t e n

1.3K 107 80
                                    

Przez cały następny tydzień Eddie dawał z siebie wszystko na próbach. Data premiery zbliżała się wielkimi krokami, co nie umykało uwadze sekcji technicznej, jak i samym aktorom. Wszyscy naładowani pozytywną energią, chodzili jak w zegarku.

Chwile powątpiewania w sztukę, lub nagłe załamania nastroju ekipy, zostawały rozwiewane przez Eddiego. Nie tylko chodziło mu o zabłyśnięciu na scenie, co było jego marzeniem. Richie obiecał, że przyjdzie na przedstawienie, to nie może być byle co!

***

Wychodząc z auli, chłopiec spotkał Richiego, kręcącego się po szkolnym korytarzach. Wyglądał na zamyślonego, lecz odgłosy kroków wyrwały go z zadumy. Na widok Eddiego, jego twarz pojaśniała.

–No ile można na ciebie czekać!–zawołał Richie, stukając w tarcze swojego zegarka. Nagle chłopiec pochylił się do przodu i łapiąc się za plecy przemówił, nad wyraz udanym, głosem starca.–Ta młodzież to w ogóle na zegarkach się nie zna. Podejdź młody człowieku, chce ci się przyjrzeć. Muszę wiedzieć, kogo nawiedzać gdy umrę.

Korytarz wypełnił śmiech Eddiego. Richie nadal pochylony nad chłopcem, przyglądał mu się, jakby chciał zapamiętać każdy, najmniejszy detal jego twarzy. Nie ważne, ile razy chłopiec patrzył na twarz Eddiego, wciąż znajdywał w niej coś niezwykłego. 

Cisza, która potem nastała, przyjemnie dźwięczała w uszach astmatyka. Richie był tak blisko, aż szkoda nie wykorzystać chwili i nie dać mu buziaka...

Nie. Nie mogę  pomyślał Eddie, patrząc jak na twarzy przyjaciela znów rozkwita uśmiech, gdy ten złapał go za policzki.

–Jaki ładny z ciebie chłopiec! Twoja mama musi być dumna, a propos jest wolna wieczorem?–zapytał Richie.

Oboje wybuchli śmiechem. Mogliby tam stać i rechotać w najlepsze, gdyby nie sprzątaczki, które niezbyt miło wytłumaczyły im, że powinni już iść do domu.Chłopcy wciąż trzymając się za brzuchy, wybiegli ze szkoły.

–A tak na poważnie, to co po mnie przyszedłeś?– zapytał Eddie.

-Chciałem cię zobaczyć.- wydukał Tozier. Wyglądał jak dzieciak, stojący pod tablicą gdy został wybrany do odpowiedzi, na którą się nie nauczył. Trzymał ręce za sobą, patrząc w ziemie, udeptywał nerwowo trawę, schodzonymi trampkami.

–To słodkie.

–I chciałem się upewnić, że ładnie się ubierzesz na bal.–zachichotał Richie.

–Dam radę.

–Obiecujesz?–Richie wyciągnął mały palec w stronę przyjaciela, uśmiechając się szeroko.

–Serio? Przysięga na paluszek? Ile ty masz lat?–odparł Eddie, krzyżując ręce na piersi.

–Czyli mam rozumieć, że się boisz! Moi państwo, mamy tutaj kurczaka! Derry news powinno o tym napisać! Sensacja stulecia! Eds się boi!–wołał głośno Tozier.

–No dobra.–Eddie wyciągnął mały palec przed siebie, a Richie złączył go ze swoim.–Obiecuje, że będę ładnie wyglądać na balu.–Kaspbrak słysząc jak komicznie to brzmi, zakrył usta wolna dłonią.

–A ja obiecuje, że na pewno przyjdę na przedstawienie.

Eddie nawet nie wiedział, że nie musi Richiemu nic obiecywać. Dla niego Kaspbrak we wszystkim wyglądał bardzo ładnie. 




Elastic heart {Reddie} √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz