Ja cię kochałem

4.9K 117 81
                                    

Zadedykowane: TylkoOMniemarzysz

*Tonny*

Wzdycham głęboko i po raz kolejny przemierzam korytarz w tę i z powrotem. Nie wiem, który to już raz - może dziesiąty, a może setny - ale w ogóle mi to nie pomaga. Przechodzę obok Niala, siedzącego na miękkim, białym fotelu obitym skórą, jednak on już nawet nie zwraca na mnie uwagi. Po prostu siedzi wygodnie, pusto wpatrując się w roślinkę, stojącą przed nim. Gdy kolejny raz zawracam na końcu hallu, wreszcie postanawiam zakończyć tę jakże bezcelową czynność. Szybko przemierzam odległość dzielącą mnie i chłopaka, po czym siadam obok niego.

- Co robimy? - pytam, w zdenerwowaniu bawiąc się palcami.

- Nie wiem, Tonny. Ja na prawdę nie wiem - wzrusza bezradnie ramionami i jeszcze bardziej kurczy się w fotelu.

- Musi być jakieś wyjście! - wyrzucam ręce w powietrze i gwałtownie wstaję z drewnianego stoliczka.

- A co, jeżeli nie? Co jeżeli w tej sytuacji nie ma żadnego dobrego wyjścia? - daje upust emocjom. Zaciska szczękę, przez co ładnie uwidacznia się jego żuchwa.

- To trzeba wybrać to mniej złe - tłumaczę z kamienną miną. Nial już ma coś odpowiedzieć, ale rozlega się dzwonek windy, informujący o tym, że ktoś przyjechał na piętro.

Wymieniam z chłopakiem porozumiewawcze spojrzenia i obaj milkniemy, nie chcąc, aby ktoś usłyszał naszą wymianę zdań. Drzwi otwierają się, a zza zakrętu wyłania się umięśniona postać, która na nasz widok od razu przystaje.

Moje oczy mimowolnie się powiększają, a usta lekko rozchylają się pod wpływem zdziwienia.

- Mike? - szepczę oniemiała, jednak on wydaje się to słyszeć.

- Cześć Tonny, Nial - kiwa do nas głowami w ramach przywitania. Mój chłopak powoli podnosi się z siedzenia i staje przede mną, zakrywając część mojego ciała swoim, jakby chciał mnie obronić.

- Co tutaj robisz? - syczy brunet. Jego dłonie zaciśnięte są w pięści, a barki unoszą się w prędkim i nierównym tempie, które co chwilę się zwiększa, przez jego przyspieszony oddech.

- Przyszedłem do Petera - tłumaczy, swobodnie opierając się o ścianę. Jeżeli czuje się niekomfortowo, to naprawdę dobrze do maskuje. - Widzę jednak, że ma gości - sugestywnie spogląda najpierw na mnie, a potem na Niala.

- Właśnie wychodziliśmy - brunet rusza przed siebie, ale szybko łapię go za nadgarstek, uniemożliwiając dalsze poruszanie się. Gdy tylko czuje mój dotyk, zatrzymuje się, po czym powoli odwraca się w moją stronę, od razu wyłapując kontakt wzrokowy.

- Chyba macie kilka spraw do przegadania - przenoszę spojrzenie na Mike'a, który wygląda na odrobinę spiętego. Zaciska szczękę i mruży oczy. - Będę czekać w środku - wskazuję na drzwi do sali, w której aktualnie znajduje się Peter. Ostatni raz spoglądam w niebieskie tęczówki Niala i przemierzam korytarz, wchodząc do pokoju.

Zamykam za sobą drzwi, chcąc zapewnić im odrobinę prywatności. Odwracam się i rozglądam się po pokoju. Brunet stoi przy oknie, wpatrując się w nicość. Nawet stukot moich butów, nie sprawia, że się rusza. Jedyną oznaką tego, że jeszcze żyje, jest to, że na kardiomonitorze pokazują się wyniki pomiarów jego pulsu, a jego plecy co chwilę spinają się i rozluźniają, jakby nie mógł się zdecydować, co ma zrobić.

Siadam na łóżku szpitalnym i przez chwilę przyglądam się jego sylwetce. Wygląda tak spokojnie, że aż trudno uwierzyć, że przez ostatnie miesiące manipulował mną, Nialem, Mikiem i wieloma innymi osobami, tylko dlatego, że chciał się zemścić. A nawet do tego nie miał powodu - tylko zazdrość i skumulowany w nim gniew.

