Część 24

178 9 2
                                    

Layla wpatrywała się bezwiednie w stertę książek leżącą na stoliku. Jej myśli krążyły wokół wydarzeń z pogrzebu. "Może się wygłupiłam" - myślała. "Może za szybko powiedziałam, że Arthur jest moim... hmm jak to określiłam... partnerem? Może on tego nie chce... Cóż poradzę, że jestem szybka w takich sprawach... Czuję coś do niego... Mam wrażenie, że on do mnie też..." - dziewczyna zagryzła wargi, czując w ustach delikatny, żelazisty posmak krwi. "Może powinnam przedstawić go jako znajomego... Boże, o czym ja w ogóle myślę? Powinnam bardziej przejmować się... Sama nie wiem ? Pogrzebem ? Tym, że Marcus nie żyje ? Czemu nie czuję żalu... Czemu nie jest mi smutno ? Jestem chora... To nie jest normalne... Tak nie zachowują się normalni ludzie. Normalni ludzie powinni być teraz w żałobie, a nie zastanawiać się nad związkiem lub jego brakiem..." - wstała i zaczęła przechadzać się po salonie.

Ten dzień nie był normalny. Już od momentu gdy wstała, czuła, że stanie się coś nieprzyjemnego. Oczywiście spodziewała się reakcji rodziców. Może nie brała pod uwagę tego, że w tak nieprzyjemny sposób potraktują Arthura, komentując jego status społeczny... Ale bardziej martwiło ją zachowanie samego Arthura. Po pogrzebie pożegnał się  z nią, całując w policzek i powiedział, że ma do załatwienia jakąś sprawę... To było niecodzienne zachowanie, ponieważ zwykle proponował, że ją odprowadzi. Poza tym pocałunek w policzek - jakby... oschły? Jakby się spieszył ? To wszystko sprawiało, że Layla zaczęła mieć wątpliwości, czy przedstawianie go jako swojego partnera, nie było zbyt wczesne. Czy go tym nie przestraszyła. Czy nie wyszła na desperatkę.

Usiadła z powrotem na skraju sofy, rozprostowując knykcie i próbując uspokoić myśli

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Usiadła z powrotem na skraju sofy, rozprostowując knykcie i próbując uspokoić myśli. Nie znosiła takiego stanu. Nerwy z powodu spraw sercowych, było tym z czym nie umiała sobie poradzić. Przypomniały jej się sytuacje sprzed lat, gdy były partner traktował ją bardzo źle, potrafiąc nie odzywać się kilka dni, by potem udawać, że nic się nie stało. 

Nagle dźwięk dzwonka przerwał ciszę panującą w mieszkaniu. Kobieta spojrzała zdziwiona na drzwi, gdyż nie spodziewała się nikogo... Chyba, że...

- Arthur? - pisnęła, patrząc przez judasza i szybko otwierając drzwi.

Odsunęła się, by wysondować jego zachowanie, on jednak jak gdyby nigdy nic chwycił jej twarz i zbliżył do swojej, składając pocałunek na jej lekko drżących ustach.

- N-nie spodziewałam się... - zaczęła, odrywając się od niego i próbując wypowiedzieć jakieś słowa, on jednak nie pozwolił na to, łapiąc ją za biodra, mocniej niż kiedykolwiek wcześniej i popychając na sofę.

Kobieta nie protestowała, czując narastające podniecenie. Jego zapach ją odurzał, chciała tego. Chciała jego. Czuła się przy nim inaczej. Bezpieczna? Co było dziwne, gdyż znała go tak krótko. Ale jednak nie potrafiła i nie chciała uciekać przed tym uczuciem.

- Wybacz za to najście... - wyszeptał, całując jej szyję - miałem zły dzień...

- Nie udało się załatwić ? Ahhh... - jęknęła, czując jak jego usta zeszły niżej, jednocześnie jego palce zaczęły rozpinać suwak sukienki.

- Załatwić czego? - wydyszał, chwytając ją i przytulając mocno.

- Po pogrzebie... Poszedłeś, mówiąc, że masz coś do załatwienia - powiedziała, patrząc na niego zdziwiona, że przerwał pieszczoty, wpatrując się w nią dziwnie.

- Sam nie wiem czy załatwiłem... - wyszeptał - nie chcę tego robić w pośpiechu... - zmienił nagle temat, ponownie chwytając ją za twarz i całując, lecz tym razem niespiesznie i namiętnie.

- Poczekaj - Layla odepchnęła go lekko, patrząc mu prosto w oczy - powiedz mi proszę... Czy ty miałeś do mnie żal... - a, że Arthur milczał lekko zdziwiony, dziewczyna kontynuowała - no wiesz... moi rodzice, te ich obrzydliwe komentarze... A poza tym... - przełknęła głośno ślinę - uznałeś, że pospieszyłam się z nazwaniem cię moim partnerem ? Dlatego poszedłeś tak szybko ?

Arthur dalej milczał, wpatrując się w jej oczy. Nagle przyciągnął ją do siebie i przytulił.

 - Layla... Kocham cię - wyszeptał cicho - kocham cię na prawdę. I twoi rodzice mnie nie przestraszą... Owszem trochę się wkurzyłem... Ale to nie istotne co oni uważają. Nie pospieszyłaś się. Chcę być z tobą... jeśli ty chcesz być moja... 

- Chcę - przerwała mu - i też cię kocham - ich usta kolejny raz połączyły się w pocałunku - myślałam, że przesadziłam z tym przedstawianiem cię jako mojego... 

- Ciii... - przerwał jej, kładąc palec na ustach - nie przesadziłaś, to chyba jasne - jesteś moja. Tylko moja. Kocham cię Layla.

Joker 2019 - Arthur Fleck - Fanfiction - Joaquin PhoenixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz