32.

4K 239 42
                                    

50 gwiazdek = nowy rozdział!

Kończyłam właśnie porcję frytek, gdy Nik gwałtownie skręcił w prawo, tak że omało nie upuściłam mojego zamówienia.

-Kurwa. - usłyszałam warknięcie z jego strony.

-Co się dzieje? - mruknęłam, gdy na liczniku zobaczyłam wzrastające liczby.

-Mamy ogon, kotku. - wyjaśnił patrząc w lusterko. Spojrzałam w lusterko i ujrzałam dwa auta jadące centralnie za nami. Przełknęłam frytkę, którą miałam w ustach i popatrzyłam na Klausa.

-Co teraz? - zapytałam jedząc kolejną frytkę. Jedzenie nie może się zmarnować. Nawet w obliczu śmierci!

-W najgorszym wypadku będę musiał się gdzieś zatrzymać i wyjaśnić im dlaczego nie powinni mnie śledzić. - warknął i wcisnął gaz. To jest chyba jakiś żart, na liczniku było już sto osiemdziesiąt a jechaliśmy w terenie zabudowanym.

-Ymmm Klaus? Ja wiem, że Ty jesteś nieśmiertelny, ale ludzie wokół nie mają tej umiejętności i ja też. A chciałabym przeżyć! - syknęłam, zaciskając dłonie na fotelu.

- Nie panikuj. Przeżyjesz. - mruknął pewnie i skręcił w kolejną uliczkę, jednak samochody dalej jechały za nami - Jednak będziemy musieli się zatrzymać. - stwierdził niechętnie.

-I co wtedy? - zapytałam, nie wiedząc czego się spodziewać.

-Najpierw dowiem się czego chcą i kto ich przysłał, a później ich pozabijam. - wzruszył ramionami.

-Świetnie... - wyszeptałam. Zmieniłam zdanie. Nik to jednak diabeł wcielony. Mówi o morderstwie jak o zwykłej, nudnej rzeczywistości. To chore! Nie marzyłam o takiej codzienności. I nadal nie uśmiecha mi się być jej częścią... W końcu blondyn zatrzymał auto, ale nie zgasił silnika.

-Słuchaj. Nigdy, nikomu nie pozwoliłem prowadzić mojego auta, ale sytuacja jest wyjątkowa. - mruknął - Masz prawo jazdy? - zapytał, a ja skinęłam głową - Świetnie. - skwitował - Jak dam ci znak, to wskakujesz za kierownicę i od razu ruszasz. Nie czekasz na mnie, nie oglądasz się. Jedziesz prosto do mojego domu. Jasne?

-Tak. - pokiwałam głową.

- To dobrze. Jeszcze jedno. - dodał łapiąc za klamkę - Cokolwiek by się działo, nie wysiadaj z samochodu. Choćby nie wiem co. Rozumiesz? - spojrzał mi w oczy, a ja jakbym zapomniała języka w gębie po prostu pokiwałam głową. Otwarzył drzwi i wystawił jedną nogę. - Nie martw się. Będzie dobrze. - zawahał się i dodał - Może lepiej nie patrz na wszystko co się będzie działo. - uśmiechnął się lekko i wyszedł. Szybko odwróciłam głowę i zobaczyłam blondyna idącego w stronę sześciu mężczyzn. Mam nadzieję, że jest tak dobry jak mówił i nic mu nie grozi. Przecież jeśli zrobią coś jemu, to wolę nie wiedzieć co spotka mnie. Delikatnie uchyliłam szybę.

-Słucham panowie, czego ode mnie chcecie? - mruknął Mikaelson.

Chwila, chwila! Czy tak jest Josh?! To jest Josh, przyjaciel Cami. Nie dobrze. Bardzo nie dobrze! Co on tam do cholery robi? Chwila... Czyli, że Josh też jest jednym z nich? Super...

-Joshua! Ciebie się tutaj nie spodziewałem, ale przynajmniej wiem kto was przysłał. Marcellus. - zakpił - Tylko dlaczego nie przyjdzie do mnie sam? - parsknął.

Wzięłam głęboki wdech. Josh jest niewinny. Dlaczego ma ginąć? Myśl Evelyn. Myśl. Chwila mają super słuch.

-Klaus, wiem, że mnie słyszysz. - wyszeptałam - Błagam nie krzywdź Josha. Proszę Cię. - mam nadzieję, że ma choć odrobinę dobra i zostawi tego chłopaka w spokoju.

Blondyn westchnął i niezauważalnie skinął głową, dając mi do zrozumienia, że nic nie zrobi czarnowłosemu. Odetchnęłam z ulgą.

-Dziękuję. - wyszeptałam. Nagle drzwi od miejsca kierowcy zostały gwałtownie otwarte a czarnoskóry mężczyzna, chwycił mnie za nadgarstek i siłą wyciągnął z samochodu Nika. Zaskoczona nagłym obrotem sytuacji nawet nie zdążyłam zareagować, nie pisnęłam ani słowa, starając się zrozumieć co się dzieje. Dopiero po chwili wszystko do mnie dotarło. Próbowałam się wyrwać, ale jego dłonie mocniej zacisnęły się na moich nadgartach, a plecy zderzyły się z jego klatką piersiową, nie miałam szans, żeby się wyrwać. Trzasnął drzwiami i pchnął mnie w stronę reszty, dalej mocno trzymając.

