Sahara

21 10 3
                                    

Sklepienie, wpierw błękitne,
skąpane jest w odcieniu różu,
obłoków rysy misterne i delikatne
naznaczyła biel podobna pierzu.

Żar dnia chłodnie powoli,
niknie za linią horyzontu,
która w blasku aureoli
odkrywa karawanę wielbłądów.

Piach niesiony podmuchem
sczypie i pali jak ogień żywy,
którego martwym wizerunkiem
otoczone są ruchome szczyty.

Wielbłądy jeden za drugim
wloką się w blasku słońca,
prowadzeni wiatrem pustynnym
rozpoczęły wędrówkę bez końca.

Palący dzień o zmierzchu
przeradza się w mróz nocy,
by, gdy świtać będzie znowu,
słońca żar niebem kroczył.

Wczoraj drodze spokój towarzyszył,
lecz dzisiaj dziki huragan
ciska wściekle ziarniste pociski -
- upiorna burza piaskowa, chaos, bałagan.

Oddech dawno ciężknieje,
doskwiera pragnienie, ból nóg włochatych,
lecz w oddali już widnieje
połać oazy Farafry*.

Wielbłądy się napoiły,
odpoczęły na kilka chwil,
by ponownie naprzód wyruszyły,
pokonując kolejne setki mil.

Napisane: 12. 10. 2019

*Farafra - jedna z oaz na Saharze

Z racji tego, że już październik, bywają poranki i wieczory chłodniejsze, więc macie wierszyk na rozgrzanie 😀

Miłego dnia i nie przeziębcie się, kochani!

Poezja prawdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz