e p i l o g

1.2K 122 87
                                    

20 lat później 

Eddie prowadził swoje nowiutkie auto przez autostradę, śpiesząc się na spotkanie ze starymi przyjaciółmi. Minęło dwadzieścia lat od skończenia szkoły, a klub frajerów nadal spotykał się od czasu do czasu rozmawiając o głupotach i żartując, jak za starych dobrych czasów.

–Wleczesz się, jak stary dziadek. Nie wieziesz jajek Eds. Od czegoś masz ten pedał gazu.–Głos Richiego zmieszany ze śmiechem dziecka, zakłócił ciszę panująca w samochodzie.

Trzecią osobą znajdująca się w pojeździe była sześcioletnia April Tozier. Dziewczynka została adoptowana, jednak podobieństwo do jej rodziców było uderzające. Kręcone, brązowe włosy zwykle związane w dwa kucyki często bywały tak samo niesforne, jak czupryna Richiego. A na policzkach widniały piegi zasłaniane przez duże okulary.

Dziewczynka miała w zwyczaju zabierać ze sobą swoje ulubione maskotki i kończyło się to bagażnikiem wypełnionym zabawkami. Tym razem April wzięła na przejażdżkę tylko nowo nabytego królika będącego prawie tej samej wielkości, co ona.

–A mogę wiedzieć kto jeszcze z nami jedzie, April? Króliki nie jeżdżą za darmo, też mógłby się dołożyć do benzyny.– powiedział Eddie, ignorując uwagi męża na temat swojej jazdy.

–Ale on jeszcze nie zarabia, tato! Nawet nie ma imienia!– oznajmiła dziewczynka, wyrzucając ręce do góry.–Tata powiedział, że powinnam nazwać go gremlin, bo przypomina mu ciebie!–dodała uradowana patrząc na Richiego, który dawał jej ciche sygnały, aby trzymała buzię na kłódkę.

–Nie znoszę cię, Tozier– odparł Eddie, starając się brzmieć groźnie.

–Kocham cię– odpowiedział Richie, całując wierzch wolnej dłoni męża.

-A co mnie to!

Po chwili ciszy cała trójką wybuchła śmiechem.

Richie i Eddie pomimo tego, że zostali rodzicami, ani trochę się nie zmienili. Nadal często się ze sobą droczyli, skradali sobie całusy idąc drogą czy oglądając filmy. I podawali sobie chusteczki, gdy wzruszali się na występach córki, a potem rywalizowali kto będzie klaskał najgłośniej.

Dziewczynka wiedziała, że jej rodzina różni się od rodzin jej koleżanek. Nie raz słyszała, jak rówieśniczki skarżyły się, że jej mama i tata znów na siebie krzyczeli lub już nie chcą być razem. April dzięki Bogu, nigdy tego nie doświadczyła i nie doświadczy na własnej skórze.

Gdy dotarli do celu sześciolatka wybiegła z samochodu, prosto w ramiona bruneta czekającego przed wejściem do domu.

–Wujek Ben!–zawołała, gdy Hanscom podniósł ją do góry.

Tuż za nim pojawiła się Beverly. Rudowłosa zawsze była uważana za piękność, jednak w przeciągu paru lat przeszła samą siebie. Czas działał na jej korzyść, o czym mogła przekonać się wychodząc sama na miasto. Gdy ktokolwiek zaczynał z nią flirtować, bez skrupułów machała delikwentowi obrączką przed nosem. 

W środku na Eddiego i Richiego czekał Stan i Bill.  Uris siedział razem z Loganem -synem Bena i Beverly- na kanapie dyskutując o nowo obejrzanym filmie. Sześciolatek był wybredny w kwestii kinematografii. A kiedy w końcu znalazł godny swojej uwagi film, nie unikał w swoich recenzjach używania wyszukanych słów, co zachwycało Urisa. Nikogo, więc nie zdziwił fakt, że mały Hanscom próbujący udawać dorosłego, znajdzie wspólny język z mężczyzną.

Jego siostra bliźniaczka, Amy zajęła miejsce na podłodze. Bawiła się w najlepsze lalkami z Billem oraz April, która dołączyła do nich, zanim jej rodzice zdążyli się ze wszystkimi przywitać.

Mike i Rebecca pojawili się ostatni z małym chłopcem onieśmielonym ilością ludzi. Młoda przedstawicielka Tozierów po chwili zaprosiła go do wspólnej zabawy, na co przystał z ochotą. Lekcje dobrego wychowania Eddiego nie poszły w las.

***

–Richie wiesz, że zbliża się trzydziesty pierwszy maj?–zapytał Mike, uśmiechając się głupkowato.

–I co?– zapytał zdezorientowany Richie.

Dorośli członkowie klubu frajerów opuścili głowy wzdychając ciężko. Co roku to samo.

–Nasza rocznica ślubu, głupku!–zaśmiał się Eddie, pokazując mu obrączkę z wygrawerowanym R+E.

–A po co mam świętować popełnienie największego błędu mojego życia?–dociekał Richie, szczerząc się do męża.

Cała grupa znów wybuchła śmiechem. Mike i Ben poklepywali Richiego po plecach, jakby zrobił coś niesamowitego. A Rebecca nadal krztusząc się sokiem powtarzała w kółko wow.

–To chyba ja popełniłem największy błąd mojego życia i przyjąłem twoje oświadczyny. Co to w ogóle było?– Eddie ledwo łapał oddech pomiędzy kolejnymi falami śmiechu.

–To było romantyczne.– powiedziała Beverly.

–Jeśli romantyczne są dla ciebie oświadczyny pierścionkiem z automatu.– przypomniał jej Stan.

–Wykosztowałem się na niego całe dwa dolary!–Richie podniósł ręce w obronnym geście.

–Ale to były moje dwa dolary!- zawołał Eddie.

***

Po tylu latach przyjaźni cała ósemka nadal doceniała czas spędzony razem. Eddie traktował ich jak rodzinę, na którą w młodości sądził, że nie zasługiwał. Nie doczekał się bajkowego, szczęśliwego zakończenia, więc postanowił, że napisze swoje własne. Nadal był członkiem klubu frajerów i zawsze nim będzie. 

Stan zwykł mówić, że będąc frajerem nie masz już nic do stracenia, możesz tylko zyskać. I zyskał więcej, niż ten przestraszony chłopiec z astmą zamknięty na cztery spusty w domu matki, mógł sobie wymarzyć. 


Jeśli dotrwałeś do końca tej książki to niezmiernie dziękuję Ci za wsparcie i przede wszystkim za cierpliwość (mój plan: co tydzień rozdział, niestety poleciał na łeb, na szyje). Nie spodziewałam się takiej ilość gwiazdek i komentarzy, które swoją drogą nie raz mnie rozśmieszały. Jeszcze raz dziękuje z całego serduszka!

Elastic heart {Reddie} √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz