11. Operacja zdzira

11.3K 208 58
                                    

*Nial*

- Kurwa! – krzyczę i głośno uderzam rękami w kierownicę. 

Dlaczego on zawsze musi mieć wszystko, czego ja nie mogę?

Gdzieś obok siebie słyszę głośne kaszlnięcie, na które gwałtownie odwracam się w stronę dźwięku. Oczywiście, stoi tam Peter.

- Czego chcesz? – warczę. Chciałbym go zrozumieć, bo to była decyzja Tonny, ale nie mogę powstrzymać tego kłującego alarmu z tyłu mojej głowy. To wszystko jego wina.

- Przestań zachowywać się jak pizda. Chyba nie będziesz biadolił nad jedną laską? - przewraca oczami, sprawiając, że krew momentalnie mi przyspiesza.

- Ta „laska" ma imię. I nie biadolę.

- Taa... O co poszło? - pyta, nonszalancko wzruszając ramionami.

- Czy ty nie możesz się, kurwa, odczepić? – czuję, jak nerwy wyrywają się spod mojej wodzy i nie mogę powstrzymać szybkiego oddechu, od którego ramiona gwałtownie mi się podnoszą.

- Nie - marszczy lekko brwi, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie.

- Pa - warczę, zanim pozwolę sobie na bardziej śmiały i zdecydowanie agresywny ruch.

Zatrzaskuję mu drzwi przed nosem i odjeżdżam z piskiem opon.

Jak ten chuj śmiał? Najpierw obmacuje Tonny, a potem pyta, czy wszystko w porządku. No co za typ! 

- Ogarnij się – mamroczę do siebie pod nosem po kilku minutach jazdy. Naprawdę muszę zluzować. To tylko dziewczyna na jedną noc.

Po pół godzinie bezcelowej jazdy samochodem po mieście postanawiam, że mimo wczorajszej imprezy, muszę się napić. I porządnie zabawić. Zawracam, a jakieś auto na mnie trąbi. Jebać człowieka. Wystawiam środkowy palec przez okno i skręcam do klubu.

*Tonny*

- Nie wierzę! – krzyczy do słuchawki Beth. Kilkanaście minut po „incydencie" zadzwoniłam do przyjaciółki, a ona do teraz wyzywa Niala. Ja też jestem zła, ale ona chyba zdecydowanie poważniej podeszła do tej sytuacji; przez ostatni kwadrans poznawałam jej cały słownik przekleństw.

- Ja też... Znamy się tylko tydzień, ale ja naprawdę czułam, że coś tego może być... Nie wierzę, że to mówię.

- Nie wracajmy od tego – rzuca, a ja uderzam się w czoło, za to, że znowu miałam jakieś skojarzenie z nim.

- A co z Peterem? Gadałaś z nim? – pyta, przywołując delikatny uśmiech na mojej twarzy. Czuję się naprawdę źle, że od razu go osądziłam, nie znając jego strony tej historii, dlatego bardzo dobrze mi z tym, że szatyn jednak mnie nie skreślił. Cieszę się, że mam go przy sobie.

- Wyjaśniliśmy sobie, dlaczego wczoraj nie przyszedł. Nie wiem, czy powinnam ci o tym mówić, ale wczoraj jego babcia miała wypadek i przez całą noc był w szpitalu, a ta konferencja rzeczywiście się odbyła, ale w południe. Miał czas i chęci, żeby przyjść, ale nie mógł tego zrobić ze względu na okoliczności.

- No a co z telefonem? Przecież mógł napisać - pyta sceptycznie.

- Był tak zdenerwowany, że o nim zapomniał, gdy wybiegał z domu. W sumie uważam, że to słodkie. Zapomnieć o wszystkim i jechać na pomoc babci.

- Trochę... - dziewczyna na chwilę milknie, a potem słyszę, że przełącza mnie na głośnik. – A co ty na to, żebyśmy poszły dzisiaj do klubu?

- Żartujesz sobie? - pytam z niedowierzaniem. - Wczoraj odbyła się mega impreza, na której obie się upiłyśmy, a ty się mnie pytasz, czy chcę iść do klubu?

Surrounded by boysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz