33.

4K 234 37
                                    

50 gwiazdek = nowy rozdział!

Tygodnie w Nowym Orleanie mijały szybciej niż się tego spodziewałam. Nagle okazało się, że mieszkam tu już od równych trzech miesięcy. W jedyne trzy miesiące moje życie diametralnie się zmieniło. Z bogatej dziewczynki, która miała wszystko dzięki nazwisku ojca, lecz sama nic nie miała, nagle stałam się pewną siebie dziewczyną, która jest całkiem samodzielna. Dowiedziałam się też o pochodzeniu rodziny Mikaelson, a co się z tym wiąże, zostałam wmieszana w świat nadprzyrodzony. Od poznania całej tajemnicy minęły cztery tygodnie, cały czas ciężko mi się przyzwyczaić do niektórych zachowań i zdolności pierwotnych, ale myślę, że idzie mi coraz lepiej.

Szybko dopiłam końcówkę herbaty i odstawiłam kubek do zlewu.

Nadal mieszkam w kamienicy, w której dowiedziałam się całej prawdy, ale Klaus kupił i zamontował mi nowe drzwi wejściowe, ponieważ moje poprzednie nie do końca się sprawdzały.

Westchnęłam patrząc w lustro. Jest źle, mogłam się jednak pomalować. Spojrzałam na zegarek na dłoni, umówiłam się z Rebeką na film za dwadzieścia minut, nie zdążę zrobić makijażu i dojść do niej na czas. Jebać. To ma być babski wieczór, Bekah nie będzie mnie oceniać za to jak wyglądam.

Szybko zarzuciłam na ramiona czarną ramoneskę i wyszłam z domu. Szybko przekręciłam klucz w zamku i po sprawdzeniu czy drzwi są zamknięte, opuściłam kamienicę.

Spóźnię się! Na sto procent się spóźnię. Pokręciłam głową i zmieniłam szybki trucht na bieg. Szybko mijałam kolejne ulice i mieszkania, które znam już na pamięć. Odwiedzam Mikaelsonów tak często, że drogę wskazałabym z zamkniętymi oczami. Uśmiechnęłam się szeroko gdy przed sobą zobaczyłam posiadłość, do której zamierzałam.

Zadowolona minęłam próg.

-Rebekah, już jestem! - krzyknęłam wchodząc na środek placu.

-Evie, hej. - znikąd pojawił się najmłodszy Mikaelson - Co cię sprowadza? - zapytał i szybko podszedł, aby mnie przytulić na powitanie. Naprawdę uwielbiam tego chłopaka, jego poczucie humoru i dystans do siebie. Jest dla mnie jak brat.

-Hejka, Kol. - uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk mężczyzny. - Przyszłam do twojej siostry, umówiłyśmy się na maraton filmowy. - odparłam.

Szatyn podrapał się po głowie.

- Ale Rebeki nie ma w domu... - mruknął zażenowany.

-Gdzie jest? - popatrzyłam na niego z uniesioną brwią. Coś się szykuje... Znowu wpakowali się w tarapaty?

-Z... - przerwał mu głos dochodzący z góry.

- Nie mieszaj jej w to, Kol! - szybko spojrzałam na miejsce, z którego doszedł krzyk. Klaus. Kiedy krzyczy ma bardzo charakterystyczny głos, przerażający, ale jednocześnie taki seksowny. Plus tego jego akcent dodaje mu cholernego uroku. Zresztą hybryda mogła się poszczycić nie tylko idealną barwą głosu, ale też nienagannym wyglądem. Jest przystojny jak diabli.

-W co ma mnie nie mieszać? - warknęłam krzyżując ręce na piersi.

- To może ja się nie będę mieszać? - burknął Kol - Pójdę coś przekąsić. - spojrzał najpierw na mnie, a później na brata - Jak coś to zjem na mieście. - mruknął i w wampirzym tempie zniknął.

-Nik, gdzie jest Rebekah? - zapytał ruszając w górę, w stronę hybrydy. Nie ufałam mu w stu procentach i wywoływał u mnie lęk, ale jakaś część mnie mówiła mi, że mnie nie skrzywdzi, że mogę mu ufać. Sam blondyn niejednokrotnie wyjaśnił, że nie muszę się go obawiać i jak narazie, nie zawiódł mojego zaufania.

Trouble? | Klaus Mikaelson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz