f o u r

1.7K 127 264
                                    

Gdy Eddie wrócił do domu, długo nie nacieszył się wolnym czasem. Sonia od razu wysłała go po leki. Wydawało mu się, że za każdym razem wraca z apteki, z coraz bardziej załadowaną torbą. A w przeciągu kilku lat, pan Keene będzie ładować, jego zakupy w ciężarówki.

Chłopiec nie lubił tego miejsca, sam zapach leków cofał go do strasznych wspomnień z dzieciństwa, gdzie matka wciskała w niego przeróżne specyfiki. Oczywiście, było to zanim nauczył się chować pastylki pod język, tak aby Sonia uwierzyła, że już je połknął.

–Cześć.–Z rozmyślań wyrwał go, dziewczęcy głos.

O nie, dziewczyna, pomyślał Eddie.

–Cześć?–bardziej zapytał, niż odpowiedział.

–Jestem Lucy. Chodzimy razem na angielski. Pamiętasz mnie?

W tym momencie, talent chłopca do rozpoznawania twarzy, odmówił posłuszeństwa. Jedyne, co potrafił sobie przypomnieć z lekcji angielskiego, to obraz Richiego, który bazgrał po marginesach zeszytu Beverly, gdy ta była zajęta rozmową.

–Nie lubię stać w kolejkach, ale jak zobaczyłam znajomą twarz, uznałam że powinnam się przywitać.–Oczy Lucy przypominały, w tym momencie, oczy małego psiaka, proszącego o trochę uwagi. –Wybierasz się na szkolny bal?

Chłopiec nie miał ochoty ani na rozmowę z dziewczyną, ani na bal. Jeszcze tego brakowało, żeby skończył ubrany w garnitur, obłapiany przez przedstawicielkę płci pięknej mocniej niż kleszcze, przy dźwiękach romantycznej ballady.

Eddie pokręcił energicznie głową. Następnie usłyszał pytanie, którego najbardziej się obawiał:

–A chciałbyś iść ze mną?

–A muszę? –wydukał z siebie Eddie. Odpowiedz, ku jego radości, ostudziła entuzjazm dziewczyny. Uśmiech zszedł z jej twarzy, zastępując miejsce zamyśleniu.

–Może się jeszcze namyślisz. Na wszelki wypadek zapisze ci mój numer. –Lucy chwyciła Eddiego za rękę i zapisała numer długopisem, którego chłopiec mógłby przysiąc, że jeszcze przed chwilą nie miała, na jego przedramieniu. Przez jego głowę przeszła myśl, żeby się wyrwać, ale jej palce mocno zacisnęły się, na jego nadgarstku. 

Jedno było pewne, Eddie Kaspbrak dowiedział się na własnej skórze, co to znaczy niedźwiedzi uścisk.

Eddie szybko podał receptę sprzedawcy, po czym zapłacił za wszystko i grzecznie się pożegnał. Aż do wyjścia starał się zgrywać pozory spokojnego, jednak gdy znalazł się na zewnątrz, ruszył pędem do domu w obawie, że Lucy nadal będzie chciała z nim rozmawiać.

***

Jedząc wspólną kolacje z mamą, nie umknęło uwadze chłopca, że Sonia przygląda się jego ręce. Chcąc ominąć bezsensowne przekonywanie kobiety o zwyczajnym tuszu na jego skórze, a nie niespodziewanej wysypce, powiedział cicho:

–Mamo, spokojnie to nie wysypka. Widzisz? To tylko numer, zaraz go zmyje.

–Kto ci go zapisał?

Pytanie zbiło go z tropu. Był pewny, że matka karze mu jak najszybciej zmyć tusz, nieznanego pochodzenia i wylać na niego hektolitry wody utlenionej (tak dla pewności).

–Tak szczerze, to jej nie znam. Chodzimy razem na angielski, ale nigdy...

–Dobrze się uczy? –przerwała mu pani K.

Eddie już wiedział co się kroi. Kobieta ostatnimi czasy zaczęła się dziwnie zachowywać, nawet dziwniej niż zwykle. Nagle ciekawiło ją życie prywatne syna, szczególnie kwestie miłosne, a raczej ich brak. Mógł się założyć, że trybiki w głowie starszej Kaspbrak ruszały się z zawrotną prędkością, w ośrodku pod nazwą chce wyswatać mojego syna

–Zadzwoń do niej! –zawołała.

–Mamo, ja nie chce. –Chłopiec wzdrygnął się na samą myśl, o ponownym spotkaniu z dziewczyną.

Sonia westchnęła, jakby po raz kolejny musiała zacząć tłumaczyć synowi, jak ważne jest znalezienie dobrej żony. Przybliżyła się do chłopca, po czym chwyciła go za ramiona. 

–Eddie, masz już siedemnaście lat. Chyba już pora dorosnąć i zacząć szukać sobie dziewczyny. Zadzwoń do niej, zapytaj czy nie pójdzie z tobą na festyn wiosenny. Zanim powiesz, że jesteś umówiony z kolegami pomyśl ,czy chcesz się ożenić z kolegami. No oczywiście, że nie!

Eddie znajdując się na przegranej pozycji, chwycił za słuchawkę telefonu. Chciał się wycofać, gdy wpisywał numer, oraz gdy słyszał sygnał w słuchawce. Wzrok matki jednak przekonał go, że na razie nie warto rozgrzebywać tematu, kogo naprawdę chciałby poślubić.

Halo? –Usłyszał po drugiej stronie.

Eee...cześć tu Eddie, chciałem spytać, czy może chciałabyś pójść ze mną na...eee...festyn?

POWIEDZ NIE, POWIEDZ NIE, POWIEDZ NIE, POWIEDZ NIE, powtarzał sobie w myślach.

Och, tak mi przykro Eddie, nie dam rady ale...

–Ooo no nic, miło było cię usłyszeć, dobranoc. –Zanim Lucy zdążyła powiedzieć coś jeszcze, szybko się rozłączył. 

Już w lepszym humorze, chłopiec dokończył kolacje, obiecując sobie, że jak najszybciej zmyje numer.


Elastic heart {Reddie} √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz