*Tonny*
Przez cały czas trwania zajęć staram się ignorować ciekawskie spojrzenia uczniów, które czuję na sobie przy każdym, niemal najmniejszym ruchu.
Oni nie mają nic lepszego do roboty?
Zapisuję kolejną notatkę, podczas gdy reszta kolegów i koleżanek siedzi, a właściwie leży rozwalona na krzesłach. Nie mogę przestać myśleć o zajściu na przerwie. Coraz bardziej przekonuję się, że on naprawdę do mnie mrugnął. Dostałam dwie karteczki z buźką, która puszcza oczko, od osób, których nie znam. On chyba naprawdę to zrobił.
Głośny dzwonek kończy lekcję, a ja szybko podrywam się z miejsca i wybiegam z klasy. Szybko przekonuję się, że moja gwałtowność jest jednak wielkim błędem - nagle na coś wpadam. Po chwili jednak orientuję się, że nie wbiegam w coś, tylko w kogoś.
Ta osoba ładnie pachnie. Naprawdę dobrze. Woda kolońska miesza się z zapachem mięty – zapewne od gumy do żucia. Powoli kieruję wzrok na twarz ładnie pachnącej osobistości i prawie dostaję zawału, gdy widzę buzię zielonookiego.
- Cześć – mówi cicho, czym wyrywa mnie z transu.
- Hej – mówię, cała trzęsąc się w środku.
- Możesz coś dla mnie zrobić? – pyta.
- Yhm. Jasne – odpowiadam, mając śmiertelną świadomość, że nie jestem w stanie wydukać nic więcej.
- Szukam niejakiej Tonny Sole. Dyrektor ją wzywa – na wzmiankę o dyrektorze spinam się cała. Czego on może ode mnie chcieć? Już coś przeskrobałam? – Znasz ją może?
- Tak. To ja – gdy te słowa opuszczają moje usta, chłopak uśmiecha się ciepło.
- Peter Johnson – podaje mi rękę, a ja lekko ją ściskam, jakby niepewna, czy właśnie tego ode mnie oczekuje. Gdy jednak z jego oczu nie znikają przyjazne ogniki, ja również niepewnie się uśmiecham. Ma miękkie i gładkie dłonie. Kolejna zaleta.
- To ja już lepiej pójdę – mruczę pod nosem. Już mam zamiar odejść, gdy chłopak chwyta mnie za nadgarstek. Patrzę na niego pytająco, a widok podejrzanego błysku w jego oku odrobinę mnie przeraża. Jego twarz wyraża nikczemność i coś jeszcze...
Podniecenie?
- Dyrektor wzywa również mnie, więc, jako, że nikogo tu jeszcze nie znam, pomyślałem, że możemy pójść razem – na jego słowa zapiera mi dech w piersiach. Zaciskam delikatnie wargi, wiedząc, że jeżeli zaraz nie otworzę ust i nie powiem czegokolwiek, chłopak uzna mnie za dziwadło.
On chce iść ze mną. Ze mną.
- Dobrze – uśmiecham się ciepło, w myślach wymierzając sobie policzek. Zaraz będę szła korytarzem z najprzystojniejszym chłopakiem na całej Ziemi, przed całą szkołą. Oczywiście z moim szczęściem gabinet dyrektora jest po drugiej stronie placówki.
Zdziwiona patrzę na chłopaka, gdy ten oplata mnie ręką w talii i rusza przed siebie, ze mną u boku. Przez cały czas czuję palące spojrzenia i ciche lub mniej dyskretne szepty. Patrzą na nas głównie dziewczyny – z wiadomych powodów. Gdy mijamy Bethany i Paula, zauważam, że gapią się na nas zdziwieni, z lekko rozchylonymi ustami. Rzucam im przepraszający uśmiech i odwracam się do mojego towarzysza.
- Wiesz może o co chodzi? – pytam, chcąc choć odrobinę rozproszyć swoje zdenerwowanie spowodowane naszą wspólną przechadzką. Niestety nie wychodzi mi to zbyt dobrze, gdyż zaraz odczuwam mocne podenerwowanie niezapowiedzianą wizytą u dyrektora.
- Nie, ale nie martwiłbym się tym, bo jak u niego byłem, wydawał się całkiem miły i się nie wkurzał - tłumaczy. - Głupi cwel – dodaje niby od niechcenia, a ja muszę powstrzymać się od oburzonego westchnięcia.
CZYTASZ
Surrounded by boys
RomanceTonny jest zwyczajną nastolatką. Ma świetną rodzinę, ale w jej życiu od zawsze byli głównie chłopcy - jej mama zmarła, gdy dziewczyna była jeszcze mała. Wszystko w jej życiu przewraca się do góry nogami, gdy w szkole pojawia się syn pewnego bogatego...