Część 10

247 17 7
                                    

Ten dzień nie zaczął się dobrze i Arthur był pewien, że tak też się zakończy. Na szczęście mimo przeszkód udało mu się punktualnie dotrzeć do pracy. 

- No, no Fleck, jestem pełen podziwu na twoją punktualność - przywitał go skrzekliwy głos szefa, gdy tylko przekroczył próg firmy - Przyjdź proszę zaraz do mojego gabinetu - dodał wychodząc.

Arthur był już pewien, że czeka go wypowiedzenie. Rozejrzał się szybko po twarzach pozostałych mężczyzn, którzy pokiwali głowami w dezaprobacie.

- Trzymaj się stary... - odparł jedyny życzliwy mu współpracownik, który był karłem.

Arthur bez słowa wszedł do gabinetu szefa.

- Usiądź Fleck - mężczyzna wskazał mu miejsce na przeciwko - słuchaj, po tym co wczoraj się stało, powinienem cię zwolnić, wiesz o tym prawda ? Opuściłeś miejsce pracy ! - jego głos był podniesiony, jednocześnie patrzył badawczo na swego podwładnego.

- Pobili mnie... Chyba pan słyszał...  - odpowiedział niepewnym głosem Arthur.

- Niby kto miałby ochotę bić clowna? - szef zaśmiał się ironicznie - Chcę żebyś oddał tablicę do sklepu.

- Ukradziono mi ją !

- Chcesz mi powiedzieć, że banda gnojków napadła cię tylko po to by zabrać ci nic nie wartą tablicę?

- A myśli pan, że wziąłem ją dla siebie? Niby po co ? - Arthur zaczął się denerwować.

- Słuchaj Arthur - odchrząknął szef - lubię cię i mimo wszystko postanowiłem dać ci szansę. Sam nie wiem dlaczego. Inni czują się w twoim towarzystwie dość eghm... Dziwnie... Postaraj się proszę zmienić swoje zachowanie. Pójdziesz dziś do szpitala dziecięcego, wydaje mi się, że to lubisz, prawda? - spytał wbijając w niego wzrok i uśmiechając się lekko.

- Oczywiście, dziękuję... - odparł Arthur, wyraźnie zaskoczony tą propozycją.

- I przynieś jutro tą cholerną tablicę ! Nie zawiedź mnie tym razem - odpowiedział na odchodne szef.

* * *

- No i co ? Co się stało ? Wylali cię ? - spytał jeden z pracowników, gdy tylko Arthur wyszedł z gabinetu.

- Nie. I będę dziś w szpitalu... - odparł mężczyzna, wyciągając ze swojej szafki farby i zieloną perukę. 

Tego dnia chciał zrobić sobie jak najdokładniejszy makijaż. Nie chciał sprawić zawodu tym dzieciom. Praca w szpitalu była miłym akcentem, którego zupełnie się nie spodziewał.

- Słuchaj Fleck... Eghm... Słyszałem o twoich wczorajszych problemach z tymi gówniarzami... - kontynuował współpracownik, patrząc na niego z napięciem.

- Widzę, że plotki niezwykle szybko się rozchodzą - odparł Arthur - Mogłem odpuścić, to była tylko banda dzieciaków...

- Mam tu coś dla ciebie... Przyda się, gdyby w przyszłości to się powtórzyło... - powiedział bardzo cicho, jednocześnie podając mu coś zawiniętego w brudną szmatę.

Arthur zaskoczony wziął przedmiot, po czym rozwinął szary materiał. Jego oczom ukazał się pistolet.

- Wiesz  tym, że nie powinienem mieć broni? - odpowiedział zdziwionym tonem, patrząc na mężczyznę, który wręczył mu niespodziewany prezent i próbując mu go oddać z powrotem.

- Nie, nie. Musisz to wziąć. Jesteś moim chłopakiem, przyda ci się. Oddasz mi za niego jak będziesz bardziej przy kasie - współpracownik był jednak nieugięty.

Joker 2019 - Arthur Fleck - Fanfiction - Joaquin PhoenixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz