- Dziękuję ci za odprowadzenie i za... Dzisiejszy wieczór - wyszeptała Layla, patrząc na Arthura - Mieszkam tutaj - dodała, wskazując na jeden z nowszych apartamentowców w tej części dzielnicy.
- Ja tobie też dziękuję - Arthur wyszeptał, przybliżając się do niej - Mam nadzieję, że mimo tych nieprzyjemnych wieści, zaśniesz spokojnie.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego blado, jednocześnie czując niesamowity mętlik w głowie. Rozpięła torebkę, w poszukiwaniu kluczy od domu, które ukryły się gdzieś w zakamarkach. W końcu udało jej się je odnaleźć, przekręciła klucz w zamku i nacisnęła klamkę.
- Arthur... - wyszeptała, odwracając się za siebie i patrząc na mężczyznę, który nadal stał w tym samym miejscu - Spotkamy się jutro? Będziesz w metrze, tam gdzie ostatnio?
- Będę - odpowiedział, uśmiechając się, co dziewczyna odwzajemniła, zamykając za sobą drzwi.
"Co ja do cholery robię... Mój kuzyn nie żyje... Ale co z tego. Przecież go nie znosiłam. Był wstrętnym manipulantem, seksoholikiem, uzależnionym od wszelkich możliwych rozrywek. Nie zasłużył na śmierć, ale nie muszę też go opłakiwać. Nie mam takiego obowiązku." - dziewczyna po zamknięciu drzwi stanęła przed lustrem i zaczęła przyglądać się swojemu odbiciu - "Czy też powinnam czuć żal i smutek? Ale co mam zrobić. Nie czuję tego. Jest mi wszystko jedno czy on żyje czy nie..."
Jej rozmyślania przerwał dźwięk dzwoniącego telefonu.
- H-halo? - wyszeptała Layla, wpatrując się przez okno na pustą ulicę, gdzie nie było już Arthura.
- Layla? - to była jej matka - słyszałaś o tej tragedii w metrze ? - jej głos był spanikowany i pełen bólu.
- Tak...
- Słyszałaś, że Marcus wraz z dwoma kolegami został zamordowany - przerwała jej matka - To okropne ! - załkała - Taki młody chłopak... A tworzylibyście taką piękną parę !
- Mamo... Słyszałam o tym co się stało. We wszystkich wiadomościach o tym mówią, więc trudno nie wiedzieć.
- Twój ojciec chciał mu przekazać firmę...
- Tak wiem mamo. Już to przerabialiśmy. Dobrze wiesz dlaczego odeszłam z domu. Bo nie chciałam być jego żoną ! - głos Layli z każdą chwilą stawał się coraz ostrzejszy.
- Nie masz za grosz współczucia ! Jak zwykle - jej matka krzyknęła do słuchawki - Powinnaś chociaż mieć tyle szacunku, by czuć trochę żalu ! - powiedziała podniesionym głosem, po czym się rozłączyła.
"No tak. Oczywiście najważniejsza zawsze była TA PIEPRZONA FIRMA i to, by przekazać ją cholernemu Marcusowi. Nie byłam ważna JA, nie było ważne MOJE szczęście. Miałam zostać jego żoną by spełnić wolę rodziców. PO MOIM TRUPIE !" - Layla była wściekła, jej wewnętrzny monolog nabierał tempa, którego nie chciała zahamować - "Zasłużyłeś na tą śmierć, chuju !" - po jej policzku spłynęła łza. Dziewczyna kucnęła w przedpokoju, trąc powieki.
* * *
Następnego dnia, Arthur wstał wcześniej niż zwykle. Za nic w świecie nie chciał się spóźnić na pociąg. Mimo, że nie musiał już wstawać do pracy, chciał spotkać Laylę ponownie. Z jednej strony czuł dreszcz obawy, który przeszywał jego ciało. Bo co jeśli okaże się, że ona, tak samo jak kiedyś Sophie, okaże się jedynie wytworem jego wyobraźni. Spotkają się w pociągu, a ona go nie pozna. Ta myśl go przerażała. Z drugiej jednak strony, Layla była realna. Bardziej niż kiedykolwiek. Znał jej imię - w odróżnieniu do wcześniejszych fantazji. A na myśl o tych pocałunkach, nie mógł się skupić.
Arthur nigdy w życiu tak się nie czuł. Dziwna obsesja wypełniała jego myśli. Chciał ją spotkać. Mieć dla siebie. Tylko dla siebie.
Layla była dla niego promykiem nadziei w tym gnijącym mieście. Nikt do tej pory się nim nie interesował. Nikt nie był miły. A ona... Ona chciała go poznać. Współczuła mu z uwagi na chorobę. Nie była wystraszona czy obrzydzona. Musiał ją mieć tylko dla siebie. Nie mógł jej stracić.
Myśl, że zabił tych trzech chłopaków w metrze nabrała nowego znaczenia, gdyż wśród nich był jej niedoszły mąż. Co prawda, mówiła, że nie chciała tego małżeństwa i nigdy by do niego nie doszło. Ale nigdy nic nie wiadomo. Zawczasu wyciął chwasta.
Myśląc o wydarzeniach poprzedniego dnia, Arthur ubrał się i użył wody kolońskiej.
- Wesołku? Gdzie się wybierasz taki odstrzelony ? - jego matka powitała go rano, czytając gazetę - do pracy nigdy nie używałeś perfum.
- Mam bardzo ważną randkę - odparł Arthur, nie kryjąc dumy.
- Uważaj na siebie kochanie. Pamiętaj, że w Gotham wciąż grasuje ten człowiek w masce clowna. I wyślij proszę mój list, dobrze ? - mówiąc to, wskazała na zaadresowaną do Thomasa Wayne'a kopertę.
- Znowu do niego piszesz, mamo? - Arthur przewrócił oczami.
- To dobry człowiek. Może listy nie dochodzą. Jestem pewna, że odpisze.
- Dobrze mamo - mężczyzna nie zamierzał jej denerwować - Będę wieczorem - dodał, podchodząc, by pocałować ją w czoło.
Ten dzień był zimniejszy od wczorajszego. Stacja metra w West Ham jak zwykle pękała w szwach od ludzi pędzących do pracy i spieszących się na spotkania. Szara masa, nieświadoma istnienia Arthura.
"Gdyby mnie zabrakło, nikt by nie zauważył" - mężczyzna popatrzył posępnie na twarze przechodniów - "A może Layla by zauważyła" - myśląc o dziewczynie lekko się rozchmurzył. Wciąż jednak czuł niepokój, czy wydarzenia wczorajszego wieczora były prawdziwe.
Pociąg dojechał wreszcie do stacji Whitechapel, gdzie pierwszy raz ją zobaczył. Rozejrzał się po peronie, jednak nigdzie jej nie było.
- No tak, oczywiście cholera, bo jakżeby inaczej ! - zaklął pod nosem.
I wtedy to poczuł. Czyjaś dłoń pojawiła się na jego ramieniu.
- Arthur ! Prawie się spóźniłam - dał się słyszeć zdyszany głos Layli, która usiadła obok niego z uśmiechem.
CZYTASZ
Joker 2019 - Arthur Fleck - Fanfiction - Joaquin Phoenix
Fanfic"Arthur... Czemu milczysz? Czy chodzi o tych trzech facetów w metrze ? - dziewczyna spojrzała na niego lekko nieobecnym wzrokiem - nie czuj winy. Byli okropni, wiesz o tym - zaczęła, zbliżając do niego swoją twarz, tak, że dzieliły ich jedynie milim...