12 gwiazdek = nowy rozdział.
Siedziałam przy barze przez piętnaście minut, w końcu Cami wróciła, a z nią jakiś facet. Wysoki czarnoskóry mężczyzna z szerokim uśmiechem na twarzy. Kolejne ciacho Czy Nowy Orlean to stolica przystojniaków?
-Ty jesteś Evelyn? - zapytał wyciągając dłoń w moim kierunku.
-Tak. - skinęłam głową - A Pan? - mruknęłam.
-Marcel, i nie mów do mnie per pan, nie jestem aż taki stary. - zaśmiał się, po czym kontynuował - Jestem właścicielem tego baru. Cami powiedziała, że szukasz pracy. - przytaknęłam - Myślę, że jestem w stanie Ci pomóc.
-Poważnie? - zapytałam z nadzieją w głosie. Mam nadzieję, że to nie jest jakoś głupi żart, a ja nie jestem w ukrytej kamerze.
-Poważnie. Co powiesz na taką opcję. Dziś jest duży ruch i Cami sama nie da rady. Zostaniesz tu z nią i jeśli się sprawdzisz oraz jeśli ci się spodoba, dostaniesz pracę. Co ty na to? - zaproponował.
-Naprawdę dasz mi szansę? - przygryzłam dolną wargę. Miałam problem uwierzyć, że ktoś chce mi pomóc tak po prostu, takie rzeczy się nie zdarzają.
- Dlaczego nie? Nie mam nic do stracenia, mogę jedynie zyskać pracownicę. To jak, wchodzisz w to? - uniósł jedną brew w górę czekając na moją reakcję.
-Oczywiście, że tak. - zaśmiałam się.
-Świetnie! Cami wyjaśni Ci co i jak, na koniec dnia zobaczymy co będzie dalej. - uśmiechnął się po raz ostatni i wyszedł z baru.
Szybko doskoczyłam do blondynki i rzuciłam się jej na szyję.
-Cami jesteś wielka! Nie wiem co ja bym bez Ciebie zrobiła! - pisnęłam zachwycona. Ta kobieta ratuje mi życie!
-Evelyn, spokojnie. - poklepała mnie po plecach - To przecież nic takiego. - zaśmiała się i odsunęła mnie na długość swoich ramion. Uśmiechnęła się do mnie, co szybko odwzajemniłam - Dobra, zaczynamy! - klasnęła w ręce.
Skinęłam głową i ruszyłam za znajomą za bar. Szybko wytłumaczyła mi co i jak. Nie było zbyt wiele do zapamiętania, głównie jak robić drinki. Nie było w tym nic trudnego i szybko wszystko załapałam.
Przez całą zmianę nie działo się nic ciekawego. Zwykle nalewanie piwa, whisky i innych alkoholi. Nie było w tym nic skomplikowanego. Nim się obejrzałam w Rousseau's pojawił się Marcel.
-I jak się sprawdziła twoja czarnowłosa towarzyszka, Cami? - zapytał uśmiechnięty siadając przy barze.
Dziewczyna spojrzała na mnie i szeroko uśmiechnęła.
- Zdecydowanie nie powinieneś jej zatrudniać. - mruknęła.
Popatrzyłam na nią w szoku. Myślałam, że dobrze mi szło...
-Jest zbyt dobra. Jak tak dalej pójdzie to mnie wygryzie. - zaśmiała się, a ja odetchnęłam z ulgą.
Marcel popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
-W takim razie, witam na pokładzie. Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze razem pracowało. - wyciągnął ręce, aby uścisnąć moją dłoń.
Udało się! Naprawdę sie udało.
- Dobra drogie Panie, wasza zmiana dobiegła końca. Evelyn, przyjdź jutro o dziewiątej rano. Dogadamy się jak będą wyglądały twoje zmiany. Okey?
-Pewnie. - przytaknęłam. Po chwili razem z Cami opuściłyśmy miejsce pracy.
- To co pokażesz mi najpierw? - przygryzłam dolną wargę.
-Moje mieszkanie. - mruknęła - Muszę się przebrać i wtedy wyjdziemy na miasto. Pokaże Ci najładniejsze zabytki i najlepsze kluby. Pasuje? - popatrzyła na mnie zainteresowana.
-Jasne! - skinęłam głową. Uśmiechnęła się i szybko ruszyłyśmy we wskazane przez nie miejsce. Kilka minut później byłyśmy już w jej domu. Blondynka pokazała mi chyba ze sto sukienek, aż w końcu wybrała jedną, jej zdaniem idealną. Chwilę później byłyśmy już przed jej domem.
Mam nadzieję, że to będzie udana wycieczka.
****
Mam nadzieję że rozdział się spodobał jeśli tak możecie zostawić gwiazdkę i komenatrz. Do następnego rozdziału kochani! ❤❤
CZYTASZ
Trouble? | Klaus Mikaelson ✔
RandomOpisz siebie jednym słowem. Banalnie proste, prawda? Evelyn Hart odpowiedziałaby na to bez zastanowienia: kłopoty. Każdy ma jakiś talent. A ta dziewczyna miała wrodzony talent do wpadania w tarapaty od zawsze. Zawsze jednak był sposób, żeby się...