*Tonny*
Do klubu przyjeżdżamy dopiero chwilę przed dwudziestą pierwszą. W mieście były okropne korki, które zanudziły mnie i Beth na śmierć. Później, gdy już zgarnęłyśmy Paula, musieliśmy wrócić z powrotem, ponieważ Peter mieszka na drugim końcu naszej miejscowości.
Chłopacy wyskakują z auta i otwierają nam drzwi - Peter mi, a Paul Beth.
- Dziękuję - mówię do Petera. - Kto prowadzi z powrotem? - pytam wszystkich.
- Ja mogę - niechętnie podnosi rękę P, a ja wdzięcznie się do niego uśmiecham. Dobrze wiem, że zapewne chciałby zakropić tę imprezę alkoholem, ale w tym wypadku to on staje się potencjalnym kandydatem na woźnicę. Ja miałam niedawno urodziny, Beth nas podwiozła, a Petera nie wypada pytać.
- Super. Kiedy się spotykamy?
- Tutaj, około trzeciej. Jeżeli coś się stanie, piszcie. Niech każdy będzie przy telefonie - zaznaczam, czując się jak nauczycielka podczas wycieczki szkolnej.
- Dobrze - odpowiada Peter z lekkim uśmiechem na ustach.
- Chodźmy się zabawić! - mówię głośno i łapię przyjaciół za ręce.
Ruszamy w kierunku klubu, a gdy przekraczamy próg, dociera do mnie ostry zapach potu i papierosów. Od razu kieruję się do baru, gdzie zamawiam zestaw szotów dla mnie, Petra i Beth. Paul chwilę temu zniknął w tłumie i tyle go widziałam.
Chwilę czekamy na drinki, a gdy przychodzą, od razu wypijam pierwszy. Zaczynamy rozmawiać o jakichś bzdetach, ale średnio nam to wychodzi, ponieważ jest zbyt głośno. Peter opowiada o sportowej drużynie w naszej szkole, a ja udaję, że uważnie go słucham. Nie chcę być dla niego niemiła, ale jakoś nie mam siły na tego typu pogawędki.
Wypijam dwa kolejne szoty i informuję kolegów, że idę na parkiet. Wchodzę w tłum ludzi i mojej uwadze nie ucieka to, że wiele osób się za mną ogląda - zapewne dlatego, że mój strój bardzo się wyróżnia. Przyszyte wszędzie, małe diamenciki czy brokat odbijają klubowe światło, rzucając się w oczy.
Staję na samym środku pomieszczenia i zaczynam kiwać się do rytmu. Piosenki, które lecą z głośników, naprawdę wpadają w ucho. W pewnym momencie podchodzi do mnie jakiś przystojny chłopak w moim wieku, może o rok starszy i pyta mnie, czy może dołączyć. Po chwili namysłu zgadzam się, analizując w głowie wszystkie "za" i "przeciw" i zaczynam kołysać biodrami, na których chłopak trzyma ręce. Tańczymy przez kilka piosenek, podczas których dowiaduję się, że nowoprzybyły ma na imię James i jest ode mnie o pół roku starszy. Potem razem z brunetem wychodzimy na zewnątrz, gdzie on pali papierosa, a ja rozkoszuję się zimnym powietrzem. Cicho rozmawiamy o błahostkach, po czym znów wracamy do środka. Tam zamawiamy kolejne drinki, które bardzo szybko znikają z blatu.
W pewnym momencie jakiś chłopak wchodzi na stół, który stoi obok nas i zaczyna na nim tańczyć, więc razem z Jamesem wybuchamy pijackim śmiechem. Zagadujemy tancerza, ale ten tak bełkocze, że nie możemy go zrozumieć.
Bardzo dobrze się nam rozmawia, ale około drugiej chłopak informuje mnie, że jest tak upity, że zaraz zwróci całą swoją kolację, więc dla niego to już czas a powrót do domu.
Krótko się z nim żegnam i wracam pod bar. Moją uwagę przykuwa nagłe zamieszanie przy stanowisku DJ-a, więc to właśnie tam się kieruję.
- Ona też tu jest?! - krzyczy jakiś wysoki szatyn, którego twarzy nie mogę zobaczyć, ponieważ stoi tyłem. Po jego szybko unoszących się barkach i zaciśniętych pięściach widzę, że targają nim emocje i agresja.
CZYTASZ
Surrounded by boys
RomanceTonny jest zwyczajną nastolatką. Ma świetną rodzinę, ale w jej życiu od zawsze byli głównie chłopcy - jej mama zmarła, gdy dziewczyna była jeszcze mała. Wszystko w jej życiu przewraca się do góry nogami, gdy w szkole pojawia się syn pewnego bogatego...