nastolatka – zaśmiał się, wysuwając swoje pazury z kostiumu i ruszył do walki.

– Zapewne jesteś niewiele starszy ode mnie – powiedział, unikając ciosu.

– Oj byś się zdziwił – prychnął jedynie, samemu się broniąc i próbując pokonać Blacka.

Batman zamachnął się swoim ostrzem wbijając w nogę swojego przeciwnika, który syknął z bólu patrząc na krwawiącą ranę.

– I co już nie jestes taki mądry jak na początku – prychnął z politowaniem – Sam musiałem dojść skąd znasz taki styl walki i ciosy. Aż w końcu znalazłem – zaśmiał się, odskakując w prawo przy czym uniknął ostrza przeciwnika.

– Jesteś pewny siebie – zignorował krew spływającą po jego nodze. – Dużo się uczyłem i w wielu krajach byłem – warknął i rzucił w niego swoją bronią. Gdy Batman zaczął unikać strzału, Black Shadow postanowił użyć swojej bomby dymnej i tym razem on uciekł z miejsca ich walki.

Teraz każdy z nich ma po jednym punkcie. Nietoperz wygrał jedną bitwę, ale wojny tak łatwo nie wygra.

Odjechał z piskiem opon prosto do bazy. Tam przeklinając wszystko i wszystkich zdjął kostium i udał się do punktu zabiegowego, aby lekarz opatrzył mu ranę.

– Jeszcze kurwa tego pożałuje – warknął Black Shadow, zaciskając ręce w pięści, gdy lekarz zaszywał mu nogę.

– Nie wierć się – nakazał. – Nie znasz jego sposobu walki Black – zaznaczył. –Zbyt szybko uległeś i teraz muszę cię pozszywać.

– Jak to kurwa sposobu jego walki? – zmarszczył brwi.

– Ty masz swój sposób, on też go ma – wzruszył ramionami i wbił igłę w jego skórę.

– Ja pierdole. Myślałem, że to jakiś glina ubrany w czarne gówno. A to chyba serio macie swojego obrońcę. – Parsknął głośno – Ale spokojnie, ze mną tak łatwo mu nie pójdzie.

– Za takiego się uważa – mruknął. – Nie nadwyrężaj tej nogi przez tydzień – powiedział. – Inaczej pęknął ci szwy.

Black pokiwał głową, schodząc ze stołu i ruszył powolnym krokiem do swojego biura. Kiedy się w nim znalazł usiadł wygodnie w swoim fotelu spoglądając w zdjęcie swoje i swojego ojca.

– Spokojnie ojcze. Dopilnuje by Batman poniósł klęskę – powiedział sam do siebie i zaczął się śmiać jakby właśnie uciekł ze szpitala psychiatrycznego.

∞∞∞

Ktoś już wie kim jest Black Shadow?

We can change the whole world ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz