Ranek przywitał Laylę bólem głowy po nieprzespanej nocy. Nie zamierzała tego dnia iść do pracy. Musiała odpocząć i przemyśleć swoją przyszłość. Nie mogła tak po prostu rzucić pracy z dnia na dzień. Za nic w świecie nie chciała wracać do rodzinnego domu i przyznać się do porażki. Punktualnie o godzinie 8:00 zadzwoniła do swojej firmy, aby poinformować sekretariat o swojej nieobecności.
- Cześć Sarah... Przekaż proszę, że dziś mnie nie będzie... - powiedziała cichym głosem, zastanawiając się czy nie powinna zakaszleć, by nadać prawdopodobieństwa swojej wymówce.
- Ojej, a co się stało? Wiesz, że dziś ten ważny klient miał mieć wysłane raporty? - dał się słyszeć głos po drugiej stronie słuchawki.
- Tak... Wiem. Raport jest praktycznie skończony. Pan Finn obiecał mi, że dokończy go za mnie jego sekretarka... Zostało niewiele do wprowadzenia... - w głosie Layli dała się słyszeć niepewność.
Była bardzo obowiązkowa, nigdy nie korzystała z urlopu na żądanie ani zwolnienia lekarskiego. Pracowała do utraty tchu, by móc stanąć na własnych nogach. Nie chciała korzystać z oszczędności rodziców. W zasadzie sama się wydziedziczyła, w dniu gdy jej ojciec wspomniał, że chciałby by wyszła za mąż za jego najbliższego współpracownika.
Od zawsze żyła pod kloszem. Rodzice decydowali za nią o wszystkim, do tego stopnia, że to od jej matki zależało jaką sukienkę założy danego dnia. W dniu swoich 25 urodzin, gdy ojciec przedstawił jej swoją decyzję o tym by zaręczyła się , a następnie wzięła szybki ślub z Marcusem - przyszywanym kuzynem, a jednocześnie protegowanym jej ojca, dziewczyna postawiła wszystko na jedną kartę. Wyprowadziła się, wprawiając w niesamowitą konsternację większość jej rodziny, bo ich zdaniem mogła żyć w dostatku i nie pracować do końca życia. Wystarczyło tylko wyjść za Marcusa. Problem w tym, że Layla szczerze go nienawidziła. Mężczyzna ten kojarzył się jej ze wszystkim co najgorsze. Znała go niemal od dziecka, wiedziała więc, że nie stronił od alkoholu, narkotyków, ostrych imprez i prostytutek. Ona natomiast chciała od życia czegoś innego. Nie miała ochoty spędzić reszty życia, zamknięta w złotej klatce u boku mężczyzny którego nienawidziła. Decyzja o wyprowadzce sprawiła, że nie miała już dostępu do rodzinnego majątku i musiała szybko zacząć zarabiać, by się utrzymać.
"Jeszcze tutaj wrócisz z podkulonym ogonem" - w jej uszach wciąż dudniły wypowiedziane przez matkę gorzkie słowa, bowiem właśnie tak jej rodzicielka się z nią pożegnała. Ojciec nie zaszczycił jej natomiast nawet spojrzeniem.
Od tamtego czasu minęło 5 lat. 5 bardzo ciężkich lat. Z początku Layla pracowała w nocnym klubie jako kelnerka. To właśnie tam zauważył ją pan Finn - jej obecny szef. Zaprosił ją na rozmowę rekrutacyjną, z początku na stanowisko recepcjonistki. Jako, że dziewczyna wykazywała się szczególnym zaangażowaniem, po roku pracy szef awansował ją na stanowisko sekretarki, aż w końcu dotarła do miejsca w którym była obecnie - do działu kontroli kontraktów. Zarabiała całkiem dobrze, a w dodatku firma dopłacała jej do wynajmu mieszkania w dość dobrej dzielnicy. Jej marzeniem było kupno samochodu. Zwykle rano dojeżdżała do pracy taksówką, lecz gdy czas oczekiwania był bardzo długi - wtedy wsiadała w metro i obserwowała ludzi.
- Halo, Layla. Jesteś tam? - z zamyślenia wyrwał ją głos Sarah.
- Tak, przepraszam... Jakieś zakłócenia na linii, czy możesz powtórzyć? - skłamała szybko.
- Mówiłam, że przekażę Finnowi, tylko powiedz ile dni cię nie będzie? Coś poważnego się dzieje?
- Na razie jeden... Muszę odpocząć, strasznie boli mnie głowa... - odparła Layla, nie chcąc wdawać się w szczegóły.
Po wydarzeniach z poprzedniego dnia dziewczyna nie zamierzała przychodzić do pracy. Musiała wszystko sobie przemyśleć. Zważywszy na swoją sytuację, nie mogła sobie pozwolić na stratę pracy. Za nic w świecie nie chciała wracać do rodzinnego domu. W zasadzie miałapewność, że nie była tam mile widziana. W końcu odrzuciła tak intratną propozycję, jak małżeństwo z Marcusem.
Dzień był wyjątkowo słoneczny, mimo połowy września. Dziewczyna wyszła z łóżka i narzuciła na siebie miękki sweter. Zamierzała odpocząć. Dotychczas nie mogła zbyt długo cieszyć się dniem i słońcem, gdyż każdą chwilę spędzała w biurze. Postanowiła, że dziś odmieni tę tradycję.
Po skończonym śniadaniu wyszła na spacer. Sama nie wiedziała kiedy jej nogi zaprowadziły ją prosto na stację metra, gdyż nie zamierzała nigdzie jechać. Nagle do jej głowy wpadła natarczywa myśl. Trwało to dosłownie kilka sekund. Przypomniała sobie twarz, włosy, oczy mężczyzny, którego widziała dzień wcześniej. Mężczyzny, który przyciągał ją w dziwny sposób.
Pociąg stanął na stacji z niesamowitym zgrzytem. Dziewczyna weszła do przedziału siadając tuż przy tylnym oknie, dzięki czemu mogła obserwować to, co działo się w drugim wagonie. Maszyna przejechała kilka przystanków. Nagle coś przykuło jej uwagę. Znajoma sylwetka mężczyzny pojawiła się w drugim wagonie. Layla widziała go wyraźnie przez szybę, gdy usiadł na przeciw. Znajoma twarz. Brązowe włosy w nieładzie. Szara kurtka, ta co ostatnio. Jedno spojrzenie w oczy wystarczyło, by go poznała. To był on. Jej serce zabiło niespokojnie. Mężczyzna nie dostrzegał jej przez chwile, lecz nagle ich spojrzenia się spotkały. Lala patrzyła na niego wyczekująco i wtedy on uśmiechnął się do niej. Tak jakby ją znał. Jakby widywali się częściej.
Pociąg zatrzymał się na kolejnej stacji. Dziewczyna wstała, prowadzona dziwną mocą. Za wszelką cenę chciała z nim porozmawiać. Poznać jego imię. Wydawał jej się kimś bliskim. Na stacji centralnej panował ogromny ruch, jak zawsze. Rozejrzała się, lecz nigdzie nie widziała znajomej sylwetki. Jednym susem, w ostatniej chwili przed odjazdem pociągu wskoczyła do drugiego wagonu i szybkim krokiem dobiegła do miejsca na którym przed momentem siedział tajemniczy mężczyzna. Nie było go tam jednak. Layla poczuła zawód. Sama nie wiedziała dlaczego.
Kolejny dzień nie zapowiadał się ciekawie dla Arthura, ponieważ spodziewał się on, że gdy tylko jego noga stanie w firmie, od razu zostanie mu wręczone wypowiedzenie. Tym razem mimo wszystko postanowił być punktualnie.
Wchodząc na peron, przypomniał sobie twarz kobiety z brązowymi włosami. Pod powiekami przesunęły mu się obrazy z jego wczorajszych majaków. Jej nagie ciało, w jego wannie. On z nią. Jej zapach. Niemal przegapił pociąg, rozmyślając o chwilach, które okazały się tylko sennymi marzeniami. Jednym susem wskoczył do przedziału, którego drzwi zatrzasnęły się za nim niemal miażdżąc mu dłoń. Zdyszany usiadł na drewnianym krześle tyłem do kierunku jazdy. Przed sobą miał okno, z którego widać było kolejny przedział.
I nagle ją zobaczył. Jej twarz poznał od razu. To była ona. Dziewczyna z brązowymi włosami. Najpierw spojrzała na niego, nieco zaskoczona, bo po chwili wpatrywać się w niego dziwnym wzrokiem. Serce Arthura zabiło. Uśmiechnął się do niej, ona jednak wstała i wyszła z pociągu na stacji do której właśnie nadjechali. Mężczyzna wyszedł za nią na peron, który jak co dzień był niesamowicie zatłoczony, próbując jednocześnie w tłumie wyłapać jej twarz. Tak bardzo chciał z nią porozmawiać. Tak bardzo chciał poznać jej imię. Niestety kobiety nigdzie nie było. Zniknęła w tłumie tak szybko jak się pojawiła, przez co mężczyzna zaczął się zastanawiać czy i tym razem nie był to majak jego umysłu.
CZYTASZ
Joker 2019 - Arthur Fleck - Fanfiction - Joaquin Phoenix
Fanfiction"Arthur... Czemu milczysz? Czy chodzi o tych trzech facetów w metrze ? - dziewczyna spojrzała na niego lekko nieobecnym wzrokiem - nie czuj winy. Byli okropni, wiesz o tym - zaczęła, zbliżając do niego swoją twarz, tak, że dzieliły ich jedynie milim...