- Kochasz go? - odzywa się nagle, a jego niespodziewane pytanie sprawia, że na chwilę brakuje mi języka w gębie.

- Kogo? - szepczę zdezorientowana. - Niala?

- Tak. To jak: kochasz go czy nie? - ponawia pytanie, które, zważywszy na sytuację, w której się znajdujemy, jest dla mnie tak absurdalne, że aż głupie.

- Tak, kocham go - odpowiadam, kręcąc głową i mrużąc oczy.

- Więc nie zostawisz go teraz, tak? Bo jeżeli go kochasz, to tego nie zrobisz - nadal nie odwraca się w moją stronę i czuję się, jakbym gadała do ściany, co bardzo mnie dekoncentruje.

- Dlaczego miałabym go zostawić? - kładę ręce na kolanach i pocieram uda, czując dreszcz przebiegający wzdłuż mojego kręgosłupa.

- Bo tak naprawdę to przez niego stałaś się częścią tych wszystkich nieszczęść, które cię spotkały w ostatnim czasie. Gdybyś go nie poznała, nie zostałabyś wciągnięta w ten konflikt, nigdy nie zostałabyś porwana i zaoszczędziłabyś sobie wiele bólu - zaciskam wargi, powstrzymując się od wykrzyknięcia głośnego "Zamknij się!". - Nadal żyłabyś spokojnie w swojej bańce mydlanej z przyjaciółmi u boku. A teraz to wszystko poszło się walić - odwraca się od okna, patrząc teraz prosto w moje oczy.

- Nigdy bym nawet o tym nie pomyślała - tłumaczę mu, najspokojniej jak potrafię. - Poza tym to już się zdarzyło i nie da się tego cofnąć. W tym wypadku nie ma żadnego "co gdyby...", jest tylko teraźniejszość.

*Nial*

- Będę czekać w środku - informuje mnie brunetka, po czym wchodzi do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi.

Na chwilę zapada cisza, którą przerywają jedynie nasze głośne oddechy. Chyba żaden z nas nie wie, co powinien powiedzieć. Po prostu za dużo czasu już minęło, a my razem za dużo przeszliśmy.

- Nial... - słyszę, jak zaczyna chłopak, więc zaprzestaję wpatrywania się w moje dłonie. Podnoszę wzrok na jego twarz, która wydaje się teraz autentycznie skruszona.

- Co? - pytam, nie siląc się na miły ton, ponieważ wiem, że nie byłoby mnie na niego stać.

- Przepraszam - mruczy cicho, opuszczając głowę. Na jego twarzy maluje się wyraz załamania, którego szczerości nie da się przeoczyć. Zagryzam policzek od środka, bijąc się z własnymi myślami. Biorę głęboki wdech i ze świstem wypuszczam powietrze, podejmując decyzję, której, mam nadzieję, nie pożałuję.

- Peter nam wszystko powiedział - mówię. Mike podnosi głowę, a na jego twarzy można zobaczyć mieszankę zdziwienia i nadziei. - Wiem o tym, że cię zmuszał, zastraszał i szantażował. I może to jest głupie i naiwne, ale ja już ci wybaczyłem. I myślę, że Tonny też. Może nie zostaniemy znowu przyjaciółmi, ba, może nawet nie będziemy się w ogóle lubić, ale wiedz, że ja już puściłem to w niepamięć. Nie mam do ciebie o nic żalu - tłumaczę mu, patrząc głęboko w jego tęczówki, w których tańczą teraz ogniki szczęścia. Po chwili jednak gasną, a zastępuje je powaga, której powodu nie mogę zrozumieć.

- Muszę ci coś jeszcze powiedzieć - zagryza dolną wargę i odwraca wzrok, unikając mojego spojrzenia. - Od początku naszej znajomości czułem, że w tobie jest coś, co mnie przyciągało.  Dobijało mnie, gdy szedłeś na panienki, a jedynym co mogłem zrobić, było patrzenie na to z boku. Przez cały ten czas, byłeś dla mnie kimś więcej, niż tylko przyjacielem. Ja po prostu... - zacina się, jakby nie wiedział czy może powiedzieć to, co ciśnie mu się na usta. -  Kurwa, Nial. Ja cię kochałem.

Surrounded by boysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz