01.

7.5K 247 103
                                    

Nowy Orlean.

Piękne miasto, w którym odbywają się niezapomniane imprezy. O ile w ogóle jest się w stanie z nich cokolwiek zapamiętać.

Nazywam się Evelyn Hart, mam dwadzieścia pięć lat. Do tej pory mieszkałam w Londynie, jednak przyszedł czas to zmienić.

Decyzja ta nastąpiła nagle. Z dnia na dzień. Spytacie dlaczego? To proste! Wpakowałam się w niezłe tarapaty. Wracałam do domu około drugiej w nocy, przechodząc przy jubilerze zatrzymałam się i zapatrzyłam na pewien wisiorek. Nagle włączył się alarm a że środka wybiegło dwóch mężczyzn w kominiarkach. Jeden z nich wpadł na mnie przez co nie zdążyli uciec. Przyjechała policja i uwaga, uwaga! Stwierdzono, że jestem w to zamieszana. Spędziłam dwadzieścia cztery godziny w areszcie, ale znajomy prawnik wyciągnął mnie. Dostałam zakaz wyjazdów poza miasto, więc jak przystało na osobę odpowiedzialną, następnego dnia spakowałam się i wyleciałam ze stolicy kraju.

I tutaj wracamy do teraźniejszości. Jestem w Nowym Orleanie. Dlaczego właśnie tu? Tutaj był najtańszy lot, więc oto jestem!

Szybko zabrałam swoją walizkę z luku bagażowego. Ta... zaczynam nowe życie z jedną walizką i jakimiś pięcioma tysiącami dolarów w portfelu.

Westchnęłam i mocno zacisnęłam dłoń na rączce walizki. Powoli ruszyłam wzdłuż ulicy. Muszę coś wymyślić. Znaleźć pracę, jakieś mieszkanie. Matko Święta! Przecież ja nic nie mam. Jak mogłam być tak głupia?!

Wdech i wydech.

Radziłam sobie w gorszych sytuacjach! Do jasnej cholery nazywam się Evelyn Hart. To świat ma się bać mnie a nie na odwrót.

Rozejrzałam się i zauważyłam mały bar na skrzyżowaniu dwóch ulic.

Wzruszyłam ramionami i ruszyłam w stronę baru. Muszę wszystko na spokojnie przemyśleć.

Wchodząc do środka poczułam charakterystyczny zapach whisky. Pociągnęłam za sobą walizkę i ruszyłam do lady. Zwinnie wskoczyłam na wysokie krzesło i spojrzałam na blondynkę za ladą.

Uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie.

-My się chyba nie znamy. - stwierdziła z uśmiechem na ustach - Pierwszy raz Cię tu widzę. Jestem Cami. - wyciągnęła rękę w moją stronę.

-Evelyn. - uścisnęłam jej dłoń i uśmiechnęłam się lekko.

-Więc Evelyn, skąd jesteś?

-Londyn. - mruknęłam - A teraz nalej mi whisky. - zaśmiała się na moje słowa i kręcąc głową zaczęła nalewać trunek do szklanki.

Gdy moje zamówienie było gotowe, ponownie na mnie spojrzała.

-Co sprowadza Cię do Nowego Orleanu? - mruknęła wycierając kufle od piwa.

Zastanowiłam się chwilę.

-Kłopoty. - prychnęłam.

-Oj jeśli chciałaś uciec od problemów to Nowy Orlean raczej nie jest dobrym pomysłem. Tu stale coś się dzieje i ciągle ktoś jest w coś zamieszany. Jeśli liczyłaś na chwilę spokoju to nie jesteś w odpowiednim miejscu. - zaśmiała się.

Przechyliłam szklankę i przełknęłam trunek. Podniebienie zaczęło mnie palić, kochałam ten stan.

-Trudno. Będę musiała się z tym pogodzić i jakoś z tym żyć. - wzruszyłam ramionami.

-W jak wielkie kłopoty trzeba się wpakować, żeby uciekając od nich przelecieć przez Ocean Atlantycki? - zaśmiała się a ja jej zawtórowałam.

-Kłopoty nie były aż tak duże, żeby uciekać tysiące kilometrów. - mruknęłam - Ale wiesz, sprawdzając tanie loty w oczy rzucił mi się Nowy Orlean i oto jestem. - mruknęłam uśmiechnięta.

-Rozumiem. - skinęła głową - Ale jaki masz plan? Masz jakąś pracę? Mieszkanie?

Pokręciłam głową.

- Nie mam nic. - skwitowałam.

-Więc... Jak chcesz sobie poradzić? Masz tu jakiś znajomych? Może rodzinę? - ponownie pokręciłam głową.

-Nie. Jestem sama. - spojrzałam na zegarek na moim nadgarstku. - I na mnie już czas. Muszę jeszcze znaleźć jakiś nocleg. - zeskoczyłam ze stołka. Szybko wyciągnęłam portfel i podałam jej należną kwotę. - Miło było Cię poznać Cami.

Uśmiechnęła się do mnie i skinęła głową.

-Ciebie również Evelyn. Jakbyś potrzebowała pomocy. - wyciągnęła kartkę i zapisała na niej rząd cyferek - To daj znać, pomogę.

Uśmiechnęłam się szeroko.

-Dziękuję. - kiwnęła głową, a ja załapałam walizkę za rączkę i ruszyłam do wyjścia. Szybko opuściłam bar, znaim jednak zdążyłam się rozejrzeć i zdecydować gdzie iść, wpadłam na kogoś.

Uderzyłam w czyjąś klatkę piersiową z takim rozmachem, że poleciałam do tyłu. Gdy mój tyłek miał zaliczyć bliskie spotkanie z ziemią, czyjeś ręce przytrzymały mnie w talii.

Idealny pierwszy dzień. Już na kogoś wpadam. Brawo Evelyn. Brawo.

****
Mam nadzieję że rozdział się spodobał jeśli tak możecie zostawić gwiazdkę i komentarz! Liczę, że nowe odpowiadanie się wam spodoba! Do następnego rozdziału kochani! ❤

Trouble? | Klaus Mikaelson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz