34.

3.9K 207 64
                                    

50 gwiazdek = nowy rozdział!

Pokój Klausa wyglądał nieco inaczej niż się spodziewałam. Co prawda był utrzymany z ciemnych, stonowanych barwach, ale zaskoczyły mnie sztalugi i płótna, a na nich piękne obrazy. Widać było, że niektóre były świeżo malowane i jeszcze mokre. Malował i się nie pochwalił? Znamy się już kilka miesięcy a ta szuja, nie pochwaliła się, że ma taki talent! Przecież te obrazy są wspaniałe. Po chwili usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.

-Już jestem i mam pizzę. - do pokoju wkroczył Nik z pizzą na talerzu. Danie wyglądało naprawdę apetycznie. Muszę przyznać, że wraz z Klausem, spisaliśmy się na medal.

-Jak mogłeś, draniu? - mruknęłam odwracając się w jego stronę.

-Jak mogłem co? - dokładnie zlustrował mnie wzrokiem i odłożył talerz z jedzeniem na szafkę nocną przy łóżku.

-Jak mogłeś się nie przyznać, że masz taki talent? - warknęłam wskazując na obrazy, które były (Jak się domyśliłam jego autorstwa). Westchnął kręcąc głową i lekko się uśmiechnął.

- Nie ma się czym chwalić. - wzruszył ramionami - Obrazy jak obrazy, nie jestem profesjonalistą. - westchnął drapiąc się w tył głowy.

-Żartujesz sobie ze mnie? - warknęłam szczerząc się jak wariatka - To jest wspaniałe! Masz naprawdę wielki talent. - westchnęłam i ponownie popatrzyłam na pomalowane płótna - Koniecznie musisz mi coś namalować do mieszkania! - poprosiłam uśmiechając się w jego stronę. Skinął głową, a w kącikach jego ust pojawił się cień uśmiechu.

- Nie ma sprawy. - wzruszył ramionami i stanął obok mnie, ramię w ramię. Był jebdka wyższy ode mnie o jakieś piętnaście centymetrów, więc do jego ramienia to sięgała moja głowa - Powiesz mi co byś chciała i postaram się stanąć na wysokości wyzwania. Mam nadzieję, że nie zawiodę. - westchnął.

-Z takim talentem? - mruknęłam - Nie masz szans, żeby zawieść. - pokręciłam głową - Ale dalej jestem zła, że mi nie powiedziałeś, że malujesz. - prychnęłm i łokciem uderzyłam go w brzuch. Matko boska, ale on ma mięśnie! Chcę go zobaczyć bez koszulki! Niech on zdejmie tą pieprzoną koszulkę! Zresztą po co mu ubranie w domu? Pfff. Matko, chyba coś ze mną nie tak...

-Pizza na przeprosiny? - wzruszył ramionami i kiwając głową na pizze.

Zmrużyłam oczy.

-Masz wybaczone. - zaśmiałam się i wraz z blondynem poszłam po pizzę. Mężczyzna szybko usiadł na swoim łóżku i włączył TV. Film był już przygotowany, pierwotny uparł się, że jako pierwszy oglądamy horror. Las Samobójców czy jakoś tak? Mam nadzieję, że będzie ciekawy.

Westchnęłam i sięgnęłam po talerz z pizzą, szybko położyłam go na łóżku obok Nika. Niepewnie usiadłam obok hybrydy i sięgnęłam po pierwszy kawałek. O mój Boże, ale pyszne!

- Ja Cię kręcę! Ale to dobre! - westchnęłam biorąc kolejny gryz.

-Zdecydowanie moglibyśmy być kucharzami. - mruknął mężczyzna z pełną buzią. Zaśmiałam się krótko i po raz kolejny wgryzłam z jedzenie. Siedziałam na końcu łóżka, napięta jak struna. Towarzystwo Klausa, samo w sobie było dość stresujące, a bycie w jego pokoju wcale nie ułatwia sprawy. - Wiesz, że skoro mam pizzę to Cię nie ugryzę? - westchnął po chwili milczenia.

-Wiem. - mruknęłam patrząc na niego.

-To czemu siedzisz tak, jakbyś szykowała się do ucieczki? - prychnął.

-Wybacz. - mruknęłam i szybko poprawiłam się na łóżku. Usiadłam bliżej pierwotnego i oparłam się o ścianę plecami, aby było mi wygodniej. Nik po chwili zrobił to samo i siedzieliśmy ramię w ramię zajadając się pizzą.

~~~~~

Nim się obejrzałam oglądaliśmy już piąty film. Teraz leżałam na brzuchu na łóżku blondyna, a głową na jego kolanach. Mężczyzna siedział ze skrzyżowanymi nogami i bawił się moimi włosami. Miałam wrażenie, że niedługo zasnę. Ziewnęłam zakrywając buzię dłonią.

-Która godzina, Nik? - wyszeptałam siadając.

-Mhm... - sięgnął po telefon i spojrzał na wyświetlacz - Pół godziny po północy. - mruknął.

Westchnęłam.

-Muszę wracać do domu. Jutro muszę być wcześniej w Rousseau's. - jęknęłam.

-Dlaczego? - zapytał zaciekawiony i wraz ze mną wstał z łóżka.

-Ma przyjechać jakiś towar. Alkohol i w ogóle. - wzruszyłam ramionami - I wypadło, że to moja kolej, żeby to ogarnąć. - mruknęłam.

Skinął głową.

-O której? - spytał, gdy schodziliśmy na dół.

-Siódma czterdzieści. - westchnęłam.

-Okey, więc o siódmej trzydzieści będę po Ciebie pod twoją kamienicą. - stwierdził. Popatrzyłam na niego zaskoczona.

- Ale po co? - jęknęłam nie rozumiejąc.

-Pomogę Ci z tym. - wzruszył ramionami - Zresztą teraz też nie puszczę Cię samej. Chodźmy.

-Nik jest gorzej niż myśleliśmy! - na posesję wpadła Rebekah wraz z Elijah. Blodnynka popatrzyła na mnie zaskoczona. - Jasna cholera, Evelyn przepraszam! Zapomniałam, że się z Tobą umówiłam. Wybacz. - przeprosiła i mocno mnie przytuliła.

-Luzik. Twój brat dotrzymał mi towarzystwa. - wzruszyłam ramionami. - A teraz ja się zbieram, a wy ogarnijcie co macie ogarnąć. - mruknęłam i ruszyłam do wyjścia - Dziękuję za towarzystwo, Nik! - krzyknęłam i szybko ruszyłam do domu.

Przeszłam całą drogę w szybkim tempie. Zostało mi przejście przez pasy i jestem w domu. W końcu zobaczyłam zielone światło i weszłam na ulicę. Byłam już w połowie drogi, gdy usłyszłam trąbienie. Później wszystko działo się zbyt szybko. Uderzenie, ból i ciemność.

A zapowiadał się taki piękny dzień...


****
Rozdział się spodobał? Zostaw gwiazdkę i komenatrz! Do następnego rozdziału kochani! ❤❤❤

Trouble? | Klaus Mikaelson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz