*Tonny*
Po zakończeniu balu razem z Peterem wracamy do mojego pustego domu.
Tata i Anthony postanowili, że wyjadą na weekend, aby dać mi wolną rękę na imprezę urodzinową. Ich postawa po raz kolejny uświadamia mi, jak kochaną mam rodzinę.
Razem siadamy na kanapie w salonie i oglądamy jakiś nudny film w telewizji. Nie wiem, która jest godzina, ale zapewne coś około pierwszej. Jeżeli mam być jutro wyspana, muszę iść spać. Teraz.
- Przepraszam, że muszę cię stąd wyganiać, ale jutro jest moja impreza urodzinowa i muszę być wyspana – mruczę sennie. Odchrząkam, chcąc pozbyć się ospałej chrypki, następnie podnosząc wzrok na chłopaka.
Jego oczy są lekko wybałuszone, a na ustach gości zdziwiony i lekko urażony uśmiech.
- Nie wiedziałeś? – marszczę brwi, widząc, jak kiwa przecząco głową. – W takim razie ja, Tonny Sole, mam zaszczyt zaprosić ciebie, Peterze Johnsonie, na moją imprezę urodzinową, która rozpocznie się jutro o 19 i będzie trwać do... rana – uśmiecham się ciepło, a on odwzajemnia gest, parskając cicho pod nosem, a następnie powoli wstając.
- Będę zaszczycony pojawić się na twoim przyjęciu – rzuca nonszalancko przez ramię, kierując się do wyjścia. Ja również podnoszę się, następnie podążając za chłopakiem.
Stajemy w przejściu, tuż przy drzwiach, gdzie brunet ubiera buty. Gdy wreszcie kończy wykonywać czynność, prostuje się, a w pomieszczeniu zapada odrobinę niezręczna cisza. Mój wzrok samoistnie ucieka na boki, nie chcąc skierować się w jego oczy, dlatego też dopiero po czasie zauważam, jak Peter nagle pochyla się w moją stronę. Z zaskoczonym westchnieniem przyjmuję do świadomości, jak jego silne ręce oplatają mnie w pasie. Przez chwilę nie jestem w stanie przyswoić tego, co się dzieje, ale gdy do moich nozdrzy dociera jego słodki zapach, niemal rozpływam się w jego ramionach
– Nie wiem, kiedy masz urodziny, ale wszystkiego najlepszego – mruczy wprost do mojego ucha, a następnie puszcza mnie i przechodzi przez próg drzwi.
Niemal zachłystuję się powietrzem, czując ogarniającą mnie pustkę.
- Dziękuję – mówię cicho, uśmiechając się. - Do jutra - żegnam się i już mam zamiar zamknąć drzwi, gdy słyszę jego głos:
- Możemy pójść tam razem? – wypala nagle. Otwieram szerzej oczy, czując, jak moje policzki oblewają się czerwienia. Jego niespodziewane pytanie na chwilę odbiera mi umiejętność mówienia, dlatego dopiero po dłużej chwili odpowiadam:
- Jasne. Z wielką chęcią.
*Nial*
Gaszę papierosa w popielniczce i odwracam się do mojego kompana. Nadal nie mogę przestać myśleć o akcji na balu. Sam pomysł był zajebiście śmieszny, a to jak ta cała Tonny się wkurzyła - jeszcze bardziej. Wyglądała przezabawnie, wydzierając się na mnie. Taka mała i bezbronna... Odrobinę jak rozwścieczony chihuahua. Ale nie mogę powiedzieć, że podczas akcji w toalecie moje bokserki nie zrobiły się odrobinę ciaśniejsze.
- Moja siora urządza jutro imprezę z okazji urodzin – wypala nagle chłopak. Lekko przechyla głowę w moją stronę, patrząc na mnie spod rzęs. – Wpadniesz? Będę się mega nudził bez mojego towarzystwa – na słowo „mojego" uśmiecham się pod nosem.
- Będzie alkohol? – pytam.
- Serio? – patrzy na mnie kpiąco, unosząc brwi i pozostawia moje pytanie bez odpowiedzi. – I, uprzedzając kolejne pytanie, dobre laski też będą, ale możesz przyprowadzić kogoś od siebie. Mam nadzieję, że siostra się nie wkurwi – na jego twarzy pojawia się dziwny grymas, jakby zobaczył coś bardzo odrażającego, a jego oczy zachodzą mgłą, gdy zapewne wyobraża sobie wkurzoną dziewczynę.
CZYTASZ
Surrounded by boys
RomanceTonny jest zwyczajną nastolatką. Ma świetną rodzinę, ale w jej życiu od zawsze byli głównie chłopcy - jej mama zmarła, gdy dziewczyna była jeszcze mała. Wszystko w jej życiu przewraca się do góry nogami, gdy w szkole pojawia się syn pewnego bogatego...