-Klaus. Radzę Ci grzecznie z nami porozmawiać, bo inaczej dziewczyna straci głowę. - warknął mężczyzna za moimi plecami. Nik gwałtownie się odwrócił i spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu. Zacisnął usta. Jest zły. Zły Klaus = Klaus morderca. Biedne wampiry...

-Diego, jeśli chodzi o negocjacje ze mną, to nie masz szans. Jeśli chcesz przeżyć to puścisz dziewczynę wolno. Teraz. - warknął blondyn. Czarnoskóry szybko chwycił oba moje nadgarstki w jedną dłoń, drugą zjechał na moją talię. O nie. Bez takich mi tutaj wampirzy cwaniaczku. Uniosłam podbródek wyżej i szybko odchyliłam głowę, uderzając go w twarz. Następnie szybko nadepnęłam mu na stopę i odwracając się moje kolano, uderzyło go w czuły punkt. W ułamku sekund znalazłam się w ramionach kogoś innego. Lekko uniosłam głowę i spojrzałam w górę. Nik. Choć z pewnością nie jest to najspokojniejsza osoba jaką znam, to wolę jego niż któregokolwiek z pozostałych. Odetchnęłam z ulgą. Klaus szybko pchnął mnie za swoje plecy i łapiąc za mój nadgarstek, pociągnął mnie w stronę Diego. Szybko skręcił mu kark i odwrócił się do reszty.

-Zamknij oczy, kotku. To nie będzie przyjemny widok. - szybko wykonałam polecenie pierwotnego. A później poczułam, że uścisk na nadgarstku zelżał. Usłyszałam parę chrupnięć, a później była całkowita cisza.

Niepewnie uchyliłam powieki i ujrzałam krwawą masakrę. Pięciu z nich miała krwawą plamę po lewej stronie klatki piersiowej, Klaus wyrwał im serca. Na szczęście Josh, choć leżał nieprzytomny, to nie był we krwi.

Przeniosłam wzrok na Klausa.

-Skręciłem mu kark. - wyjaśnił, jakby wiedział o czym myślę. Skinęłam głową.

-Dziękuję. - mruknęłam i popatrzyłam na jego dłonie. Były całe we krwi... No tak, jakoś musiał im te serca powyrywać. Szybko sięgnęłam do kieszeni spodni i wyciągnęłam paczkę chusteczek. Podałam mu, a blondyn skinął głową w podzięce i wziął jedną z opakowania, po czym szybko wytarł dłonie. Nie powiem, nie był to zbyt przyjemny widok, patrzeć na martwe ciała pięciu mężczyzn.

-Zbierajmy się stąd. - mruknął. Z kieszeni spodni wyciągnął zapalniczkę i rzucił na martwe ciała. Następnie w wampirzym tempie znalazł się przy mnie. - Wszystko okey? - spytał skanując mnie wzrokiem od głowy, aż po stopy.

-Tak. - kiwnęłam głową - Ale raczej nie przywyknę do takich widoków. - mruknęłam wskazując na palące się zwłoki.

-Nigdy nie mów nigdy. - parsknął śmiechem i położył dłoń na moich plecach, pchając mnie w stronę swojego samochodu - Swoją drogą, zaimponowałaś mi. - stwierdził zapinając pasy.

-Czym? - zdziwiłam się.

- Nie spanikowałaś i dokopałaś wampirowi. Nie każdy by tak potrafił. Zachowałaś spokój. Brawo. - skinął głową z uznaniem. A ja lekko się uśmiechnęłam. - Plus po wszystkim co zobaczyłaś nie odepchnęłaś mnie. Spodziewałem się innej reakcji po dziewczynie przy której zabiłem kilka osób.

-Nie miałam w życiu łatwo. - odparłam - Plus zadaje się z pierwotnymi, nie? - zażartowałam szturchając go łokciem w ramię. Uśmiechnął się lekko i szybko ruszył.

*****
Dziś rozdział trochę dłuższy! Oficjalnie mogę powiedzieć, że ostatni rozdział pobił wszelkie rekordy na moim profilu, w ciągu niecałych dwóch godzin było 59 gwiazdek! Rozumiecie to?!? Aż 59! Ja nie wiem jak wy to zrobiliście, bo dla mnie taki wynik to kosmos i rewelacyjna nagroda za pisanie, bardzo wam dziękuję za tak wielką aktywność przy tej pracy! Dwa rozdziały wcześniej dziękowałam za 11K wyświetleń, dziś jest już aż 13K, dziękuję! 🖤 Gwiazdki i komentarze mile widziane! Do następnego rozdziału kochani! 🖤

Trouble? | Klaus Mikaelson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz